Artykuły

Tylko dla dorosłych

W ROKU 272 przed naszą erą rzymscy wojownicy podczas zdobywania Tarentu wzięli do niewoli pewnego greckiego aktora imieniem Andronikus. Przewieziono go do Wiecznego Miasta, gdzie przez ród Liwiuszów został obdarzony za jednym zamachem wolnością i nazwiskiem. W 240 roku po raz pierwszy przypisany do społeczności rzymskiej Liwiusz Andronikus wystawił, skomponowaną według greckich wzorów tragedię, zdobywając tym sposobem uwielbienie publiczności i wieczną sławę. Kiedy zaś, skutkiem zbyt częstych występów (nadmiernego chałturzenia - jakbyśmy dziś powiedzieli), stracił głos - senat nadał mu przywilej grania niemo. Towarzyszący mu chłopiec, pod akompaniament fletnisty, recytował tekst sztuki, podczas gdy Andronikus grał całym ciałem. Rzymianom spodobało się to nowe widowisko, z grecka zwane pantomimą, tak bardzo, że pozwolili jej z czasem zająć uprzywilejowane miejsce w życiu Miasta.

Tak powstała pantomima rzymska. Polska - zrodziła się przed kilkunastu laty i jest dziełem Henryka Tomaszewskiego: aktora, tancerza, mima, reżysera, inscenizatora, twórcy wielu choreodramów, wychowawcy znakomitych aktorów "niemej sztuki". Znany w szerokim świecie (właśnie wrócił z występów w USA) Teatr Pantomimy Wrocławskiej co roku przybywa do Warszawy. Ostatnio nawet - szczęściem - odwiedziny te stają się jeszcze częstsze. Od połowy kwietnia Tomaszewski występuje na scenie Teatru Żydowskiego. Pokazał już znany z poprzednich lat "Sen nocy listopadowej", pokazał "Suknię", pokazał "Odejście Fausta" - teraz pokazuje spektakl lżejszej kategorii, który sam nazwał pantomimiczną błazenadą: "Menażerię Cesarzowej Filissy".

Przed osiemdziesięciu laty Frank Wedekind, jeden z prekursorów niemieckiego ekspresjonizmu, napisał scenariusz pantomimy pt. "Die Kaiserin von Neu Fundland", która jednak nie doczekała się realizacji scenicznej. Z tego to źródła zaczerpnął Tomaszewski pomysł, dopuszczając równocześnie do udziału, w charakterze drugiego wspólnika, Aleksandra Fredrę. Fredro - jak wiadomo - prócz nieco krotochwilnych, lecz w gruncie umoralniających komedii, za młodych, junackich lat wojaczki pod napoleońskimi orłami i lwowskich hulanek napisał sporo frywolnych wierszyków. Większość z nich do dziś dnia nie została wydana w trosce o moralność czytelników. Czołowym dziełem tego nurtu jest niezwykle sprośny i zabawny zarazem poemat o księżniczce dla której jej królewski ojciec poszukuje męża. Czyni to zresztą w drodze turnieju męskich sprawności licznego grona kandydatów. Otóż u Fredry owa księżniczka (nawet jej imienia nie odważam się wymienić na tych łamach) została wyposażona w zasób niewyczerpanych potrzeb seksualnych. Kochający ojciec bezskutecznie sprowadza przez heroldów młodej damie zastępy kochanków, obiecując temu który zdoła zaspokoić chuci córeczki połowę królestwa i rękę panienki wraz z przynależnościami.

W koncepcji Tomaszewskiego bohaterka Wedekinda i Fredry, reprezentantka świata żądzy, wiecznej płci, płodności i nienasyconych pragnień zamienia się w obdarzoną nim romańskim kompleksem "osobę z towarzystwa", którą coraz bardziej deprawują niewydolni partnerzy, by wreszcie przemienić w femme fatale, groźną modliszkę niszczącą kolejnych samców w coraz bardziej perwersyjnych układach erotycznych.

W gruncie rzeczy wszystko jest zabawą, nie socjologiczną rozprawą, czy filozoficzną przypowiastką. Nie szukajmy tu więc zbyt wiele, lecz cieszmy się znakomitą, na granicach wirtuozerii, sztuką wrocławskich mimów. Zespołu o klasie światowej, a nawet więcej: klasie światowej czołówki. Bezbłędnego technicznie, zdyscyplinowanego, obdarzonego talentem i pracowitością. Mimo iż jest to zespół wyrównany, to przecież jasnym blaskiem błyszczy w nim sztuka samej Cesarzowej czyli Danuty Kisiel-Drzewińskiej. Z prawdziwą satysfakcją można obserwować jak ta wybitna artystka z premiery na premierę rozwija się, jak szlifuje swą technikę i pogłębia wrażliwość, jak poszerza zakres środków wyrazu.

Tylko brak miejsca powstrzymuje mnie do wymienienia reszty występujących artystów, którym zawdzięczamy ten piękny i zabawny zarazem spektakl. Inscenizacja Henryka Tomaszewskiego - jak zwykle sprawna, pełna pomysłów i dowcipu. Pogratulować!

Pragnąłbym jeno przestrzec szczególnie dbałych o wychowanie estetyczne rodziców, by nie naśladowali mych przyjaciół, którzy zwabieni baśniowym tytułem spektaklu postanowili zaprowadzić na "Menażerię Cesarzowej Filissy" swą 10-letnią córeczkę. Mimo że ponoć "nasi milusińscy" mogą dziś niejednokrotnie wprowadzać w życie swych rodziców, nie jest to przecież przedstawienie dla młodzieży. A już na pewno nie dla dzieci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji