Artykuły

"Czemu kłamiesz kochanie..."

Może nie z najlepszego okresu twórczości wiedeńskiej pochodzą dwa utwory sceniczne, ilustrowane muzyką, które pamiętam sprzed wojny, w inscenizacji Teatru Słowackiego w Krakowie. Była to "Rozkoszna dziewczyna" i "Czemu kłamiesz, kochanie", obie rzeczy w żadnym wypadku na miano komedii nie zasługujące. Szczególnie właśnie "Czemu kłamiesz" Lengfeldera i Tischa, to bezpretensjonalna farsa, z której dopiero ręka zdolnego reżysera potrafi uczynić widowisko naprawdę interesujące. Mając w pamięci przedstawienia krakowskie, obserwowałem na ostatniej premierze w "Ognisku" - nie bez szczerego wzruszenia - te same umiejętne chwyty reżyserskie Wacława Radulskiego, który tak jak w Krakowie, i tu w Londynie subtelnie wyretuszował niemal wszystkie cienie utworu, nadał jego akcji właściwy bieg i tchnął życie w papierowe jego postacie. Jakżeż jednak musiałem ubolewać nad warunkami pracy tego artysty w emigracyjnym naszym teatrze - warunkami, które z góry usprawiedliwiają wszystkie niedomagania inscenizacyjne. To, na co te warunki zezwalają, otrzymała publiczność w całości, zapiętej na ostatni guzik.

Danuta Karell w roli Zuzanny była naprawdę "rozkoszną dziewczyną". Jej wdzięk i uroda zupełnie usprawiedliwiają sukcesy w opanowaniu nieprzystępnego bohatera sztuki. Wykonanie niektórych scen było może zbyt groteskowo potraktowane, tak jak rażącą była w tych scenach maniera częstego podnoszenia brwi i marszczenia przez to czoła. Po co szpecić coś, co może pozostać piękne? Za to wykonanie piosenek musiało każdego ująć szczerym uczuciem i umuzykalnieniem. Rola dramaturga Toniego nie należy do łatwych. Toteż niewątpliwą zasługą p. Z. Rewkowskiego pozostanie umiar, z jakim potraktował przejawy bujnego temperamentu odtwarzanej postaci. Kamerdyner Cromwell, w kapitalnym ujęciu p. R. Ratschki, był najbardziej komediową postacią sztuki. Mógłby z powodzeniem zmienić spółkę Lengfelder i Tischa na Fleursa i Caillaveta. P. A. Bożyński jako poeta John zbierał oklaski za swą powabną postać w stroju szkockim, a p. J. Sempolińska w roli aktorki Diany raz jeszcze potwierdziła swój talent charakterystyczny parodią piosenki Marleny Dietrich z "Niebieskiego Anioła". Największą niespodzianką był występ aktorski młodego pisarza scenicznego p. R. Chudzyńskiego, którego już choćby warunki zewnętrzne predystynują do ról charakterystycznych. Bob w jego ujęciu mimo jeszcze zbyt mglistych zarysów sylwetki scenicznej, zapowiada rasowego aktora. Służący Józef miał dobrego wykonawcę w osobie p. P. Sławińskiego.

Z oryginalnego tekstu muzycznego Maerkera nie wiele pozostało już w inscenizacji krakowskiej. Melodie dawne zastąpiły bardziej nowoczesne kompozycje p. Ryszarda Franka. I obecnie w Londynie usłyszeliśmy utwory tego kompozytora, które zawsze "biorą" swym odrębnym sugestywnym stylem, opartym na oryginalnej linii melodycznej i ogromnie powabnej barwie harmonicznej budowy. Wykonanie akompaniamentu spoczywało w rutynowanych rękach p. W. Rapackiego, w którego grze przejawia się przede wszystkim subtelność interpretacyjna, tak nieodzowna w warunkach akustycznych emigracyjnego teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji