Artykuły

"Pierwiastek z minus jeden" (fragm.)

TYTUŁ, ostatniej sztuki Mariana Hermana wystawionej w "Ognisku Polskim" w Londynie "Pierwiastek z minus jeden" zadziwił wszystkich. Co to znaczy? Większość zastanawiających się nie wiedziała, część nie chciała przyznać się do takiego braku w edukacji, część udawała, że wie i wymądrzała się w bardzo zawiły sposób. Byli chyba i tacy, którzy wiedzieli, że taka liczba nie istnieje (ja do nich nie należałam, dla mnie pierwiastek z plus dwa byłby takim samym misterium). Tytuł ten zaintrygował a jednocześnie trochę zaniepokoił. Co to będzie za sztuka? Czy bardzo trudna? Czy będzie to wykład jakiejś teorii matematycznej ubrany w sceniczne sytuacje? Czy Hemar pozazdrościł Cwojdzińskiemu sztuk popularno-naukowych?

Możemy uspokoić przyszłych widzów (bo ci dotychczasowi już to wiedzą), że nie jest to sztuka naukowa. Jest to raczej "dreszczowiec". Dreszczowiec niepozbawiony dna filozoficznego, a można by go nawet nazwać współczesnym moralitetem. A że autorem sztuki jest Hemar, nie dziwne, że ideę swą wyraża w sposób inteligentny, błyskotliwy i cięty. Na tle bardzo prostego konfliktu najzwyklejszych ludzi, w dialogach iskrzących dowcipem i sypiących powiedzonkami iście po hemarowsku czepliwymi, porusza autor odwieczny i nierozwiązalny problem dobra i zła, przemyca pomiędzy szybkimi ripostami niejedną głęboką myśl, niejedną odkrywczą prawdę.

Treści dreszczowca nie należy opowiadać, można więc tylko powiedzieć, że w odróżnieniu od klasycznych utworów tego rodzaju niewiadomą, którą należy rozwiązać, nie jest przysłowiowe "kto to zrobił?", ale "co robić, aby to, co się stało odstało się?... Wkraczamy więc tu w dziedzinę niezupełnie realną, a więc autor sięga do świata nadprzyrodzonego wprowadza postać Obcego. Może to być "istota nieczysta" przywołana do pomocy w rozwiązaniu konfliktu, może to być zło, które chce zapanować nad dobrem w tej rozgrywce dwóch moralności - męża i żony; a może być i wizją ich zaniepokojonych i zmagających się z trudnym problemem myśli. Może też być i snem, który im się przyśnił pomiędzy jednym uderzeniem zegara a drugim, a który od realnego i banalnego "happy endu" przynosi podkład metafizyczny, wzbogacając go pojedynkiem myśli i przekonań.

Niby to wszystko proste i nie nowe, nawet ten faustowski szatan kuszący i straszący jednocześnie cyrografem oddającym mu dusze w posiadanie, ale ... jakżeż to zręcznie powiązane, jak na przemian bawiące, poruszające, zaskakujące i nigdy nie nudzące. Autor, gdy moralizuje, czyni to z przymrużeniem oka, gdy zaś w pewnych wypowiedziach wyraża pesymizm, z którego mógłby zrodzić się cynizm - rozbija szybko to wrażenie strzałą ironii, skierowaną przeciwko samemu sobie.

Nie ma żadnych wątpliwości, którą z pięciu postaci sztuki autor obdarza największą sympatią (zarażając nią publiczność). Jest nią żona, Krystyna - "dobra, dzielna dziewczyna" ()

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji