Artykuły

Odeszła osobowość

O niektórych mówi się, że radio jest ich drugim domem. Dla Ewy było pierwszym - mówią o EWIE LUBOWIECKIEJ jej koledzy z Radia Opole. Długoletnia dziennikarka, aktorka słynnego Teatru 13 Rzędów Jerzego Grotowskiego zmarła w środę w szpitalu. Miała 71 lat.

Pochodziła z Krakowa, do Opola ściągnął ją Ludwik Flaszen, by grała w słynnym teatrze Grotowskiego. Grała w jego najważniejszych przedstawieniach, ale katorżniczej i wycieńczającej psychicznie pracy w teatrze nie wytrzymała długo. Podobnie jak Maja Komorowska, odeszła, kiedy zaszła w ciążę, zresztą Grotowski był zdania, że aktorka w ciąży powinna odejść, bo nie jest w stanie już całkowicie poświęcić się teatrowi.

Urodziła córkę Kasię, a zawodowo całkowicie poświęciła się radiu. Doskonale tam pasowała - ze swoją unikatową barwą głosu, bezbłędną dykcją, gruntowną wiedzą o literaturze, o sztuce, w końcu z kindersztubą w starym stylu, stała się jedną z bardziej charakterystycznych osobowości radia. Prowadziła m.in. programy o poezji czy o muzyce. Czasem żartowała o sobie, że jest "radiotką", tak bardzo była zaangażowana w pracę w radiu.

- Była damą, prawdziwie skromna i autentycznie życzliwa dla innych. Chociaż jeśli te jej cechy były brane za słabość, to szybko potrafiła pokazać też, że to mylne wrażenie - wspomina poeta Harry Duda, który wraz z Lubowiecką przez dwanaście lat współtworzył program Glossatorium. - Miała silną osobowość i zawsze była niezależna w poglądach. Nie lubiła tego wszystkiego, co można by nazwać "republiką kolesiów". Chociaż sama działała w pierwszej "Solidarności", nigdy nie oczekiwała niczego w zamian. I nic nie dostała. Miała też silny instynkt społeczny i niektóre zjawiska, które obserwowała w Polsce, sprawiały jej naprawdę cierpienie - dodaje.

- O niektórych mówi się, że radio jest ich drugim domem. Dla niej było pierwszym, a prawdziwy dom był drugim domem - opowiada z kolei Marta Adaszyńska, koleżanka z radia. - Była rzetelna i niezwykle uczciwa, ale też charakterna. Potrafiła wszystko szybko zripostować, ale też powiedzieć coś bez ogródek komuś bliskiemu, po to tylko, by postawić go na nogi - dodaje.

Lubowiecka od czasu, gdy została wysłana na emeryturę, stopniowo coraz bardziej zaczęła się izolować od dawnego otoczenia. - W ostatnim czasie w ogóle nie wychodziła już z domu. Udało mi się wyciągnąć tylko raz, na koncert Macieja Zembatego, którego bardzo lubiła, w innych przypadkach zawsze mnie zbywała. A kiedy ją odwiedzałam, nie chciała niczego, tylko ewentualnie papierosy. Bardzo dużo paliła, pomimo tego, że przez całe życie miała problemy z płucami - opowiada Adaszyńska.

W ubiegłym tygodniu źle się poczuła, kiedy wstała w nocy, upadła, potłukła się. Lekarz, który został wezwany, zdecydował, by przewieźć ją do szpitala. Wczoraj zmarła. - Ciągle nie mogę w to uwierzyć - załamuje głos jej córka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji