Artykuły

Hamlet prawie na szczycie

"Hamlet" w reż. Radosława Rychcika w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Agnieszka Kozłowska-Piasta w Gazecie Wyborczej - Kielce.

"Hamlet" Williama Szekspira to arcydzieło światowej dramaturgii, które od wieków rozpala wyobraźnię twórców teatralnych. Reżyser kieleckiego spektaklu - ostatniej premiery sezonu w Teatrze im. Żeromskiego - Radosław Rychcik odczytał tę sztukę jako studium dysfunkcyjnej rodziny, z bohaterów zrobił menażerię rozchwianych emocjonalnie kreatur zapatrzonych we własne wnętrza, uczucia i niezwracających uwagi na emocje innych. Zrobił to konsekwentnie i do końca - i to jest największą siłą tego przedstawienia.

"Hamleta" nie da się grać bez skrótów, bo byłby nieznośną, prawie sześciogodzinną epopeją. Rychcik dokonał świadomych i sensownych skreśleń. Wyciął dylematy Hamleta, zrezygnował ze scen na cmentarzu, opowieści Hamleta o podróży do Anglii, zostawiając nagiego i bezbronnego chłopca nieradzącego sobie ze swoją tragedią.

Hamlet Rychcika, grany przez Tomasza Nosińskiego, to rozkapryszony dzieciak w krótkich spodniach na szelkach, który upaja się nieszczęściem, jakie go spotkało. Nie zastanawia się nad swoją sytuacją, nie knuje zemsty. Jest ofiarą i żąda od wszystkich, aby to docenili i zrobili to, o co poprosi. Śmierć ojca to jego tarcza i broń. Jest okrutny i bezwzględny w swoich żądaniach, wie, że wolno mu wszystko. Zagubiony poniewiera Ofelią (w tej roli znana z serialu "M jak miłość" Karolina Porcari), wrzeszczy i tupie na matkę, wymusza płacz na swoim stryju, rozkazuje aktorowi, aby latał (doskonała etiuda Macieja Pesty). Impulsywny i bezmyślny niszczy wszystkich, którzy stają na jego drodze.

Dziecinni i niedojrzali są także inni. Ofelia potrafi płakać i histeryzować jak kilkulatka, liczyć do stu jak przedszkolak, w obłędzie, zamiast zrywać kwiaty, nerwowo układa kostkę Rubika. Zblazowany Laertes (Wojciech Niemczyk) udziela jej poważnych rad, aby za chwilę wspólnie z kolegami się z niej nabijać.

Poloniusz, ojciec Ofelii i Laertesa, jest impulsywnym tyranem, domowym katem, siejącym postrach i terror wśród swoich dzieci. W zaciszu gabinetu staje się jednak ofiarą przemocy, człowiekiem zdominowanym przez swojego sługę Reynalda, który w skórzanych rękawiczkach okłada go po twarzy. Niuanse postaci doskonale oddał na scenie ulubieniec kielczan Dawid Żłobiński. Odpychający, budzący wstręt Klaudiusz działa zaślepiony władzą, kombinowaniem i miłosną żądzą. W podobnych rolach Mirosława Bielińskiego widzieliśmy już wielokrotnie. Tym razem jednak maluje swojego bohatera subtelnie. Jego nowo poślubiona żona, matka Hamleta Gertruda (w tej roli dawno niewidziana na kieleckiej scenie Joanna Kasperek), kontroluje swój każdy krok i gest, skrywając prawdziwe uczucia za wystudiowanymi pozami, gestami, jakby stale przeglądała się w lusterku.

" Hamlet" jest jak gąbka. Jeśli go tylko nie stylizować i nie grać antykwarycznie, wchłania w siebie od razu całą współczesność" - pisał o arcydziele światowej dramaturgii krytyk i teoretyk teatru Jan Kott. Radosław Rychcik nie silił się na stuprocentowe uwspółcześnianie, choć pozbawił aktorów szekspirowskich kostiumów. Bombarduje publiczność ciekawymi pomysłami inscenizacyjnymi, choćby sceną przedstawienia, które ogląda duński dwór - bohaterowie sztuki, oglądając pantomimę zgadują tytuły filmów. Reżyser reinterpretuje także dramat. Rosenkrantz i Guildenstern nie są przyjaciółmi Hamleta, ale spełniającymi jego żądania dziwkami.

Scenografia Łukasza Błażejewskiego doskonale pasuje do klimatu stworzonego na scenie. Podobnie z muzyką Michała Lisa, momentami monotonną, wywołującą wrażenie znużenia obserwowanymi zdarzeniami.

To już drugie przedstawienie realizowane przez Radosława Rychcika na kieleckiej scenie. Poprzednia "Samotność pól bawełnianych" zyskała uznanie krytyków, ludzi teatru i triumfalnie przetoczyła się przez polskie i zagraniczne festiwale. W "Hamlecie" widać podobieństwa do poprzedniej realizacji i rysujący się styl Rychcika: dużą ekspresję aktorów, uwagę skupioną na emocjach, dobry montaż, odwagę i pomysłowość w komponowaniu scen, a nade wszystko podporządkowanie tego, co na scenie się dzieje, przemyślanej interpretacji sztuki. Reżyser doskonale pracuje z aktorami, tworząc postaci jedynie ocierające się o granicę nadekspresji. W wywiadzie przed premierą Radosław Rychcik przyznał, że Hamlet był dla niego szczytem i marzeniem do zrealizowania. Szczytu może jeszcze nie osiągnął, ale z pewnością się do niego zbliżył.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji