Artykuły

Jajko mądrzejsze od kury

Spektakl pokazuje, że autorytet oparty wyłącznie na wieku nie gwarantuje słuszności sądów (...) To przemyślana, dojrzała i inteligentna wypowiedź skierowana zarówno do dziecka, jak i opiekuna - o "Tymoteusz wśród ptaków" w reż. Arkadiusza Klucznika w Teatrze im. H. CH. Andersena w Lublinie pisze Katarzyna Piwońska z Nowej Siły Krytycznej.

Miś Tymoteusz jest bohaterem kilku opowieści dla dzieci napisanych przez Jana Wilkowskiego. Nieżyjący już Wielki Mag Teatru wymyślił postać rozumnego niedźwiadka kilkadziesiąt lat temu i od tej pory jego przygody miało w swoim repertuarze dziesiątki zespołów z całego kraju. Perypetie młodego misia cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem widzów po dziś dzień - czego dowodem jest spektakl "Tymoteusz wśród ptaków" w reżyserii Arkadiusza Klucznika, wystawiony w lubelskim teatrze im. H. CH. Andersena.

Tymoteuszowi, mieszkańcowi lasu, zdarzyło się kiedyś zawędrować na polanę, gdzie znalazł w trawie jajo. Szukał gniazda, z którego wypadło, ale żaden z ptaków nie zgłosił braku. Szybko stało się jasne, że zguba - a właściwie podrzutek - należał do kukułki, która swoim zwyczajem czmychnęła, nie martwiąc się o przyszłość potomka. Zupełnie inną postawę reprezentuje Tymoteusz, który postanowił - nie pytając rodziców o zgodę - zadbać o bezpieczeństwo jaja. A nie jest to łatwe, bo po pierwsze czyha na nie wyjątkowo chytra i podstępna Lisica, której nieraz udaje się zwieść nawet młodych widzów i wyłudzić wiadomość o miejscu przechowywania podopiecznego misia. Po drugie zaś empatia Tymoteusza spotyka się z dezaprobatą Taty-Niedźwiedzia, który boi się skandalu obyczajowego ("Jak ja się drzewom pokaże na oczy?"). Tymoteusz jest jednak przekonany o słuszności swojego postępowania. Sprzeczne intencje niedźwiadka, jego ojca i Lisicy stanowią przyczynę dalszych perypetii. Aż dziw, że jajo w wyniku wszystkich zawirowań ostało się całe i zdrowe.

Ta historia staje się pretekstem, by mówić o wartościach takich jak tolerancja, wrażliwość, postępowanie w zgodzie z własnymi ideałami, pomoc bezbronnym. Leśna społeczność nie jest wolna od stereotypów, ale postawa niedźwiadka udowadnia, że warto je przełamywać, gdy są krzywdzące. Gdy pisklę wykluwa się, Tymoteusz chce, by zostało pod jego opieką i nazywa je Niedźwiułką-Lisiułką ze względu na istotny udział tych zwierząt w sprawie. Jego pragnienie budzi opór ojca i Lisicy, bo dla nich równy jest z ośmieszeniem. Mały, ale już bardzo mądry miś, pozbawiony jest jednak uprzedzeń i zwraca dorosłym uwagę, że przecież nikt się nie śmieje, a potwierdzenia szuka u widowni. Uświadamia im w ten sposób, że wiele z pozornie wstydliwych reakcji, jest w gruncie rzeczy naturalnymi odruchami. Dzięki temu podkreślone zostało, że zdanie małolatka też ma swoją wartość, a racja może leżeć i po jego stronie. W odbiorcach umacnia to poczucie własnej wartości oraz pokazuje, że warto bronić swoich pragnień i przekonań. Autorytet oparty wyłącznie na wieku nie gwarantuje słuszności sądów. Dziecko wychodząc z teatru zabiera ze sobą bagaż pozytywnych wrażeń i mądrych przesłań, a sposób, w jaki są mu przekazywane, daleki jest od nachalnego dydaktyzmu.

Dużym atutem przedstawienia jest interakcyjność. Bohaterowie często zwracają się wprost do publiczności, zadają pytania i liczą się z odpowiedziami młodych widzów. Udaje im się tak dalece wciągnąć dzieci w akcję, że nawet niepytane przekrzykują się w udzielaniu postaciom wskazówek. Podczas pokazu, który oglądałam, przedszkolakom kukanie aktorów spodobało się na tyle, że postanowili do niego dołączyć i trudno było im przestać. Dzięki temu wsparciu las stał się wyjątkowo rozśpiewany. Istotne jest, że finałowe rozstrzygnięcie losów pisklaka (zostanie czy nie z Tymoteuszem?) odbywa się poniekąd dzięki dzieciom, które nie wyśmiewają jego opiekuńczości, a wręcz przeciwnie - kibicują pomyślnemu rozwiązaniu. Okazuje się, że akceptacja może bardzo ułatwić komuś życie. Mocnym punktem przedstawienia są piosenki wplecione w akcję. Towarzyszą im efektowne układy choreograficzne, które oddają poruszenie wśród ptaków: spokojny las ożywa kolorami, gwarem. W pamięć zapadają szczególnie solówki Lisicy z towarzyszeniem chóru ptaków, w których zdradza, że czuje się pośród gniazd wypełnionych jajami jak w delikatesach.

Scenę Teatru Andersena zdominowała zieleń - co stanowi naturalne rozwiązanie, gdy miejscem akcji jest las. Drzewami stają się mobilne litery, które układają się w imię głównego bohatera. Każda pochodzi z innego czcionki innego kroju, niektóre zdobi deseń, upodabniający je nieco do krzaków, czy drobnych zarośli. Litera "O" po zmianie orientacji z pionowej na poziomą przekształca się w gniazdo dla kury (trudniącej się zawodowo wysiadywaniem cudzych jaj). Zrezygnowano więc z prostej reprezentacji na rzecz pomysłowej i funkcjonalnej umowności - a to dobra droga do rozbudzania wyobraźni młodego widza i oswajania go z językiem teatru. Podobna zasada obowiązuje w przypadku kostiumów: ptasia gromada nie macha wcale doczepianymi do rąk skrzydłami. Aktorzy występujący w rolach drozdów, sikorek i dudków - ubrani zostali w marynarki oraz płaszcze o fantazyjnych krojach i kolorach, niektórym pierzasty korpus zastępują spódnice złożone z dziesiątek falbanek - co w ruchu wygląda bardzo efektownie. Dziobate ptasie główki trzymają w dłoniach. Lisica nosi rudy kapelusz i tej samej barwy sukienkę mini z trenem, który od razu kojarzy się z kitą (co zabawne, przed autoprezentacją tej bohaterki, według jednego z młodych widzów była to kita wiewiórcza). Niedźwiedzie ubrano w wielkie brązowe ogrodniczki: dorosły niedźwiedź chowa pod nimi ogromny brzuch, a Tymoteuszowi pozwolą one ukryć podrzutka przed spojrzeniem niepowołanych oczu. Skoro ptaki są rozmiaru człowieka, to i jajo ma nadnaturalne wymiary piłki plażowej, dlatego bohater, dźwigając je schowane z tyłu, wygląda pokracznie i komicznie, ale też rozczula swoją bezkompromisową troską.

"Tymoteusza wśród ptaków" uważam za spektakl wolny od błędnych posunięć. To przemyślana, dojrzała i inteligentna wypowiedź reżysera skierowana zarówno do dziecka, jak i opiekuna. Przemawia językiem wartości, który zrozumiały jest na tej samej płaszczyźnie dla dużych i małych. Co bardzo ważne: dla jednego i drugiego powody do uśmiechu są takie same (nie ma adresowanych specjalnie do dorosłych podtekstów), dzięki czemu oglądanie jest wspólnym przeżyciem dla obojga.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji