Artykuły

Zabił Boga, ten Juri Sternburg

Właśnie skończyłam czytać sztukę "Teraz ten palant jest gdzie indziej" - pisze Małgorzta Sikorska-Miszczuk w felietonie dla e-teatru.

Wybrałam ten tekst z siedmiu nadesłanych (przez organizatorów Stueckemarkt) "w drodze losowania", bo najchętniej przeczytałabym i napisałabym o wszystkich siedmiu, ale to w tej chwili niemożliwe.

Berliński festiwal Stueckemarkt 2011 wyłonił w lutym 2011 finalistów, i to jest właśnie jedna z tych sztuk.

Autor - Juri Strenburg - rocznik 1983.

Historia zaczyna się w berlińskim metrze. Dwóch kolesi, zdeterminowanych by zdobyć zioło, wsiada do wagonu. Jest późno. Wagon jest prawie pusty, oprócz nich jedzie w nim tylko dyrektor wydawnictwa, spieszący się na zebranie; wybrał metro, by chronić Ziemię, przynajmniej tak twierdzi.

Igor i Andrej (którzy wtrącają od czasu do czasu rosyjskie słowa) wchodzą w dyskusję z wydawcą, który opowiada im o swojej ciężkiej pracy i nawet gotów jest poznać chłopaków z prawdziwymi autorami, piszącymi sprawnie o miłości i bólu, szczęściu i cierpieniu. Igor i Andrej nie są agresywni. Dyskutują długo i inteligentnie, szczerze zainteresowani tematem. W końcu rozwalają wydawcy głowę gaśnicą przeciwpożarową.

Dalej jazda robi się coraz krwawsza: każdy, kto wchodzi do wagonu, ginie. Staruszce poderżną gardło, a grafficiarz będzie musiał pisać jej krwią sto razy na szybie pewne zdanie (zanim też zginie). Zginie też przypadkowe małżeństwo i zginie policjant.

Wydaje się, że sztuka też zginie, bo ile można czytać o urodzonych mordercach, zabijających okrutnie, choć niezwykle malowniczo, ale Juri Sternburg też to wie. Wie, że jest to mielizna, na której nie da się pływać ciężkiego kalibru działem, jeśli nie powie się czegoś nowego (zakładając, że da się pływać działem).

Do wagonu morderców wchodzi Bóg.

I tu, z jednaj strony, poczułam żal, że porzucamy "realizm", a z drugiej pojawił się bliski Polakom wątek rozmów z Bogiem. Okazuje się, że nie mamy na to licencji; Bóg ma bardzo ciekawe rzeczy do powiedzenia - oczywiście dopóki Igor i Andrej go nie zabiją.

Igor i Andrej przyciągają w czytaniu inteligentnym złem, którego są nosicielami. Nie są prymitywnymi "karkami", gangsterami, odpadkami społeczeństwa ani rozżalonymi na system "wykluczonymi".

Tekst Sternburga podważa nadzieję, że istnieją proste odpowiedzi na pytanie, dlaczego w społeczeństwie jest tyle złości i frustracji. Jest odejściem od szukania odpowiedzi w artystycznych wizjach tzw. wykluczonych.

Kogo zainteresowała sztuka, niech pisze do mnie: sikorska.miszczuk@gmail.com, mam wersję po angielsku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji