Artykuły

Sen i komentarz

Chyba nie zbluźnię, przypominając, że odzyskanie niepodległości można zobaczyć także jako rytuał, widowisko, grę... Gra to nieskończenie trudna, skoro w pojedynkę trzeba stawić czoła trzem aż przeciwnikom, co chwila też - ryzykować wszystkim, podczas gdy silniejsi rzucają na szalą tylko okruchy swej potęgi. Lecz tym bardziej gra taka pasjonująca! Może też niesie ona w końcu pociechą. - napisał w programie przedstawienia Jan Błoński. Premiera "Snu o Bezgrzesznej" odbyła się 21 stycznia 1979 roku w Teatrze Starym w Krakowie. W grudniu tegoż roku pokazano spektakl na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Stał się wtedy wydarzeniem kulturalnym i wiele o nim pisano. Stary Teatr wznowił to przedstawienie 11 listopada 1982 roku i okazało się, że mimo iż od daty premiery dzieli nas cała epoka w życiu narodu i państwa - "Sen" nic na swej aktualności nie stracił. Może nawet ogląda się go uważniej, przeżywa bardziej osobiście. Na widowni Starego Teatru publiczności jest więcej niż miejsc. Historia jest w tym przedstawieniu rytuałem, widowiskiem, grą... Widowisko jest polemiką z mitem - w obronie mitu. Mitu snu o Polsce i mitu związanego z tym tylko teatrem - z "Dziadami" w reżyserii Konrada Swinarskiego. Jest próbą dialogu z historią i jej plotką, ale również z prawdą i legendą tamtego przedstawienia, jego kontynuacją dokonywaną z perspektywy faktów a nie poezji, ale przecież - w ostatecznym rachunku - przyznającą tej poezji rację.

Przedstawienie - tak jak inscenizacja "Dziadów" - zaczyna się w foyer. Zamiast dusz pokutujących - naturalnej wielkości kukły trzech cesarzy. Zaczyna się pokaz mody wojskowej mistrzowsko prowadzony przez Jerzego Stuhra. Szeregowiec pruski, szeregowiec rosyjski, szeregowiec austriacki: czapki, buty, szynele, onuce, tornistry, karabiny, bagnety - autentyczne, z epoki. Ledwie kończy się ten dziwny pokaz, a już słyszymy słowa litanii: O wolność, całość, niepodległość prosimy Cię Panie, o wojnę powszechną za wolność ludów... To wracają z Syberii zesłańcy-Pielgrzymi. Za nimi - jak za księdzem i ministrantami w "Dziadach" - wchodzimy po schodach do hallu teatru. Tam, gdzie rozgrywany był obrzęd, palą się świece. Apel poległych: mężów stanu i szewskich czeladników, poetów i studentów. Z miejsca, w którym u Swinarskiego stał ołtarz, Konrad - Jerzy Trela (grający również Konrada w tamtych "Dziadach" i w "Wyzwoleniu") zadaje swoje najważniejsze pytanie:

Szli krzycząc: Polska! Polska! - wtem jednego razu

Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu,

Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,

Szli dalej krzycząc: Boże! ojczyzna! ojczyzna!

Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,

Spojrzał na te krzyczące i zapytał: "Jaka"?"

Odpowiedź jest prosta i jednoznaczna: Polska wolna i silna. Silna duchem, odrodzona moralnie przez męczeństwo i krew swoich synów. Takiej chcę Polski Panie.

Widowisko, którego bohaterem jest Polska, a raczej sen o Polsce, ma także swoich bohaterów jednostkowych: Konrada, Krystiana i Kosmę. Konrad Jerzego Treli to nie tylko kontynuacja dwóch poprzednich wcieleń Konrada - to także polemika z mitem. Ten nowy Konrad jest trochę Czarowicem z "Róży", trochę Baryką z ostatniej części "Przedwiośnia", przede wszystkim zaś nie jest, jak tamci, samotny. W Krystianie granym przez Edwarda Lubaszenkę - we współtowarzyszu, później antagoniście Konrada - rozpoznać można rysy Gajowca. I wreszcie Kosma - postać podejrzanej konduity: prezenter kolejnych pokazów mód, wszechobecny uczestnik zdarzeń i ich ironiczny komentator. Dwuznaczny jak - grany również przez Jerzego Stuhra - Belzebub w "Dziadach" (nie tylko czyhający na duszę Konrada, także - oberlokaj w salonie Senatora, także - jego nocny dręczyciel).

Po Apelu Poległych publiczność się rozdziela. Część wędruje za Kosmą do szopy, gdzie kobiety opłakują swoich zmarłych, część - do więzienia. Właśnie wynoszą skatowanego więźnia. Za chwilę wprowadzą Konrada. Dialog kata i ofiary. Kat kusi: Jest pan inteligentnym człowiekiem! Ofiara milczy. - Jesteście samotni, lud was sprzedaje! - szydzi kat. - Już nie. Sprzedaliśmy go wam kiedyś za złoto, za nasze błędy. Wykupujemy go teraz własną krwią - odpowiada ofiara. Lud w "Śnie" nie będzie już, jak w czasie Wielkiej Improwizacji, obojętnie zajadał jajek, niepodległość stała się wreszcie i jego sprawą, weźmie udział w grze.

Bracia, rocznica, więc po zwyczaju

Niech każdy toastem spłaci

Ten pierwszy puchar święcim dla kraju,

Drugi za ległych współbraci...

Słowa pieśni Konrada podchwytują więźniowie. Groźnie brzmi zza więziennych krat i jakże bezradnie - w takt dyrygującej ręki pracownika Ochrany. On czuje się pewnie. Dlaczego? Oto jeszcze jeden pokaz mody: kajdany - na ręce i na nogi, dyby - najróżniejszego kształtu i ciężaru, kaftan bezpieczeństwa, stemple do piętnowania, knuty. Proszę przyjrzeć się z bliska, wszystko jest w najlepszym gatunku w naszym wzorowym zakładzie!

Za więźniami podążamy do głównej sali widowiskowej, gdzie "trwa jak zawsze Bal u Senatora". Senator chwilowo wyjechał, goście zostali ci sami. Senne ruchy tańczących, senne rozmowy. Żywe obrazy: Infantka i Ułan - Polska w objęciach Zachodu, synteza naszego Snu! Alegoria Klęski - tej nie chcemy! Nie po to przychodzi się na bal! Czemu ten dziwny pajac przywlókł ze sobą szafot? Kto wpuścił Chochoła? Pajac i Chochoł zdejmują maski. To Krystian i Konrad. Jak groźba dla tańczących brzmią słowa ich pieśni "Bracia, rocznica..."

Nad sceną zawisł ogromny zeppelin, dym i huk. Rok 1914. "Polacy! Polacy! Polacy!" To trzej cesarze zwracają się do swych ulubionych poddanych oferując im autonomię, a kiedyś, kiedyś może i niepodległość. Scena się zaludnią - ścierają się stronnictwa (zgodnie zresztą zbiegając się do wspólnego stołu, gdy Kosma wezwie na aperitif), przemawia gubernator von Beseler, Mikołaj rozmawia z Rodzianką... A pośród tego oni - polscy szeregowcy w mundurach wrogich armii:

Rozdzielił nas mój bracie

Zły los i trzyma straż

W dwóch wrogich sobie szańcach

Patrzymy śmierci w twarz

(...)

Bo wciąż na jawie widzę

I co noc mi się śni

Że Ta Co Nie Zginęła

Wyrośnie z naszej krwi

Formują się Legiony. Na chwilę pojawia się Piłsudski, przyjmuje meldunki wyruszających na front oddziałów. Jego plan zakłada działanie, jedyną skuteczną metodę w walce o Niepodległą. Orędzie Wilsona, deklaracja Lenina. Na tle plakatu z epoki przedstawiającego Polskę zrzucającą okowy, legionista gra radosną pobudkę. Czyżby ziszczenie Snu?

W drugiej części widowiska jesteśmy świadkami procesu. Listopad 1923. Wypadki krakowskie. Na ławie przysięgłych Konrad, Krystian i Kosma. Rzeczywistość Niepodległej - padają oskarżenia o anarchię z jednej, o korupcję i samowolę z drugiej strony. - "Coście zrobili z tym utęsknieniem umierających?" - pyta Konrad Krystiana. - "Coście zrobili z naszym Snem? - Budujemy go w trudzie, powoli, ale przecież budujemy" - odpowiada Krystian. Sen nie ziszcza się natychmiast, nad wcieleniem snu trzeba mozolnie pracować. Wyrok, który zapadł w tym procesie, wyrok uniewinniający wszystkich oskarżonych, potwierdza jego słowa. Ocala Sen, ocala jądro mitu.

Zapraszam państwa do kabaretu! Kosma jest tu wodzirejem, znów prowadzi pokaz mody: tym razem kostiumy Ligi Morskiej i Kolonialnej. Madagaskar - sny o potędze! Kabaret oparty na tekstach Tuwima, Lechonia i Słonimskiego jest cyniczny i brutalny. Nie oszczędza nikogo ani niczego. Bezgrzeszna w kabarecie! Szyderstwo z mitu? Nie tylko, bo oto ujawnia się prawdziwe oblicze Kosmy - bezczelne i drwiące z ojczyzny - w imię miłości ku niej, szydzące ze snu - w imię ocalenia go. Przecież istnienie tego kabaretu świadczy o sile Polski, świadczy o woli do jej naprawy. Kabaret Kosmy jest czymś więcej niż jarmarczni budą. Odbita w nim jak w krzywym zwierciadle Polska jest groteskowa. Tragiczna i śmieszna zarazem (wszak w grotesce manifestuje się XX-wieczny tragizm). Wykpiona i biedna, a jednak wielka w upartym dążeniu do realizacji swojego Snu.

Widowisko J. Opalskiego i J. Jarockiego broni mitu o Niepodległej - nie jednego z tych przebrzmiałych, głoszących, że niepodległość po prostu nam podarowano lub że jest ona i dziełem jednego tylko człowieka. Mam raczej na myśli fakt, że egzystencja mitu możliwa jest tylko dzięki istnieniu wiary. Ta właśnie wiara żywiona przez pokolenia, wbrew wszystkiemu i wszystkim, stała się siłą sprawczą idei i działań. Po prostu dawała siłę. "Sen o Bezgrzesznej" broni jej właśnie wiary, przypomina o jej potrzebie nawet wtedy gdy pozornie z niej drwi. Widowisko prezentowane znów, po przerwie, w Starym Teatrze jest przedstawieniem trudnym, chwilami nużącym, zbyt mało teatralnym może. Ale tak być musi, jeśli oferuje nam obcowanie z historią, której stara się nie upraszczać. [-------] [Dekret z dn. 12.XII.1981 r. O stanie wojennym, roz. II art. 17 pkt 4 (Dz.U. nr 29, poz. 154)]. Warto jeszcze raz przeczytać słowa Jana Błońskiego napisane z okazji premiery: Tyle napisano o lekkomyślności polskiej, zbędnym bohaterstwie, diamentach, którymi strzelaliśmy do wrogów. Ale dość rozejrzeć się dokoła, aby zobaczyć, że rzadko kiedy i mało komu opłaciły się małoduszna przezorność i wegetacja na kolanach. Co więcej, strategia, której - na pół świadomie, na pół spontanicznie - słuchało przed 1918 rokiem polskie społeczeństwo, dowodziła właśnie politycznej mądrości. Umiała bowiem do końca zachować atut siły. Zarazem zaś stronnictwa i orientacje postępowały trochę tak,jak wspólnicy, którzy obstawiają po cichu wszystkie pola dziejowej ruletki... licząc, że wielka wygrana zostanie (mniej lub więcej) sprawiedliwie podzielona. W tej komedii pozorów, którą nieprzezornie lekceważyli, zaborcy nie połapali się dobrze do ostatka. Odzyskanie niepodległości dowodziło nie tylko działalności rąk, także sprawności umysłów i przypuszczam, że nasze przedstawienie zdoła to dobrze pokazać. Aby jednak taką grę prowadzić, trzeba wielkiej wiary, Tak wielkiej, że może już nie do pojęcia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji