Artykuły

Odchodzenie według Grzegorzewskiego

"Duszyczka" w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Aleksandra Skurczyńska dla portalu www.ksiazeizebrak.pl.

R. niesiony przez pożądanie i popędy niszczy siebie od wewnątrz. Ta destrukcyjna siła uderza w innych.

Droga do poczekalni

Garstka ludzi snuje się w złoconym holu. Jedni lustrują powierzchnię posadzki, drudzy odbijają się od marmurowych filarów. Wszyscy wyczekują na swoją godzinę. Najpierw słychać szmery, potem gwarne rozmowy o podatkach, grypie i kiepskim filmie. W kulminacyjnym momencie głośnej dyskusji atrakcyjne panie w schludnych mundurkach zapraszają na scenę. Prowadzą nas przez labirynt korytarzy, plątaninę schodów, przeróżnych sal, nie odklejając od twarzy nienagannego uśmiechu. Dobrnęliśmy do podziemi. Tam natrafiamy na gąszcz kabli, ścianek działowych... i nasze krzesła. Siadamy w dwóch długich rzędach, między nimi a sceną jest przejście, którym przed chwilą weszliśmy i zbiór rekwizytów rozstawionych w losowych miejscach. Po lewej stronie ktoś leży. Albo i nie. Wygląda jak sterta ubrań i but. Czuję się jak w poczekalni na dworcu. Tu ktoś śpi, tam jakieś rozmowy, zimno... O! Nawet tory są. Brakuje tylko dźwięku kapania wody w rurach. Może ta nasza wędrówka była przejściem do podziemi zaświatów. Tak właśnie człowiek się tutaj czuje. A jego "Duszyczka" to nie "Dusza". Gaśnie światło...

"Duszyczka"

Spektakl w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego oparty jest na dwóch poematach Tadeusza Różewicza: "Duszyczka" i "Et in arcadia ego". Jak łatwo się domyślić: głównym tematem jest śmierć, która nierzadko odsuwana na dalszy plan jest zapominana, odrealniana w naszych planach i zamysłach na przyszłość. Nic dziwnego, bo kto w tych czasach powtarza sobie "memento mori"?

Tak samo główny bohater, R., żyje z przeświadczeniem o swojej nieśmiertelności, wiecznej młodości i świetności. Widząc opowiadaną historię mężczyzny, zdajemy sobie sprawę, że określenie "dusza" jest nie na miejscu, kiedy człowiek w podczas swojego trwania na ziemskim padole marnotrawi życie swoje i innych. Traktuje je jak Arkadię. Lecz i nieodłącznym elementem życia jest przecież śmierć.

Patrząc na scenografię, czyli hol piwniczny poprzecierany czerwoną farbą z dwoma łóżkami, wanną z blachy cynkowej imitującą fotel oraz gumowe harmonijki z przegubów autobusów, nie mamy skojarzeń z pasterską polaną w południowym słońcu, nad którą unoszą się dźwięki fletni. Nie wygląda to zachęcająco. Ma się ochotę czmychnąć stąd niezauważonym. Jak taka przestrzeń ma służyć za metaforyczną poczekalnię dla bohaterów i widzów, o której wspominałam wcześniej? Ten trop prowadzi nas w ciemną uliczkę. Całość wygląda jak składowisko, magazyn, przechowalnia. Dla ludzkich wspomnień, przeżyć i cierpień. Nie można przejść rzeki Styks nie zapominając o swoim ziemskim życiu. A przecież ciężko jest się z nim rozstać... I chciałoby się mieć kogoś, kto wysłuchałby ten ostatni raz, ale nasza opowieść o sobie tym razem byłaby prawdziwa. Ten jedyny raz.

Kobiety i Przewoźnik

R. niesiony przez pożądanie i popędy niszczy siebie od wewnątrz. Ta destrukcyjna siła uderza w innych. W kogo? W najbliższe osoby. A kto jest najbliższy mężczyźnie? Kobieta. Lub kobiety. Tutaj widzimy pięć różnych sylwetek: femme fatale, dziecko, histeryczka, mentorka, zakochana. Każda oddana na swój sposób, chce mieć R. tylko dla siebie. Chociaż na chwilę. A on nie myśli duszą, lecz ciałem, które jest niezaspokojone, pożądliwe, nienasycone. Odczuwa się jego lepkość, gdy patrzy na każdą z nich, gdy trzyma w zębach kobiecą bieliznę lub opisuje ekscesy motelowe.

Nie mam ochoty na to patrzeć, tego słuchać, ani w tym uczestniczyć. Słuchacz R., czyli Świadek, wręcz przeciwnie. Odniosłam wrażenie, że jest jego zagorzałym odbiorcą, przypominającym dawne chwile ze swoimi kochankami. Świadek nie tylko się nie zraża, ale z lubością słucha, wciela się w rolę R. i odtwarza opowiadaną historię. Może ma to na celu oczyszczenie R., pewnego rodzaju spowiedź przed odejściem z tego świata. Świadek zresztą sam sprowadza ukochane R. przywożąc je na scenę wózkiem torowym. Czy przybywają one ze wspomnień czy z zaświatów? Tego nie wiemy dokładnie, ale możemy się zorientować, że Świadek jest łącznikiem między różnymi płaszczyznami rzeczywistości lub nawet różnymi wymiarami. Kojarzy się z Charonem, który przewozi dusze przez rzekę Styks do... pustej przestrzeni za torami na scenie. Chyba właśnie tam jest cel wędrówki naszej duszyczki. W gruncie rzeczy mało zachęcający widok. Fakt, robi wrażenie, gdy oślepiające światło bije z końca tegoż korytarza i widzimy zarysowaną sylwetkę Świadka, który prowadzi wózek po szynach. Albo gdy jedna z ukochanych R. w pięknej sukni woła do nas z otchłani. Ale jest nieuchwytna, jak cała ta przestrzeń. Przestrzeń zaświatów. Widzimy ją, słyszymy, ale wejścia nie ma. Gdy patrzę w jej stronę wyciągając boleśnie szyję, czuję jak jestem przytwierdzona do krzesła, od którego nie mogę się odkleić. Rzeczywiście, człowiek odczuwa bojaźń przed tamtym miejscem. I nie chciałby, żeby ktoś stamtąd przychodził. Zazwyczaj to nie zwiastuje to niczego dobrego.

Retrospekcja

"Moje życie przeleciało mi przed oczami". Tak można określić "Duszyczkę". Krótki spektakl jest nafaszerowany słowem, gestem i rekwizytem. Częstokroć, by móc uchwycić całość należy wychylić się z krzesła patrząc kątem oka na innego aktora. Wszystko dzieje się bardzo szybko i nie da się uchwycić, kto kogo porzuca, kto odchodzi, kto kogo zdradził. Nie jest to zresztą istotne, gdyż chciałoby się jedynie wiedzieć, czy taka duszyczka jak R. odnajdzie wieczne ukojenie i nasycenie.

Niestety, nie dostajemy recepty na życie wieczne. Zostajemy ze zgniecionym papierosem pod stopami, zapachem dymu we włosach i myślą, że "czyjeś życie przeleciało mi przed oczami". Czułam się widzem skrótu życia bez możliwości bliskiego odniesienia do bohatera. Bo do kogo? Metafizycznego Świadka - Przewoźnika? Jednej z kobiet o lekkich obyczajach? Czy może w końcu do R., który związany sznurem od kimona, obrzucony inwektywami i zmęczony sobą rozstaje się z duszyczką na dobre, bo taki jego los?

Możliwe, że trudno się odnaleźć w tej metafizycznej przestrzeni, która bądź co bądź jest uniwersalna dla każdego, gdyż nikomu nie spieszno do umierania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji