Artykuły

Ewolucja w Teatrze na Plaży

- Dobrze się czuję między tabelkami, wykresami, pasywami i aktywami, ale jednocześnie potrzebuję sztuki i teatru. Przez dziesięć lat pracy w Stacji Szamocin udawało mi się idealnie to łączyć. Ale tam byłam na swoim. Bycie organizatorem instytucji kultury już zobowiązuje. Z wielu rzeczy będę musiała zrezygnować - mówi Ida Bocian, nowo wybrana menadżer Teatru na Plaży w Sopocie.

Magdalena Hajdysz: Do Sopockiej sceny ściągnęła cię reżyserka Ewa Ignaczak. Razem tworzyłyście program tej sceny, realizowałyście wspólne projekty. Czy wybór twojej osoby na stanowisko menadżera oznacza, że nic się w tej instytucji nie zmieni?

Ida Bocian* - Jestem zwolenniczką ewolucji, a nie rewolucji. Napisana przeze mnie koncepcja działalności Off de BICZ jest w pewnym sensie rozszerzeniem bazy, która tutaj funkcjonuje. Zakładam kontynuację i robię to w pełni świadomie. Przyszłam tutaj z zewnątrz i nie mogę nie brać pod uwagę tego, co działo się do tej pory. Skoro mój projekt został wybrany większością głosów komisji konkursowej, znaczy, że wygrała opcja ewolucyjna. Będzie więc to, co do tej pory, ale śmielej i na wyraźnie określonym poziomie.

Czy w swojej koncepcji wykorzystałaś jakieś pomysły, które powstały w Sopockiej Scenie wcześniej, ale nie zostały dotąd zrealizowane?

- Tak, również takie, które pojawiały się tylko w rozmowach, a z różnych powodów nie miały szansy zaistnieć. Teraz jest dobry czas, żeby do nich wrócić. Nawet, jeśli miałoby się skończyć tylko na trzymiesięcznym okresie próbnym, zrobię, co w mojej mocy, by zdziałać jak najwięcej.

Jaka jest twoja koncepcja artystyczna dla tej instytucji?

- Chciałabym, żeby Sopocka Scena Off de BICZ nie tylko kontynuowała swoją działalność teatralną, ale również była miejscem, które wspiera szeroko pojęta sztukę performatywną. Współpraca z aktorami i reżyserami nie będzie odbywała się na zasadzie etatów, ale umów rezydencyjnych, które ściśle określałyby warunki współpracy sceny z artystami. Również na zasadzie konkretnych umów scena mogłaby wspierać wybrane produkcje tych teatrów. Zatrudnienie artystów na zasadach podobnych jak w teatrach instytucjonalnych, przy założeniach finansowych, jakie mamy, nie byłoby możliwe. Oczywiście wszystkie teatry, które obecnie u nas działają, sa do tej rezydencji zaproszone. Będziemy jednak otwarci na rezydencje czasowe również dla młodych twórców. Chciałabym, żeby Sopocka Scena była miejscem mocno kształtującym gusta. Wzorcem są tu dla mnie instytuty teatralne na zachodzie, które nie tylko produkują, ale animują i wspierają działalność teatralną. Za parę lat Sopocka Scena Off de BICZ powinna też stać się instytucją samodzielną. Jeżeli budżet się rozrośnie i osiągnie pewien pułap, będzie możliwość rozdzielenia nas z Bałtycką Agencja Artystyczną, w ramach której teraz działamy. Nie dlatego, że źle nam się współpracuje. Organizacje działające w ramach BART-u, jak Polska Filharmonia Kameralna i chór Mundus Cantat, rozrastają się i z roku na rok mają coraz większy budżet przyznany od miasta, obecnie sporo większy od naszego. A przy wnioskach na ministerialne projekty często nawzajem się blokujemy i często okazuje się, że trzeba wybierać, albo stosować zasadę kto pierwszy, ten lepszy, bo występujemy w ramach jednej instytucji.

Na czym oparty był twój plan finansowy? Pojawia się w nim między innymi prognoza zwiększania udziału Urzędu Miasta w finansowaniu działalności Sopockiej Sceny. Na świecie raczej odchodzi się od tego typu rozwiązań w kierunku finansowego usamodzielniania się instytucji kultury.

- Założenia finansowe przyjęłam na cztery lata. To był po prostu bardzo skrupulatnie wyliczony biznesplan na rozwój tej instytucji. Zakładał więc stopniowy, systematyczny wzrost budżetu, ale to nie będą duże skoki. Zaplanowałam zwiększenie dotacji od miasta w przyszłym roku o 100 tys. zł, w kolejnym np. o 50 tys. zł. Planowany budżet na ten rok, to 750 tys. zł - w tym są wpływy zarówno z miejskiej dotacji, jak i z biletów, sprzedaży spektakli oraz dotacji zewnętrznych (m.in. z Ministerstwa Kultury) - i jest wielce prawdopodobne, że taki będzie. Oczywiście jest to wersja realistyczno-optymistyczna. Uważam jednak, że jeśli instytucja odnosi sukcesy, to ma możliwość ubiegania się w przyszłości o większe dofinansowanie ze strony miasta. To jest jak dobra inwestycja - jeśli przynosi wymierne efekty, to może warto dołożyć kolejnych kilka złotych?

Jako menadżer Teatru na Plaży masz zakaz prowadzenia w jego budynku własnej działalności twórczej. Czy to dlatego, ze musiałabyś sama zatwierdzać do realizacji swoje spektakle?

- O tym, że taki wymóg istnieje, dowiedziałam się właściwie dopiero dzisiaj. To dla mnie bardzo trudna decyzja. Dobrze się czuję między tabelkami, wykresami, pasywami i aktywami, ale jednocześnie potrzebuję sztuki i teatru. Przez dziesięć lat pracy w Stacji Szamocin udawało mi się idealnie to łączyć. Ale tam byłam na swoim. Niezależność organizacji pozarządowych, mimo ogromnego trudu zdobywania pieniędzy, jest nie do przecenienia pod tym względem, że możesz robić wszystko, co wymyślisz. Bycie organizatorem instytucji kultury już zobowiązuje. Z wielu rzeczy będę musiała zrezygnować. Ale nie zatwierdzałabym sobie sama spektakli. Według mojej koncepcji, zgłoszonej do konkursu, za zatwierdzanie projektów artystycznych będzie odpowiedzialny kurator programu artystycznego. Mówię o kuratorze, a nie np. kierowniku, bo ma to być osoba, która również kształtuje gusty, podobnie, jak w galeriach czy instytutach sztuki wizualnej. To ktoś, kto promuje, poleca, inwestuje w konkretne projekty, powstające na naszej scenie. Zaczynając od tych, które dotąd funkcjonowały w Off de BICZ, jak Teatr Zajechał, Lekcje teatralne czy Akademia Teatralna, której działania na razie skoncentrowane są na Litwie. Uważam, że to miejsce zobowiązuje. Nie tylko ze względu na dotychczasowe działania Off de BICZ, ale tez tradycję Teatru Atelier im. Agnieszki Osieckiej, działającego w budynku teatru na Plaży. Chciałabym, żeby współpraca miedzy Sopocką Sceną a teatrem Atelier była coraz bardziej ścisła. Chcę m.in. zaprosić Andre Ochodlo do grania w ciągu roku.

Rozumiem, że Teatr Atelier jest otwarty na współpracę z wami?

- Mam wrażenie, że coraz bardziej. Trzeba współpracować - to tylko kwestia klarownych ustaleń. Dotyczy to też Klubu Atelier, w którym odbywa się wiele wydarzeń kulturalnych. Do tej pory nie do końca to koordynowaliśmy, każdy robił swoje. A działamy w jednym budynku i powinniśmy się nawzajem wspierać. Nie chodzi jednak o to, że jako menadżer Teatru na Plaży, będę wchodziła z butami w program artystyczny niezależnej organizacji pozarządowej, jaką jest Fundacja Art. 2000.

*Ida Bocian - menadżer kultury, dramatopisarka, aktorka i reżyser teatralny.

Na zdjęciu: Ida Bocian w "Spowiedzi w drewnie", Teatr Stacja Szamocin

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji