Artykuły

Przemiany

Wiadomo, że najtrudniej jest zmienić dobre na lepsze. Łatwiej już dobre na dobre, ale - po co to czynić? Zdarzają się również próby przemiany bardzo dobrego - na bardzo dobre. Obserwowaliśmy ostatnio jedną taka próbę w wykonaniu Jeremiego Przybory, który zrezygnowawszy - przy najpełniejszym powodzeniu z Kabaretu Starszych Panów, zaprezentował nam cztery już "Divertimenta".

Eksperyment się w zasadzie powiódł. Przybora zwyciężył, ale - było to mocno pyrrusowe zwycięstwo. O ile bowiem pierwsze "Divertimento" wyglądało na coś innego niż Kabaret, o tyle każdy kolejny opus zbliżał się do koncepcji, z której wyrósł. Do koncepcji Starszych Panów. Opus czwarty, ostatni - był już właściwie Kabaretem Starszych Panów, choć bez Jerzego Wasowskiego. I był znów bardzo dobry, a dokładnie formułując - prawie bardzo dobry. Bardzo dobry stanie się, jeśli powróci na ekran drugi Starszy Pan, co - mam nadzieję - stanie się już w następnym programie.

Tym prostym sposobem, Przybora wykonał gustowną pętelkę koncepcyjną i wrócił do punktu wyjścia. Jak z tego wynika, nie należało w ogóle wyprawiać się w tę drogę, z czego z kolei wynika, że karuzela nie jest najlepszym środkiem posuwania się do przodu, która to prawda znana jest już od dość dawna.

I wcale nie ja ją wymyśliłem.

Słowem, jeśli koncepcja jest dobra i funkcjonuje, to nie należy od niej uciekać, póki nie ma się innej, lepszej.

Wydaje mi się, że lepszej koncepcji, niż polski Teatr Telewizji - chwilowo nie ma. Koncepcja ta przewiduje, że aktorzy - nawet ci najwięksi - znają expedite tekst. Przepraszam, że wracam do "Antygony", ale strasznie mnie to gnębi i jakoś nie zauważyłem, aby ktokolwiek z moich wielce szanownych kolegów - recenzentów powiedział to otwarcie przy omawianiu spektaklu. A przecież to nikt inny, jak Gustaw Holoubek położył całą sztukę. Najzwyczajniej w świecie - przez nieznajomość tekstu. Większe mam zaufanie do Sofoklesa, jeśli chodzi o treść, niż do znakomitego nawet, a wielekroć przeze mnie wielbionego artysty dramatycznego Holoubka - szczególnie, jeśli musiał doraźnie, w ostatniej chwili wymyślać sobie kwestie, które powinny być znane każdemu wielkiemu aktorowi od dwóch i pół tysiąca lat - rozgrzeszam też i siebie, i innych z tego, że nie zrozumieliśmy, o co właściwie chodzi Kreonowi.

Przykro mi bardzo, ale taki stosunek do roli i do dziesięciomilionowej widowni, jest obelgą dla widzów. A szczególnie dla czcicieli talentu Gustawa Holoubka. Myślę, że należy nam się przeproszenie - mam nadzieję, że się go doczekamy.

Trochę mnie zirytował układ programu w Sylwestra. Tym razem zamiast, a może w roli Belphegora wystąpił, nie wiedzieć dlaczego, Małcużyński - nie ten, lecz tamten, mistrz od klawiszy - po czym okazało się, że nie mógłbym się ani przebrać do zabawy, ani się bawić, ani wypić kielicha, gdyż powinienem oglądać "Przeboje roku", "Szopkę Sylwestrową", program rozrywkowy "Las Vegas" i film "Big beat w Kosmosie".

O czwartej zaś rano, to ja już idę spać. Nawet w Nowy Rok.

A w Nowy Rok przepadły mi "Czarownice" i przepadła spora część "Wojny domowej", gdyż podczas pierwszego filmu jeszcze spałem, a drugiego nie włączyłem gdyż pisemko "Radio i TV" podało inaczej, niż prasa codzienna.

W rezultacie, programu sylwestrowego i noworocznego w całości nie oglądałem, za co serdecznie przepraszam, ale nie obiecuję, że się poprawię. Dlaczego ja mam się poprawiać?

Niech się Telewizja poprawia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji