Artykuły

Kłopoty pięknej Filissy

Poza Wrocławiem nieczęsto można obejrzeć, wrocławski Teatr Pantomimy H. Tomaszewskiego. Krajowa publiczność musi się zadowolić telewizyjnym przekazem, a o tym, co się w Pantomimie czy z Pantomimą dzieje, informują prasowe doniesienia ze świata. Cóż, unikalny to zespół, o renomowanej randze, nic zatem dziwnego, że "eksportowy".

Światową karierę polscy mimowie zrobili dość szybko. Już w rok po założeniu Teatru, w 1957 r., przyjechali z Moskwy ze złotym medalem. I zaczął się artystyczny podbój świata! Występy w dziesiątkach krajów różnych kontynentów, przed różnojęzyczną publicznością, dla której ten rodzaj teatru bywa dostępny właśnie dzięki eliminacji słowa. Ale na marginesie malutka uwaga: nie sądźmy, iż język pantomimy jest całkowicie uniwersalny! W niektórych starych kulturach ruchy i gesty są od wieków skodyfikowane, opatrzone określonymi podtekstami. Potrafi odczytać te bezbłędnie tylko własna, wtajemniczona publiczność. Gdyby swym lokalnym szyfrem zaczęła odczytywać to, co przedstawiają nasi mimowie, mogłyby się zdarzyć zabawne nieporozumienia. Na przedstawieniu "Menażerii cesarzowej Filissy" panuje między artystami a widownią zabawne porozumienie. Przedstawienie powołane do istnienia przez Henryka Tomaszewskiego jako błazenada mimiczna osnuta na kanwie "Cesarzowej z Nowej Fundlandii" Wedekinda, ma nas po prostu rozweselić wypróbowanym jarmarczno-cyrkowym sposobem.

Oto piękna Filissa - Danuta Kisiel-Drzewińska, dotąd grzeczne dziewczę, rzuca na ziemię ukochaną laleczkę! Domyślamy się, iż protestuje: "Nie jestem dzieckiem!". Zmartwiona Ochmistrzyni, Krystyna Marynowska, boi się wręcz o zdrowie młodej pani. Za chwilę wezwie lekarza... Aktorstwo głównej bohaterki jest tak znakomite, że każdy z widzów domyśla się powodu "choroby", nim jeszcze Medyk Nadworny wypisze Receptę na... zamążpójście.

No i potem zaczyna się poszukiwanie kandydata! Filissa nie urządza jednak ani turniejów rycerskich, ani - jak w bajkach bywa - nie karze spełniać pretendentom do ręki i tronu żadnych dziwnych życzeń. Jedyną próbą jest "próba loża". O zgrozo! Nie wytrzymuje jej ani wyrafinowany Casti Piani - przyjaciel markiza de Sade, ani pewny siebie wojak Napoleon Większy, ni widoczny na zdjęciu 2 Max Pipifax-żongler, w którego wcielił się Jerzy Kozłowski. Próżno rozwijają swe zawodowe umiejętności inni reprezentanci cyrkowej braci: pogromca, siłacz.

Duże wrażenie na dworzanach Cesarzowej i na publiczności wywołuje nadejście Hidalla-hipnotyzera, Zdzisława Starczynowskiego. Ledwie wywołał Medium, mija osłupienie i piękna Filissa dalej realizuje lekarskie wskazania w otoczeniu już całkiem współczesnym. Po motocyklu, na którym zjawia się Czarny Anioł, na scenie po raz drugi widzimy akcent naszych utechnicznionych czasów: wchodzi robot. Bynajmniej nie jako rekwizyt, ale ...

Taka to pointa widowiskowa, w której zawarta jest futurologiczna prognoza, że postęp techniczny nie przyniesie szczęścia w miłości - głosi skierowane do Szanownej Publiczności słowo drukowane, jedynie dopuszczalne w teatrze bez słów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji