Artykuły

Chopin i The Beatles

Pierwsze dni marca przy wyjątkowym natłoku premier w Operze, teatrach i Filharmonii, przyniosły kolejny wieczór Polskiego Teatru Tańca - Baletu Poznańskiego. W programie Chopin i The Beatles, czysta muzyka fortepianowa i szał młodzieżowego big-beatu. Dobór programu spowodował na obydwu premierach wyraźny spadek przeciętnej wieku widzów oraz popytu na bilety, które na wiele dni przed spektaklem wyprzedano, dyktując przed wejściem wygórowane ceny. Kilkanaście osób wdarło się po prostu na sale., paraliżując działania, nie przyzwyczajonych do takiej inwazji, portierów. Premiera baletu "Yesterday" (Wczoraj) zbiegła się z 20 rocznicą pierwszego występu 4 chłopców z Liverpoolu. Potwierdza ona dużą wartość artystyczną utworów, które jak to zazwyczaj w muzyce rozrywkowej bywa, starzeją się niezwykle szybko, a w wypadku The Beatles przetrwały do dnia dzisiejszego. Mimo iż od ich pierwszych wykonań minęło kilkanaście lat - powstały bowiem w okresie 1964-69 - cieszą, się nadal ogromną popularnością. Fakt ten, któryż to już raz z rzędu, sprowadza rozliczne podziały muzyki do jednego. najwłaściwszego, do podziału na muzykę dobrą i złą.

Conrad Drzewiecki, twórca choreografii, symbolicznej, funkcjonalnej i estetycznej scenografii a także pomysłowych "stylowych" kostiumów, kolejny raz udowodnił jak wiele ma twórczości do powiedzenia, szokując nadal różnorodnością pomysłów i nowych form baletowych. W "Yesterday" Drzewiecki pokazał zbiór 11 scenek, osobnych obrazowi baletowych, z których każdy ma swą wewnętrzną dramaturgię, swoistą fabułę. Charakter i atmosfera poszczególnych układów znajduje powiązanie z muzycznym wyrazem konkretnych piosenek, choć w wyjątkowych wypadkach jest ilustracją ich treści. Środki muzyczne rozpisane zostają natomiast na język baletowy tworząc widowisko zwarte, kontrastowe, o ogromie oddziaływania i niezwykłym tempie. Walory widowiska podkreśla znacznie liczba zmieniających się jak w kalejdoskopie tancerzy od pary poprzez wszystkie możliwe kombinacje do scen totalnych, w całym, blisko 30-osobowym zespole.

Szczególne wrażenie pozostawia obraz pierwszy - "Yesterday" - będący pokazem całego zespołu, jego energii, sprężystości i młodości, oraz wzruszający finał, ta swoista klamra, która spina ową wizję odejścia, przemijania, końca. Na uwagę zasługuje także schizofreniczna, pełna dynamizmu scena (nawiązująca do "Giselle") do piosenki "Can't Buy Me Love" z bardzo dobrym Waldemarem Olszówką, "Lady Madonna", z I solistą Teatru, rewelacyjnym Arkadiuszem Duchem, tancerzem o niezwykłej sprężystości, szybkości, a zarazem sugestywności i plastyczności kreowanych postaci - całości sceny dopełniają bardzo interesujące kreacje Bożeny Lasoty, Marioli Hendrykowskiej, Hanny Paluszkiewicz i Renaty Rzepeckiej. Nie można pominąć także "My Sweet Lord" obrazu zawierającego elementy wschodnie, swoiste pendant do mitu hinduskiego Guru ze Stanisławem Wiśniewskim.

W sumie "Yesterday" jest bardzo interesującym widowiskiem, pokazem piękna i młodości, prezentacją dobrej muzyki i bardzo dobrego tańca.

Premiera The Beatles połączona została ze wznowieniem "Nocturna" - baletu do muzyki Fryderyka Chopina. Po blisko 6 latach (premiera w czerwcu 1976), muzyka genialnego kompozytora po raz wtóry zainteresowała Drzewieckiego. Zmiany, które wprowadził dotyczyły między innymi likwidacji baletek z pointami, tak typowych dla baletu klasycznego, a także samego układu. Szef Teatru Tańca poszedł jak gdyby jeszcze bardziej w kierunku możliwie najwierniejszego oddania każdej frazy muzycznej, by nie rzec każdej nuty w ruchu poszczególnych wykonawców, w tańcu całego zespołu. Przesuwały się więc przed widzem choreograficzne obrazy od Impromptu cis-moll poprzez 5 nokturnów do Mazurka a-moll. O ile układ Drzewieckiego, baletowy obraz muzyki (zbiór kontrastujących nastrojów) pozbawiony jakichkolwiek fabuł należy do znakomitych dzieł choreograficznych o tyle sporo niedosytu pozostawia wykończenie scen zbiorowych. Odmłodzony zespół ma wiele autentycznych talentów, ale mimo to w Impromptu i Nokturnie H-dur, brak było owego, tak bardzo potrzebnego w balecie neoklasycznym, zgrania, precyzji grupowej, czucia całego zespołu. Te niedomogi z I premiery złagodzone zostały zauważalnie w premierze II, co nie znaczy, iż zostały zlikwidowane. Szkoda także, iż przygotowując wznowienie nie zdecydował się Drzewiecki na nową scenografię - ciekawa oprawa Antoniego Zydronia zestarzała się, tym bardziej, iż opatrzył się już w międzyczasie efekt wyświetlanych z projektora obrazów.

Poznań otrzymał piękny wieczór baletowy, który cieszyć się będzie ogromnym powodzeniem i tylko trudno zrozumieć dlaczego na kolejne spektakle zainteresowani poznaniacy, zarówno ci starsi jak i młodsi czekać będą musieli do następnego miesiąca?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji