Artykuły

Lenz, czyli popadanie w obłęd

"Jakob Lenz" w reż. Natalii Korczakowskiej Teatru Wielkiego - Opery Narodowej i Teatru Narodowego w Warszawie. Pisze Jacek Hawryluk w Gazecie Wyborczej.

Chrystus, Czerwony Kapturek i Gagarin w jednym spektaklu. W Operze Narodowej w ramach cyklu "Terytoria" przedstawiającego dzieła XX i XXI w. po raz pierwszy w Polsce wystawiono "Jakoba Lenza"

Ta opera niemieckiego kompozytora Wolfganga Rihma miała premierę w Hamburgu w 1979 r. Jest to dzieło niespełna 25-latka, który miał dopiero przed sobą najważniejsze kompozycje operowe - "Die Hamletmaschine" (pisany w latach 80., na podstawie Müllera) czy "Die Eroberung von Mexico" (wg Artaud, 1991 r.). "Jakob Lenz" według opowiadania Georga Büchnera to opera dla koneserów współczesności. Nie jest to muzyka łatwa w pierwszym kontakcie, choć przy bliższym poznaniu wciąga i fascynuje.

Młody Rihm, tworząc dźwiękowy świat, flirtował z przeszłością, ale jest to flirt już bardzo świadomego twórcy, który z muzyki minionych dekad klei kontekst dla swojego języka. Są w "Lenzu" nawiązania do niemieckiego ekspresjonizmu, do Berga i Schönberga, ale jest także przedziwna retoryczna gra z wiekami dawnymi - madrygałami i pasją. Ta "przeszłość" ma u Rihma szczególny kod znaczeniowy - ona "infekuje" partyturę, nadaje jej wieloznaczność.

Pod względem muzycznym niełatwe dzieło zabrzmiało w Warszawie znakomicie. Wojciech Michniewski, który poprowadził orkiestrę TW - ON, potrafił odczytać tych kilka warstw, które złożyły się na całość. Prowadził pewnie, świetnie łącząc wszystkie elementy tej układanki, bo w "Jakobie Lenzu" muzyka i słowo stanowią właśnie jedną konstrukcję.

W operze Rihma ważne są trzy główne role i wszystkie trzy zaśpiewane zostały bardzo dobrze. Holger Falk (Lenz), Jacek Janiszewski (Oberlin) i Daniel Kirch (Kaufmann) sprawdzili się także aktorsko.

Debiutująca w operze Natalia Korczakowska (która zresztą ma w swej biografii kartę muzyczną) dokonała radykalnej analizy bohatera tytułowego - przypomnijmy Jakob Lenz (1751-92) to postać historyczna, prekursor romantyzmu, którego schizofrenia zawiodła na skraj eksperymentów życiowych - skończył w biedzie na ulicach Moskwy. Korczakowska daje studium szaleństwa Lenza, choroby psychicznej, która jest dla niej punktem wyjścia do kreowania całkowicie innego świata. Zresztą głównym elementem tej opowieści stają się relacje między rzeczywistością a światem urojonym.

Niestety, koncentrując się na głównym bohaterze, momentami spektakl zamiera. Otoczenia Lenza i jego schizofreniczne omamy pozostają zagadką - na scenie mamy m.in Chrystusa, Czerwonego Kapturka, Gagarina. O ile studium "rozpadu" Lenza przykuwa uwagę, o tyle świat wokoło stawia wiele znaków zapytania. Ale co ważne, stawiając je, Korczakowska nie ingeruje w tekst oryginału, nie opowiada własnych historii, nie tworzy kolejnych, piętrowych odniesień. Pod tym względem pozostaje wierna oryginałowi. Jest dociekliwa i analityczna. Jak dla mnie jednak zbyt chłodna, jakby bała się całkowicie wejść w środek obłędu.

Więcej...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji