Artykuły

"Parsifal" - więcej niż rekolekcje

"Parsifal" w reż. Georga Rooteringa w Operze Wrocławskiej. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Kiedy po premierze "Parsifala" we Wrocławiu opadła kurtyna, ręce w ogóle nie składały mi się do oklasków. Bynajmniej, nie dlatego, że przedstawienie było słabe. Czułem, że nie wypada, że jakoś tak niezręcznie klaskać po wielkopiątkowym misterium. Dopiero, po chwili przypomniałem sobie, że kompozytor prosił, aby między aktami nie klaskać.

Wrocławska inscenizacja "Parsifala" jest trzecią w powojennej historii polskiej opery. Po raz pierwszy dzieło Wagnera wystawiła w 1993 roku Opera Narodowa w Warszawie. Reżyserował Klaus Wagner. W1999 roku "Parsifal" pojawił się na afiszu Teatru Wielkiego w Poznaniu i pozostał w repertuarze do 2005 roku. Zagrano 15 przedstawień. Każdego roku "Parsifal" obwieszczał Pod Pegazem Wielki Tydzień, bo w tym właśnie czasie był grany.

Vera Baniewicz, która śpiewała w poznańskiej inscenizacji partię Kundry, opowiadała mi, że przez wiele lat Wielki Piątek kojarzył się jej z "Parsifalem", bo zawsze gdzieś w Niemczech była zapraszana do wykonania tej pięknej roli. To taka tradycja niemiecka. Minęło sześć lat i znowu w Polsce można zobaczyć "Parsifala". Tym razem we Wrocławiu (między innymi dzisiaj, początek o godzinie 18).

"Parsifal" to dzieło filozoficzne o ofierze i odkupieniu, ale również opowieść o poszukiwaniu człowieczeństwa. Służą temu niekończące się, wysnuwające jedna z drugiej, melodie. Nasycone, niezwykle piękne, podniosłe, momentami nieznośnie patetyczne, a jednak trzymające w napięciu... Tytułowy bohater, prostaczek wywiedziony z arturiańskich legend, wędruje po świecie w poszukiwaniu sensu życia. Georg Rootering w swojej inscenizacji odsunął jakby na dalszy plan sensy metafizyczne dzieła. Nadał mu bardziej wymiar ludzki, egzystencjalny, o czym świadczy chociażby wykorzystanie włóczni, którą przebito bok Jezusa czy mitycznego kielicha z Ostatniej Wieczerzy raczej jako rekwizyty tylko. Bardziej po ludzku potraktował też rycerzy św. Graala. Reżyser świadomie postanowił rozszerzyć wielkopiątkową perspektywę misterium operowego, nadając mu wymiar bardziej uniwersalny. W konsekwencji zabrakło mi trochę tej niesamowitej magii, która otacza właśnie kielich strzeżony przez zakonników św. Graala. Przeszkadzała mi też "wirująca" scenografia Lukasa Nolla, zwłaszcza w I i II akcie. Najciekawszy teatralnie okazał się akt środkowy, w którym dochodzi do spotkania Parsifala i Kundry, w którym Parsifal zaczyna rozumieć, czym jest miłość do kobiety, a czym jest miłość do Boga. Przestaje też być prostaczkiem z I aktu, który nie rozumie otaczającego go świata.

Wystawienie "Parsifala" to próba dla teatru. Opera Wrocławska główne role powierzyła solistom gościnnym. Podobał mi się Michael Baba, który jest wręcz stworzony do śpiewania tej roli. Rozczarował mnie Johann Tilli jako Gurnemanz. Miałem wrażenie, że w III akcie straci głos. Thomas Gazheli śpiewał bardzo dobrze, ale był całkowicie pozbawiony charyzmy przynależnej Amfortasowi. Evgeniya Kuznetsova natomiast chyba za wcześnie zgodziła się zaśpiewać partię Kundry. Zabrakło jej "mroku" i szaleństwa w głosie...

Przepełniona mistyką muzyka, bogactwo znaczeń i sensów, często ukrytych, pozwalają smakować "Parsifala". Jego emo-cjonalizm idzie w parze z mądrością, mistycyzm z uniwersalizmem... Kiedy nawet czasami nie podoba się jakiś głos śpiewaka czy zabieg reżysera, wystarczy zamknąć oczy i słuchać muzyki Wagnera. To coś więcej niż wielkopostne rekolekcje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji