Wrocław. Wielki powrót Wagnera
To będzie niemałe wyzwanie dla nowicjuszy, a prawdziwa uczta dla koneserów. Sobotnie premiera "Parsifala" w Operze Wrocławskiej na ponad cztery godziny zabierze nas w inny świat.
Zdaniem reżysera przedstawienia - Georga Rooteringa - libretto tej opery literacko można porównać do "Fausta" Goethego. "Parsifal" to ukoronowanie artystycznego dorobku Ryszarda Wagnera. Niemiecki kompozytor pracował nad nim ponad dwie dekady, a premierę tradycyjnie zaplanował w stworzonym specjalnie na potrzeby wystawiania jego dzieł teatrze w bawarskim mieście Bayreuth.
Misterium sceniczne, jak nazwał je sam autor, jest historią opartą na rycerskim eposie Wolframa von Eschenbacha z XIII w. Opowiada o prostym młodzieńcu - Parsifalu - który dzięki swojej odwadze zyskuje dostęp do Świętego Graala i ratuje przed śmiercią króla Amfortasa. Z rycerskiej opowieści Rootering postanowił wyciągnąć to, co ważne dla współczesnego człowieka - poszukiwanie własnej tożsamości i sensu życia w pędzącym świecie.
Wrocławskich widzów, którzy w 2006 roku w Hali Stulecia mieli okazję oglądać Wagnerowską tetralogię "Pierścień Nibelunga", nie powinna przerazić długość "Parsifala".
- Podczas tamtego spektaklu mnóstwo ludzi przerażała wizja spędzenia sześciu godzin na twardych siedzeniach, więc przynosili ze sobą poduszki. Okazało się, że opera tak ich wciągnęła, że zapominali o niewygodach - wspomina Tomasz Szreder, który prowadził wówczas orkiestrę. Dyrygent współpracował również przy "Parsifalu". Nad premierowymi spektaklami kierownictwo muzyczne objął jednak Austriak Walter E. Gugerbauer.
Dzisiejsza premiera "Parsifala" jest drugą w historii Wrocławia. Po raz pierwszy w historii opery wrocławskiej dzieło Wagnera wystawione zostało w roku 1914 - dokładnie 30 lat po śmierci kompozytora. Wcześniej prawo do wystawiania "Parsifala" miał tylko teatr w Bayreuth.
Premierowe spektakle 16, 17 i 21 kwietnia o godz. 18.