Artykuły

Łódź. Wychodzili albo oklaskiwali

W sobotę na Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych zawrzało. Jedni widzowie wychodzili w trakcie spektaklu, inni - długo nagradzali twórców brawami. Kontrowersyjny spektakl to wyreżyserowany przez Maję Kleczewską "Babel" austriackiej noblistki Elfriede Jelinek w adaptacji Teatru Polskiego z Bydgoszczy.

Twórczość Jelinek charakteryzuje się demaskatorską krytyką współczesnej rzeczywistości. Jest wulgarna, obrazoburcza, niespodziewanie łączy styl wysoki z niskim, gra z konwencją.

Trudno jest odpowiedzieć na pytanie o treść "Babelu". To afabularny tekst, który co chwilę na nowo się dekonstruuje. Widz wciągnięty jest w niego jak w grę, do której Jelinek raz go zaprasza, raz odpycha. Wyłaniającymi się ze sztuki tematami są przeze wszystkim wojna i okrucieństwo. Wokół nich - nawiązania do religii i popkultury.

W realizacji Kleczewskiej na scenie obserwujemy biblijną wieżę Babel, gdzie pomieszane ze sobą ludzkie sprawy i języki powodują permanentny zamęt uniemożliwiający elementarne porozumienie. Historie matek cierpiących po śmierci synów na wojnie, obłęd chorych psychicznie, sceny nawiązujące do zmartwychwstania Jezusa Chrystusa i koncert rockowy następują po sobie nie nawiązując bezpośredniego dialogu.

Spektakl trwa trzy godziny. Jest głośny, agresywny, czasem kiczowaty, przez co wywołuje skrajne reakcje widowni. W trakcie przedstawienia, gdy jedni widzowie bili brawo, inni wiercili się na krzesłach. Około piętnastu osób wyszło w trakcie, a gdy zapaliły się światła i aktorzy kłaniali się publiczności, wielu widzów podniosło się z krzeseł i wyszło, nie zwracając na nich uwagi. Inni - oklaskiwali aktorów tak długo, że ci musieli wracać na scenę cztery razy.

Zgodnie ze zwyczajem Festiwalu, po spektaklu reżyserka i aktorzy spotkali się z widzami. Nie mogło oczywiście zabraknąć pytania o ich interpretację takich reakcji widowni. Reżyserka mówiła: - Często spotykają nas skrajne reakcje, od opuszczania sali po owacje na stojąco. Sposób odbioru sztuki jest indywidualny. Zawarte w niej treści muszą ścierać się ze światopoglądem widza.

- Te "wyjścia" są wyrazem niezgody na pokazywane przez państwa, jako pośredników Jelinek, treści - dopowiedział jeden z widzów.

Wybór tekstu reżyserka argumentowała w duchu autorki: - U Jelinek jest tak, że wszystko ją obchodzi, wszystko jest dla niej ważne, zwraca uwagę na detale i drąży je. Ja też mam taką potrzebę. Pokazujemy na scenie wojnę i to nie szkodzi, że dziś, tutaj, w Polsce nie czujemy jej bezpośrednio. Dla mnie to nie ma znaczenia, że konkretna wojna jest gdzieś daleko. To, że coś przydarza się komuś na świecie oznacza dla mnie, że dotyczy to wszystkich ludzi. Chcę pokazywać to w teatrze.

Po trzygodzinnym spektaklu aktorzy wyglądali na bardzo zmęczonych, mówili więc niewiele. Gdy już się odzywali, rzucali raczej pojedyncze zdania. Michał Jarmicki opowiadał o trudnościach pracy nad tekstem: - Zarówno język, jak i radykalność tematów, którymi posługuje się Jelinek, powoduje w aktorze dystans. Słowa więzną w gardle, dławią. Trudno jest pracować nad takim tekstem, bo w codziennym życiu nikt z nas nie powiedziałby czegoś takiego. To poważna bariera, "Babel" trzeba bardzo długo oswajać.

Spotkanie należało do najkrótszych podczas tegorocznej edycji Festiwalu. Szkoda, że brakło w nim głosów tych, którzy wyszli w trakcie. Dowiedzielibyśmy się wtedy, czy spektakl rzeczywiście obraził ich uczucia religijne, czy naruszył wartości moralne, czy był niezrozumiały, czy może po prostu znudził.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji