Artykuły

Komandos na scenie

- Bolec, czyli ppor. Łukasz Bywalec jest na każdym przedstawieniu. Ale niektórzy, nie widzieli go ani razu. To dla nich wciąż dramatyczne przeżycie. Dowódca, który wydał rozkaz, by strzelać, też się nie pojawił - rozmowa z ŁUKASZEM WITT-MICHAŁOWSKIM o bielskim spektaklu "Bitwa o Nangar Khel".

Agnieszka Mazuś: Dlaczego zrobiłeś spektakl o Nangar Khel?

Łukasz Witt-Michałowski: Tyle się mówi o naszych dzielnych żołnierzach, a o tych, co zginęli cisza. Chciałem w tym syfie związanym z tą sprawą pokazać człowieka. W pewien sposób uhonorować ofiary. Nie zamierzałem jednak odpowiadać na pytanie "Jak było naprawdę". Raczej pokazać, kto za to odpowiada.

A kto?

- A kto wybiera polityków? Osa mówi ze sceny: "Żołnierz jest bronią. A wy z niej strzelacie". Pyta: "Chcecie mieć armię na pokaz, do defilad? Czy sprawną w boju?". Oskarżeni komandosi długo przed Nangar Khel zgłaszali, że dostają niesprawną broń. Bo zanim dopłynie statkami do Afganistanu pokrywa się śniedzią. A Amerykanie wysyłają nas tam, gdzie sami nie chcą iść. I co z tego mamy? Nic. Nawet Turcy dwa szyby dostali, a nam nawet wiz do Stanów nie znieśli.

Dlaczego zrobiłeś ten spektakl w Bielsku-Białej, a nie w Lublinie?

- Bo tam jest 18. Batalion Desantowo-Szturmowy, z którego pochodzą oskarżeni komandosi. Poza tym, autor sztuki - Artur Pałyga -jest w bielskim teatrze konsultantem programowym. Jego ojciec, który też jest wojskowym, musiał kiedyś dokonać wyboru: jednostka w Hrubieszowie lub w Bielsku-Białej. Zamieszkali w Bielsku. Lata później, Artur, wówczas dziennikarz, wygrał konkurs na spektakl o tym mieście. I tak związał się z teatrem.

Tekst sztuki konsultowaliście z żołnierzami, którzy byli na miejscu. Jeden z nich nawet w nim zagrał.

- Bardzo nam zależało, by mieć informacje z pierwszej ręki. Spektakl o Nangar Khel na podstawie doniesień prasowych już był. Dotarcie do nazwisk ofiar czy samych komandosów, nie było łatwe. W końcu jednak spotkaliśmy się ze wszystkimi komandosami, poza jednym. Na początku byli bardzo wycofani, nieufni. Nie mieli doświadczenia z dziennikarzami, bo nie udzielają wywiadów.

To dlaczego z wami rozmawiali?

- Od administratora strony nangarkhel.eu dostaliśmy kontakt do chor. Andrzeja "Osy" Osieckiego. Spotkaliśmy się z nim w Krakowie. Przez niego dotarliśmy do pozostałych żołnierzy. Na podstawie tych rozmów Artur Pałyga napisał tekst. Osa korygował go w trakcie, był na próbach, w końcu zgodził się też zagrać.

Co na to jego przełożeni?

- Dotarły do nas informacje, że Jednostka w Bielsku się zaniepokoiła".

I?

- I nic. Warszawa się zgodziła, więc nic nie mogli zrobić. Ale do końca nie było wiadomo, czy Osa może wystąpić w mundurze. Nie rozumiem, dlaczego to właśnie armia o tym decyduje? Sam przecież potrafię zadbać o to, by nie pluć na mundur.

Komandosi z Nangar Khel byli na premierze?

- Bolec, czyli ppor. Łukasz Bywalec jest na każdym przedstawieniu. Ale niektórzy, nie widzieli go ani razu. To dla nich wciąż dramatyczne przeżycie. Dowódca, który wydał rozkaz, by strzelać, też się nie pojawił. Wysłał "umyślnego".

W spektaklu gra rodowita Afgank, Safia Rabati.

- Wiesz, co to znaczy postawić Afgankę naprzeciwko żołnierza, który strzelał do takich jak ona? Pamiętam pierwszą rozmowę Safi z Osą: o zielonej herbacie, którą się pija w Afganistanie. Do końca między nimi wyczuwało się olbrzymie napięcie, w powietrzu wisiały niedopowiedzenia.

Podszedłeś do tematu z reporterskim zacięciem...

- Zawsze podobała mi się praca reportera. Przejmują mnie ludzkie historie. Dlatego jak robię spektakl o więźniu, to idę do więzienia. Jak o wojnie, to piję wódkę z żołnierzami. Teatr to wehikuł, którym możesz wjechać w różne miejsca, komentować rzeczywistość jak kiedyś Arystofanes. Mam wrażenie, że do Szekspira, Becketta czy Czechowa jeszcze nie dorosłem. Zaczytuję się nimi, ale nie sądzę, bym miał im coś do zaproponowania. To nie jest garnitur szyty na moją miarę.

Czego dowiedziałeś się o tych żołnierzach?

- To inteligentni goście. Nie ma tematu, którego nie możesz przy nich poruszyć. A im bardziej ich poznajesz, tym bardziej w głowie ci się nie mieści, że ludzie tego formatu mogliby odnajdować przyjemność w strzelaniu do dzieci i kobiet w zaawansowanej ciąży. Przegadałem z nimi wiele godzin, wypiliśmy morze wódki. Po takim czasie, widzisz czy ktoś ściemnia, czy nie. Jeden z nich powiedział mi tak: Dla prokuratora to kolejna sprawa, dla mediów kolejna sensacja. A ja muszę z tym żyć. Dlatego nie będę o tym mówił, ani przychodził na spektakle. Mnie wciąż to się śni. Myślę, że może ich gryźć coś jeszcze. Co by było, gdyby zgodnie z rozkazem odpalili też duże moździerze? Wówczas zginęłoby 300 osób, a nie 6. Z tą świadomością też muszą żyć.

Na zdjęciu: scena ze spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji