Artykuły

Sny, jawy, fenomeny

JEST RZECZĄ wiadomą, że pewne zjawiska w teatrze (zresztą, nie tylko - jeśli idzie o nasze odbiorcze kontakty z twórczością artystyczną) "widzi się" lepiej, ostrzej i na pewno bardziej obiektywnie, po upływie czasu.

Widzi się więc z perspektywy, gdy nie działają już bezpośrednie emocje - zarówno w sensie dodatnim, jak i ujemnym. Bez zachłystywania się entuzjazmem, a także bez popadania w nastroje pesymistyczne, którym patronują określenia: kryzys, regres czy brak inwencji. Po prostu jako próba wyważenia proporcji na zimno.

Skoro mowa o próbie - myślę, ze warto zająć się przedziwnym fenomenem nowego (innego) kształtu widowiska scenicznego, jakie coraz częściej możemy spotkać - na razie w jednym teatrze. Widowiska te bowiem zaskakują niezwyczajną do tej pory rozbudową - i w czasie, i w przestrzeni. Pojęcie czasu odnosi się tu nie tylko do przedstawiania jakichś zdarzeń, których przebieg dramaturgiczny obejmuje już nie lata, lecz dziesiątki lat. Pojęcie to zawiera również treść dosłowną, czyli długotrwałe rozmiary samego spektaklu. Odwrót od skrótowości, od esencjonalnego podsumowania widowni obrazów, spięć postaw i myśli. Obojętnie, czy następuje to wprost, czy w przenośni oraz symbolach scenicznych. Odwrót zatem od normy dwu - lub ponad dwugodzinnego przedstawienia, na rzecz spektaklu-rzeki "na jedną noc" względnie "kilka wieczorów".

Jeśli zaś idzie o rozbudowę przestrzeni, to rzecz sprowadza się nie tyle do reguł konstrukcyjnych samego dramatu (jedności miejsca, czasu i przestrzeni) albo ich rozrywania, ile w przypadkach konkretnych działań inscenizatorskich - do poszerzenia umowności "pudełka" sceny. Ściślej mówiąc: do poszerzenia i wznoszenia wzwyż tzw. planów (miejsc) gry. Wewnątrz całego budynku teatralnego, a nieraz wyjście z jednego pomieszczenia teatru do kilku zaadaptowanych w tym celu terenów scenicznych.

TRZEBA od razu dodać, że - pomijając znany mi z opowiadań, a rozplanowany w kilku miejscach spektakl wrocławskich Dziadów, inscenizowanych przez K. Brauna, więc przedstawienie, o którym wiem "z drugiej ręki" - ów fenomen czasowo-przestrzennego widowiska ma rodowód wyraźnie krakowski, zaś jego ojcami są: Konrad Swinarski (autor "przebudowy" Teatru Starego dla Dziadów Mickiewicza), Andrzej Wajda (twórca blisko 30 prób Nastasji Filipowny wg Idioty Dostojewskiego na oczach publiczności, później - czyli aktualnie Z biegiem lat, z biegiem dni - pierwszego tasiemcowego serialu teatralnego) i ostatnio Jerzy Jarocki ze swym Teatrem Faktu Snu o Bezgrzesznej, w którym połączył cechy teatru Dziadów Swinarskiego z serialem Wajdy, tyle - że z inspiracji dokumentalnej. Jarocki zresztą, jak każdy oryginalny twórca zbudował swoje widowisko (i swój teatr) w opozycji do poprzedników. To znaczy artystycznie i myślowo podjął polemikę ze Swinarskim - natomiast tematycznie, w odniesieniu do podobnego okresu i w nim zawartych przemian wobec "wybuchu niepodległości" po zaborach, przeciwstawił Wajdzie oraz literackiemu scenariuszowi Joanny Olczak-Ronikier - uteatralizowane dokumenty (przy współpracy Józefa Opalskiego).

Można powiedzieć, że wszystkie te razem wzięte próby - i każda z osobna - złożyły się na ów fenomen widowiskowy, jakim Stary Teatr w Krakowie niewątpliwie zaskoczył, w nierównej mierze, publiczność teatralną oraz krytykę. Dla publiczności zjawiska te stanowiły przede wszystkim sensację. Dla krytyki - były pożywką do snucia często rozbieżnych opinii artystycznych, przy czym raczej nikt nie kwestionował znaczenia owych inscenizacji, jako faktów w życiu i rozwoju naszego teatru współczesnego: niezwyczajnych.

W TYM, na ogół zgodnym chórze (nie licząc głosów paru solistów śpiewających w innej tonacji) należy oddzielić już obrastające legendą Dziady Swinarskiego, jako sprawę zamkniętą i ocenioną wysoko w kategoriach ciężaru gatunkowego literatury oraz jej formy scenicznej. Natomiast materia dramatyczna Z biegiem lat, z biegiem dni budziła (i budzi zastrzeżenia choćby na skutek mniejszej skali ambicji literackich, intelektualnych. Podziw za to (dla Wajdy) przeniósł się ze sfery doboru dramaturgii - na niezwykłą sprawność, niemal karkołomną, łączenia różnych sztuk i ich wątków w dość przecież przekonywującą na scenie sagę rodzinną galicyjsko-krakowską, puentującą dorastanie ludzi (lub niedorastanie) do Sprawy; niepodległej Polski, czy tylko podkreślającą obyczajowe oraz społeczne tło, na które "pracują" świadomi patrioci i nieświadome niczego mieszczuchy. Wajda stworzył po prostu "bestseller" sceniczny. Jego wartość - jako czytadła teatralnego - mieści się poza wielką literaturą. Zapolska ożeniona z Bałuckim, Kisielewski pomieszany z prawdziwym lub podrabianym Przybyszewskim, Boy i plotki jakby z niego wzięte - dają w sumie przedziwny konglomerat komediowo-dramatyczny. Czegoś tam za dużo (Dulskiej, Domu otwartego, W sieci), czegoś za mało (autentycznego Przybyszewskiego) - a wszystko "gra" niby samograj i niby nowy utwór. Dzięki aktorstwu nad wyraz wyrównanemu, podporządkowanemu kanonom sagi i modzie na seriale. Lot treściowy raczej niewysoki, a jednak ma to czar i wdzięk samego życia, dobrze odegranego. Posiada ów spektakl urodę teatralną, wbrew zasadzie, że głębia myśli i artystyczna politura muszą współdziałać, by tworzyć coś znaczącego w teatrze.

A już pomysł Jarockiego: kompozycji dramaturgicznej z elementów ateatralnych (czasem nawet antyteatralnych) czyli z dokumentów, protokołów, przepisów, mów, cytatów - wydają się w ogóle przeczyć zwyczajowym kanonom scenicznego przeżycia, po stronie widza. Tymczasem - okazuje się, że może tu powstać prawdziwe widowisko. Jakby bezosobowe, rwane a przecież zaskakujące logiką snów, prześnień i jawy o Bezgrzesznej. Chłodne pozornie, i mimo to elektryzujące podskórnym jakimś nurtem sporu, kontrowersji z postawami romantycznego żaru. Wizjonerskie i zarazem wyzute z dramatyzmu. Nierówne aktorsko i obrazowo, czasem suche jak sieczka języka, nieznośnego na scenie - lecz, o dziwo, przerastające w teatr. Będące teatrem, i dlatego tak nieprzeciętne.

KIEDY zaś ochłoniemy, żeby znaleźć czas na refleksję - mnożą się pytania: czemu właściwie zawdzięczają te zjawiska w teatrze, wartość bardzo bliską wielkim wydarzeniom scenicznym? Skąd ta nagła popularność, a więc i powodzenie u odbiorców - zarówno "oblatanych" w teatraliach, jak i wśród przypadkowo ściągniętych na widownię posmakiem sensacji.

Czy to tylko odrobina snobizmu, czy głód faktów - rozniecony niedomówieniami historyków oraz niepełną informacją o istotnych sprężynach naszych najnowszych, 60-letnich dziejów? A może w ogóle potrzeba teatralnej konfrontacji tajemnic polityki z tzw. sensem Historii, żeby sobie wytłumaczyć działanie mechanizmów rządzących społeczeństwem i państwem? Czyżbyśmy przedkładali wymowę faktów ponad fikcje dramaturgii, ponad alegorie, symbole, aluzje i literackie wzruszenia wymyślonych bohaterów naszych czasów - w konwencji oraz umowności artystycznej?

TU, PRZYZNAM SIĘ, nie mógłbym jednoznacznie odpowiedzieć na wszystkie wątpliwości, zawarte w pytaniach. A nawet czuję, że sam pogłębiłbym te wątpliwości. Bo choć uznaję, że Wajda i Jarocki potrafili mi stworzyć na scenie świat zastępczy (dramaturgicznie), oczywiście w przypadku Wajdy jeszcze jakiś tam literacki, ale już u Jarockiego-Opalskiego jawnie - acz z konieczności, gdyż pozbawiona tworzywa dramaturga współczesnego - rezygnujący z literatury wielkiego formatu, to ogarnia mnie... smutek. Skoro bowiem przyznaję obu widowiskom wartości, niepowszednie w teatrze, jakaż byłaby satysfakcja artystyczna, gdyby tym pomysłom i wizjonerstwu towarzyszyło ambitne pisarstwo sceniczne! Takie, choćby (żeby pozostać "w temacie 60-lecia"), jak świetna adaptacja teatralna powieści J. Kadena Bandrowskiego Generał Barcz - w ujęciu Jerzego Krasowskiego. Czyli Radość z odzyskanego śmietnika ongiś wystawiana w Teatrze Ludowym ze "złotego okresu", a dziś grana w Bagateli. Literatura po prostu.

I jeśli nawet nie nazwalibyśmy jej "wielką" - to przecież w gatunku pisarstwa politycznego przerasta ona autentycznością sztuczny twór "Z biegiem lat, z biegiem dni", a "Sen o Bezgrzesznej" wypełnia - brakującą tam - artystycznie p. Pewnie, że chodzi tu o inne widowiska. Ale, czy tak całkiem inne?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji