Artykuły

Chleb i woda

Próbowano już udowadniać, że Dante skonstruował "Boską komedię" na kształt krzyża. To znaczy, ze gdyby narysować diagram poematu, tworzyłby on krzyż. Wyliczano, jak dalece ścisła jest ta scholastyczna koncepcja. Nie wiem, czy Szajna ją znał i czy świadomie do niej nawiązał, budując na widowni ów krzyż dantejski: zespół schodów i pomostów, wiodących z balkonu na scenę (ramiona pomostów poprzecznych sięgają bocznych drzwi sali) i wraz z nią służący za miejsce akcji. Tak to w każdym razie wygląda, a w atmosferę przedstawienia widzowie wprowadzeni zostają już w foyer (warszawskiego Teatru Studio), gdzie oczekują ich postach Charona i Cerbera.

O "Boskiej komedii" pisał Olof Lagercrantz, że "...ma charakter wizji i rozgrywa się tyleż w czasie, co pozaepokowo. Komedia dzieje się(...) właśnie teraz, należy do momentu obecnego w tym samym stopniu, co deszcz, który właśnie pada..." I napisał jeszcze: "nie jest to książka do czytania, lecz raczej życie do przeżycia".

W przedstawieniu pt. "Dante", którego prapremiera odbyła się we Florencji i została tam przyjęta entuzjastycznie, Józef Szajna wykorzystując fragmenty "Boskiej komedii" umieścił wizję Dantego we własnej wizji poematu, w wizji artysty współczesnego, dokumentując słuszność cytowanych uwag Lagercrantza w sposób tak przejmujący, ostateczny i doskonały, że ktoś, kto już miał lub będzie jeszcze miał sposobność ten spektakl obejrzeć, a raczej wziąć w nim udział, bo jest on właściwie obrzędem - nie zapomni go do końca życia.

Chylę czoła przed Szajną. Uważam, że wszystkie dotychczasowe prace artysty, ogarniętego tragiczną obsesją, były kolejnymi stopniami prowadzącymi na szczyt, na który wstąpił wraz z "Dantem", dając w tym widowisku-obrzędzie najczystszy i najpełniejszy wyraz swym talentom i obsesjom, jeszcze wysublimowanym.

*

Miarowy stuk Charonowej kołatki rytmicznie otwiera bramy piekieł, po których to on, Charon, zamiast Wergiliusza, będzie przewodnikiem. Ożyje też wkrótce Beatrycze, zastygła przedtem jak biały posąg na scenie, a scena jest kosmosem. Potem, na samym końcu, scena stanie się empireum z cudowną, fenomenalną wizją świetlistych "Trzech Obręczy". Ale wcześniej przemówią duchy, zagrają obrazy, posłyszymy znajome fragmenty przekładu Porębowicza.

Tworzyć, znaczy wybierać. Szajna wybrał z ogromnego poematu te urywki, które dziś najplastyczniej ukażą nam tragiczny los człowieka. A gdy już sam Dante wypowie bolesne oskarżenie - losu, czy ludzi? - wtedy apostołowie i ewangeliczne niewiasty zstąpią pomiędzy widzów, niosąc srebrzyste miednice i zapraszając do rytualnego obmycia rąk. To jest genialne.

*

My wszyscy, którzy przeszliśmy przez rozliczne piekła, a nie zawsze pozwalano nam potem umyć ręce, jesteśmy szczególnie skłonni do nabożnego, chciałoby się powiedzieć, przyjęcia tej sceny niezwykłej, o wstrząsającej wymowie. Gdyby jeszcze istniał, to w tej chwili zniknąłby wszelki podział między przeżyciem aktora i widza, to teraz rozpoczęłoby się - tak, jak w rzeczywistości rozpoczęło się znacznie wcześniej - pełne poczucie współuczestniczenia wszystkich obecnych na sali. Współuczestniczenia w "condition humaine", u kresu której nieuchronnie czeka śmierć.

Nie należy przecież zapominać, że wszystkie postacie, które oto poruszają się wśród nas, to mieszkańcy zaświatów, że jeden jedyny Dante-Pielgrzym i Dante-Narrator należy jeszcze do świata żyjących. I tylko jemu może dać jeszcze promyk nadziei, tylko jego może uratować wiara, może go też uratować "L'Amor che move it sole e l'eltre stelle" - "miłość, co słońce porusza i gwiazdy".

A nas? W scenariuszu Szajny nie ma tych słów, kończących "Boską komedię". Żal ich, ale Szajna słusznie z nich zrezygnował.

Niezbyt dawno temu, w tej samej sali Teatru Studio, w której dzisiaj aktorzy podają widzom wodę do obmycia rąk, występujący tu gościnnie młodzi Amerykanie rozdawali po kawałku świeżego, ciepłego jeszcze chleba. Tamta chwila musiała mi się przypomnieć, gdy zanurzałem palce w miednicy, podsuniętej przez Marię czy Magdalenę, choć nie można było nawet porównać szlachetnych wprawdzie, lecz nieporadnych występów ludzi z "Bread and Puppet Theatre" z wydarzeniem, którego teraz byłem świadkiem i uczestnikiem. Podany wówczas chleb zastąpił w pewnym Stopniu to, czego brakowało sztuce amerykańskich studentów. Obecne arcydzieło Szajny jest samo najpożywniejszym chlebem nowego teatru, tym, chlebem, którego tak bardzo łakniemy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji