Artykuły

Nokturny tańczące i beatlesi na parnasie

Polski Teatr Tańca - Balet Poznański Conrada Drzewieckiego poszerzył ostatnio swój repertuar o nową pozycję, którą przedstawił poznańskiej publiczności podczas dwóch premierowych spektakli (3 i 4 marca) na scenie Teatru Wielkiego w Poznaniu. Jest to collage muzyczny złożony z utworów stworzonych i wykonywanych przez sławny zespół "The Beatles" a oparte na tej muzyce widowisko baletowe nosi tytuł "Yesterday". Trwa ono około trzech kwadransów, więc nie wypełnia uświęconego zwyczajem limitu czasu dla tego typu imprezy, co skłoniło Conrada Drzewieckiego do dodania Beatlesom do towarzystwa, powstałego 6 lat temu, 40-minutowego baletu do muzyki Chopina. Zatem jako pierwszą część premiery zobaczyliśmy i usłyszeliśmy "Impromtu Fantasie" (do kompozycji o tym samym tytule), oraz "Nocturna" (do 5 nokturnów i Mazurka a-moll. tzw. "Żydka").

Zestawienie Chopina z Beatlesami może się wydawać zbyt śmiałe. Pamiętajmy jednak, że w sztuce, jak w obyczajowości z biegiem czasu zmieniają się kryteria, normy. Co kiedyś gorszyło, dziś bywa przyjmowane bez zdziwienia. Wiem o tym, a przecież żal mi było Chopina: od początku czuło się w atmosferze wypełnionej do granic wytrzymałości widowni, że to nie jego wieczór. I jeszcze z innych powodów. Otóż jestem zbyt przyzwyczajony do słuchania np. chopinowskich nokturnów w ciszy i skupieniu, więc wszelkie dodatkowe odgłosy, a tupanie przede wszystkim, wywołują we mnie wewnętrzny sprzeciw. Poza tym uważam te m.in. utwory Chopina za muzykę tak skończenie czystą, że jakiekolwiek próby ilustrowania jej dziełami innej dziedziny sztuki lub użycia jej jako materiału do ilustrowania czegoś (poezji, obrazu, tańca) mogą jedynie zakłócić, ograniczyć percepcję, więc w świadomości odbiorcy obniżyć jej wartość artystyczną. A tutaj obserwowałem jeszcze próby jakby dosłownego przełożenia ruchu dźwięków (w biegnikach, trylach i innych ozdobnikach) na ruchy nóg tancerek i tancerzy. I nie sądzę, by komukolwiek udało się połączyć np. owe nokturny czy mazurka z tańcem w taki sposób, żeby z tego związku nie powstało coś mniej wartościowego od każdego z obu komponentów wziętych oddzielnie.

Takie oto są moje fanaberie wyrosłe zapewne z bardzo osobistego stosunku do pewnego rodzaju muzyki. Natomiast jeśli chodzi o kunszt choreograficzny Conrada Drzewieckiego to budzi on we mnie niezmienny podziw. Nie trzeba przecież być znawcą jakiejś dziedziny sztuki, by pozostawać pod jej urokiem. Na ogół wybitne dzieła były tworzone z myślą o nieograniczonym do wąskiego grona specjalistów kręgu ludzi. Jako jeden z tego szerokiego kręgu podziwiam właśnie Drzewieckiego m.in. za to, że skomponował kilka interesujących choreograficznie, utrzymanych w romantycznym klimacie nokturnowej muzyki lirycznych obrazków, mimo że dominowały w nich elementy tzw. tańca klasycznego, więc mogłoby się wydawać, iż w ramach tej konwencji niczego zaciekawiającego oryginalnością nie da się już stworzyć. I to winienem jeszcze podkreślić, że choreograf wybrał nagrania takich wykonań utworów Chopina, jakie można uznać za wzorcowe dla chopinowskiego stylu wykonawczego. Jednym z podstawowych atutów tych wykonań jest rzadka dziś umiejętność godzenia elastyczności tempa z wręcz klasyczną dyscypliną agogiczną, co dla baletu ma niemałe znaczenie.

Drugą część przedstawienia, czyli "Yesterday" miała jakby odwrotne w stosunku do chopinowskiej części proporcje. Tutaj choreografia Drzewieckiego nobilitowała muzykę Beatlesów, sprawiła, że ich świetne wprawdzie, ale pozostające przecież w sferze rozrywkowej galanterii piosenki stały się częścią składową autentycznego dzieła Sztuki (przez duże S).

W tym balecie żadna już konwencja techniczna nie krępuje błyskotliwej wyobraźni twórczej choreografa. Skomponował on ten balet z szeregu kipiących młodzieńczym wigorem scenek - opowiastek, pięknych w formie, dowcipnych, opowiedzianych jasno, bez zbędnych zawiłości. Czytelne są tu wszelkie aluzje a także pewne symboliczne znaczenia zawarte w współuczestniczących, "tańczących" elementach dekoracji. Widać w tym mistrzowską rękę Drzewieckiego. Ale nie tylko rękę. Równie dobrze uchwytna jest obecna w każdym momencie prawdziwie humanistyczna postawa Drzewieckiego - artysty. Wyczuwa się wyraźnie, iż balet ten został stworzony nie tylko ze względu na powracającą falę mody na Beatlesów, lecz także, a może przede wszystkim, z potrzeby serca; z potrzeby wyrażenia szczerej sympatii dla czwórki zuchów z Liverpool i ich zawrotnej kariery; z potrzeby - wreszcie zaprotestowania przeciwko wyrosłemu na zawiści i nienawiści terroryzmowi, który tak bezsensownie, unicestwił jednego z byłych Beatlesów. Opowiadając o tym tragicznym wydarzeniu, ostatnią scenę baletu skonstruował Drzewiecki (choreograficznie i scenograficznie) bardzo oszczędnymi, wzruszającymi wyrazową prostotą środkami. W rezultacie scena ta, choć tak odmienna od poprzednich, stanowi pięknie i logicznie wkomponowany w całość finał.

Warto jeszcze wspomnieć, że poznańską premierę "Yesterday" poprzedziła światowa prapremiera, która odbyła się 30 listopada 1981 roku w Sofii, w wykonaniu tamtejszego zespołu tańca współczesnego "Arabeska"; że C. Drzewiecki, przy współpracy z Chrystianem Gomolcem stworzył scenografię do tego baletu, zaś projekty kostiumów - do obu części poznańskiego przedstawienia. Natomiast twórcą pięknej scenografii do części chopinowskiej jest Antoni Zydroń.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji