Artykuły

Samotność w kadrze. A komórki dzwoni

"A komórka dzwoni" w reż. Norberta Rakowskiego w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej - Szczecin.

Malarz Edward Hopper malował jak reżyser. Reżyser Norbert Rakowski reżyseruje, jakby malował.

Jest taki obraz jednego z najsłynniejszych malarzy amerykańskich Edwarda Hoppera - "Nocni włóczędzy". Po lewej siedzi mężczyzna odwrócony plecami. Miejsce przy barze zajmuje kobieta, która studiuje lakier na paznokciach. Obok niej siedzi mężczyzna, który niemal dotyka jej ręki. Ale nie rozmawiają ze sobą. Atmosfera jest aż nabrzmiała od napięcia i tajemnicy. Malarstwo Hoppera niemal prowokuje widzów do zastanawiania się, kim są bohaterzy?

Inscenizację sztuki amerykańskiej dramatopisarki Sary Ruhl "A komórka dzwoni" reżyser Norbert Rakowski oparł na kapitalnym pomyśle ożywienia obrazów Hoppera. W tragikomicznym tekście zawarł podobne studium samotności. Tani bar z obrazu przeniósł na scenę Teatru Współczesnego.

Może więc ona jest taką sentymentalną Jean (Joanna Matuszak), samotną i tęskniącą za miłością, która próbuje odmienić szare życie w dość osobliwy sposób: kłamiąc przymilnie wszystkim - także rym, których w ogóle nie zna, żeby czuli się szczęśliwi, żeby budować szczęśliwy świat, w którym wszystkim jest dobrze.

Jean najwięcej kłamie podczas tradycyjnego rodzinnego obiadu oraz przez komórkę, którą wymyślono przecież po to, żeby ułatwić i spotęgować komunikację. Tylko czyjej postawa pomaga rzeczywiście porozumieć się i daje jej szansę na prawdziwe szczęśliwe życie?

Tym bardziej że siedzący do nas tyłem mężczyzna o imieniu Gordon (Grzegorz Młudzik) - w którym się być może zakochała, który przed chwilą umarł i którego bliskim ona tak bardzo współczuje, okazuje się być... handlarzem organami ludzkimi.

Sceny w tym spektaklu zapożyczają postaci, dekoracje, kostiumy, pozy, gesty i wspaniałe "rozlewające się na formę" światło z malarstwa Hoppera.

Aktorzy (jak to w Teatrze Współczesnym - świetna gra zespołowa) celebrują grane przez siebie postaci, jakby zeszli z płócien, zastygają w gestach, spowolniają akcję.

Edward Hopper malował jak reżyser. Reżyser Norbert Rakowski reżyseruje, jakby malował. Dlatego chyba najlepiej ogląda się to przedstawienie zajmując tył widowni, widząc scenę jak cały "kadr".

Wygląda to wtedy zachwycająco, ale też takim pomysłem inscenizacyjnym spektakl wpada w pułapkę. Spowolnienie tempa eksponuje słowo, a dialogi w tej komedii bywają nie tylko dowcipne, ale i błahe. Są więc też momenty, kiedy bywa pięknie i nudno.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji