Artykuły

Ewa Szumańska zmarła w wieku 90 lat

Po tym, jak odeszła z teatru, nie dała się nigdy więcej namówić na powrót na scenę. Ale za mikrofonem tworzyła ciepłe, wielowymiarowe, barwne postaci - wspomnienie o EWIE SZUMAŃSKIEJ.

We wtorek zmarła Ewa Szumańska, pisarka, dziennikarka, satyryczka, autorka słuchowisk radiowych, w tym najsłynniejszego - "Z pamiętnika młodej lekarki". Miała 90 lat.

"Będąc młodą lekarką, przyszedł raz do mię pacjęt..." - tak zaczynał się każdy odcinek felietonowego cyklu, który od 1975 roku pojawiał się na antenie Polskiego Radia. "Pacjęci" przychodzili do Młodej Lekarki, żeby pouskarżać się na wolę, znaleźć pacaneum na kaca i wyleczyć aluzjonizm. "Jak o czymś lub o kimś mówię, to niby nic konkretnego nie stwierdzam, ale daję do zrozumienia, że on zarżnął rodzinę z czworgiem dzieci albo sprzedał ościennej agenturze najwyższą tajemnicę państwową za 1,5 tys. euro" - skarżył się głosem Jana Kaczmarka jeden z nich, cierpiący na to ostatnie schorzenie.

W odpowiedzi na wiecznie rosnące społeczne zapotrzebowanie Młoda Lekarka błyskawicznie, choć nie zawsze bezboleśnie usuwała wynaturzenia nękające Polskę - tę PRL-owską i późniejszą. Wystarczał prosty zabieg: trzask-prask i po wszystkim.

"Otóż, pani doktor, tak długo nie opuszczałem mego stołka, że przylgnął on mię do ciała bezpowrotnie. Co naraża mnie na upośledzony chód, dolegliwość oraz drwinę społeczeństwa z postaci: patrzcie, temu to stołek przyrósł do ciała na zawsze do... (i tu pada określenie trywialne)" - skarżył się razu pewnego pacjent. "Będę trzymać stołek, a pan zechce wykonywać ruchy rotacyjne. Już po wszystkiem! Wyszłam ze słusznego założenia, że na szkodliwość zbyt długiego pozostawania na stołku jedyną terapią jest rotacja". Wizyta zwyczajowo kończyła się "dobrym słowem" albo "kopertą okolicznościową, którą należy zostawić na parapecie przychodni bądź w kieszeni kitla zawodowego, nie zważając na żywiołowe protesty". W kopercie było wiadomo co, a dobrym słowem mógł być choćby kawał polędwicy.

Ewa Szumańska, urodziła się w Warszawie jako córka prawnika i pianistki. Miała 18 lat, kiedy wybuchła wojna. Była żołnierzem AK, służyła w kontrwywiadzie, a także jako łączniczka i reporterka podziemnego "Biuletynu Informacyjnego". Maturę zdała na tajnych kompletach, studiowała w podziemnym Państwowym Instytucie Sztuk Teatralnych. Trafiła do obozu jenieckiego pod Dreznem. Po wojnie odnalazła rodzinę w Krakowie, gdzie rozpoczęła studia na historii sztuki.

Od zawsze miała w sobie potrzebę zmiany - zawodu, zainteresowań, miejsc. I może właśnie dlatego w kilka lat po wojnie trafiła do Wrocławia. Przyjechała tu jako aktorka, tuż po kursie teatru elżbietańskiego w Stratfordzie. Dostała etat w Teatrze Dramatycznym (dzisiejszy Polski) i mieszkanie. I szybko poczuła, że męczy ją powtarzanie na scenie zdań napisanych przez kogoś innego.

Po awanturze z reżyserem na próbie generalnej "Anny Kareniny" wsiadła do taksówki i pojechała do Polskiego Radia. Poprosiła o pracę - zaproponowano jej posadę kierownika literackiego. Odmówiła - chciała być dziennikarzem. Przeprowadzała wywiady, nagrywała reportaże. Każdą ze swoich licznych wypraw po świecie kończyła dźwiękową "Pocztówką z rejsu". Kiedy w rozgłośni powstał kabaret "Studio 202", weszła w jego skład. Współpracowała z Andrzejem Waligórskim, a później także z członkami kabaretu Elita.

Stanisław Szelc z Elity, wrocławski satyryk, opowiada: - Jako radiowiec była fantastyczna, w jej tekstach zawsze o coś chodziło. W pracy szalenie twórcza, perfekcyjna do bólu, apodyktyczna. Bywała trudna we współpracy, a jednocześnie dla wielu osób była autorytetem. Szanowano ją.

- Dla mnie Ewa jest zlepkiem wielu postaci - mówi o Szumańskiej Jerzy Skoczylas z Elity, dziś przewodniczący komisji kultury wrocławskiej Rady Miejskiej. - Jest Ewą Szumańską, pisarką, aktorką, podróżniczką, ale też Babcią Pimpusiową, Basieńką z "Rycerzy trzech" i Młodą Lekarką. Jako aktorka, po tym, jak odeszła z teatru, nie dała się nigdy więcej namówić na powrót na scenę. Ale za mikrofonem tworzyła ciepłe, wielowymiarowe, barwne postaci. Tak autentyczne, że wydają mi się równie prawdziwe, jak ona sama. Jako jedyna kobieta w naszym zespole była wciąż narażana na niewybredne żarty. Ale nigdy się nie obrażała. A jej aktorski talent ujawniał się też, kiedy wracała ze swoich wypraw i opowiadała nam o nich - czuliśmy się, jakbyśmy razem z nią oglądali Machu Picchu.

Szumańska najczęściej na podbój świata wyruszała sama, rzadziej - w towarzystwie męża Zbigniewa Szmorlińskiego. Należała do Klubu Marynistów, co dawało jej możliwość podróży po świecie statkami handlowymi. Te wyprawy nie miały nic wspólnego z luksusowymi wycieczkami z katalogów biur podróży. Kiedy statek czekał na załadunek, miała czas na zwiedzanie. Po lądzie poruszała się, czym tylko się dało - pieszo, pociągami, autobusami, czy samolotem, który transportował przez Afrykę kozy i owce. Nocowała u misjonarzy i przygodnie poznanych krajowców, choć zdarzało się jej niejedną noc spędzić na ławce. Uwielbiała nurkowanie - kiedy trafiła na rafy u wybrzeży Arabii Saudyjskiej, spędzała w wodzie nawet osiem godzin dziennie. Nie bała się obcych miejsc i ludzi. Nawet kiedy trafiła do Rwandy w przededniu wojny domowej. Efektem tych wypraw były książki - ostatnia z nich to "Skrwawione wzgórza Afryki: Opowieść o Burundi i Rwandzie". - Niektórzy jeżdżą, aby pisać. Ja zawsze pisałam, żeby móc jeździć - mówiła.

Pisała też scenariusze filmowe - m.in. do "Całej naprzód" i "Martwej fali" Stanisława Lenartowicza, którego zaraziła bakcylem morskich podróży.

Dwukrotnie znikała z anteny. Po raz pierwszy po wprowadzeniu stanu wojennego, kiedy została zmuszona do odejścia z Polskiego Radia. Powodem był brak skruchy, kiedy stanęła przed komisją weryfikacyjną i kwestionowała kompetencje jej członków do oceny dziennikarzy. Orzeczono, że z racji zagrożenia, jakie stwarza dla bezpieczeństwa państwa, nie może już pracować w rozgłośni. Po wprowadzeniu stanu wojennego zaangażowała się w działalność opozycyjną. Wróciła w czasie kampanii wyborczej w 1989 roku. - Mimo drobnej postury miała w sobie stalową wewnętrzną konstrukcję - mówi Stanisław Szelc, który razem z Szumańską stracił pracę w radiu w stanie wojennym. - Nie robiła dramatu ze swojego przymusowego bezrobocia, wiedziała, że postąpiła słusznie.

Cztery lata temu odmówiła złożenia oświadczenia lustracyjnego. "Chcę się w ten sposób pożegnać z moimi słuchaczami, ponieważ nie podpisałam pisemka, które należało podpisać, żeby udowodnić, że się nie jest wielbłądzicą" - tak tłumaczyła swoją decyzję.

Do października ubiegłego roku publikowała felietony na łamach "Tygodnika Powszechnego". "Już parę razy zaczynałam ten tekst, ale nie mogłam wybrnąć" - napisała w ostatnim z nich. - "Jest mi bardzo trudno i bardzo smutno, bo to ma być moje pożegnanie. Zawsze byłam bardzo zdrowa i bardzo silna, uwierzyłam więc, że będę pisać do końca i odejdę "w biegu". A tu ciągle żyję, ale sił mi już definitywnie zabrakło".

- W tych ostatnich latach Ewa odizolowała się od otoczenia - opowiada Szelc. - Miała kłopoty ze wzrokiem, nie mogła oglądać telewizji, co zbiegło się zresztą z czasem, kiedy polska polityka zaczęła ją strasznie denerwować. Kiedy pojawiały się propozycje filmów dokumentalnych czy wywiadów, konsekwentnie odmawiała. Są ludzie, którzy dosłownie eksplodują sympatią do całego świata. Ona wydawała się zamknięta, ale miała w sobie olbrzymie pokłady życzliwości i ciepła.

Dwa lata temu, po śmierci Zbigniewa Zapasiewicza i Leszka Kołakowskiego napisała: "Po śmierci znanych i podziwianych ludzi mówi się, że świat będzie już inny. Często jest to rytualny frazes, tym razem zabrzmiał mi wyjątkowo prawdziwie. Może dlatego, że świat bardzo zmarniał. Wystarczy spojrzeć na polityków, "mężów stanu", twórców, myślicieli. Tych ludzi, na których świat instynktownie spogląda w przełomowych dla siebie momentach - i u nich szuka odpowiedzi. A teraz jakoś pusto. Zadziwiająco pusto".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji