Artykuły

G(ł)odna życia

Mirosławie Sobik udało się stworzyć niezwykle przejmującą kreację, niepozostawiającą widza obojętnym - o spektaklu "Gody życia" w reż. Iwony Kempy w Teatrze im. Horzycy w Toruniu pisze Sylwia Lichocka z Nowej Siły Krytycznej.

W tym roku mają miejsce obchody 90-lecia sceny polskiej w Toruniu. Dla uczczenia tej rocznicy obecny sezon ma charakter "arcypolski", a kolejną premierą uświetniającą jubileusz są "Gody życia" według Stanisława Przybyszewskiego. Dramat, wydawałoby się, już ostatecznie skazany na wieczne zapomnienie, ponownie wydobyła na światło dzienne Iwona Kempa, dokonując jego ciekawej interpretacji. Umieszczając akcję w fenomenalnej przestrzeni - scenografia została zbudowana z dwóch szarych ścian wytyczających przestrzeń gry - uwolniła ją od skojarzeń historycznych. Surowa sceneria, sprawiająca wrażenie niezwykle przytłaczającej i przygnębiającej, okazała się znakomitym tłem do wyeksponowania gry aktorskiej. Aktorzy w szarych, jednolitych strojach odcinali się od tła o podobnej barwie wyłącznie przy pomocy podejmowanych działań, ekspresji, mimiki.

Główna bohaterka, Hanka Bielska (w tej roli Mirosława Sobik), chcąc pozostać w zgodzie ze samą sobą, porzuca córeczkę oraz niekochanego męża i odchodzi z kochankiem, Wacławem Drwęskim. Mirosławie Sobik udało się stworzyć niezwykle przejmującą kreację, niepozostawiającą widza obojętnym. Spotykamy ją w dwa lata po tym zdarzeniu jako matkę udręczoną tęsknotą za dzieckiem. Nie potrafi myśleć o niczym innym, chodzi wiecznie zamyślona, nieczuła na pieszczoty kochanka i odgrodzona od świata coraz grubszym murem. Jej cierpienie jest wręcz namacalne i spowija wszystko dookoła niczym gęsta mgła. Hanka stoi na granicy obłędu. Sama nie do końca uświadamia sobie, że tkwi w niej jakiś dziwny głód, który pcha ją naprzód, lecz którego nigdy nie będzie w stanie zaspokoić. Ów głód życia, pełni, niezależności jest motorem jej działań, a pozostając nienasycony, zmusza do podejmowania kolejnych działań. To dlatego ucieka z Wacławem, upaja się muzyką Janoty i jedzie na spotkanie z córką.

Ciekawym zabiegiem reżyserskim było budowanie spektaklu w oparciu o jednoczesną obecność na scenie wyłącznie dwójki aktorów. Taki zamysł pociągnął za sobą ingerencję w tekst dramatu, jednak jeszcze wyraźniej ukazał opozycję głównej bohaterki wobec reszty świata i jej zmagania z rzeczywistością. Hanka stanowi idealny wręcz przykład jednostki nieprzystosowanej, pozostającej w ciągłym konflikcie ze społeczeństwem. I choć kwestia zderzenia wyjątkowej osobowości ze zbiorowością bezwzględnie egzekwującą własne prawa interesowała młodopolskich twórców, również dzisiaj jest aktualna. Toruńska inscenizacja, odkurzając ponad stuletni dramat, wyciąga tak naprawdę na wierzch demony tkwiące głęboko w człowieku, obnaża mechanizmy naszego postępowania i siłę namiętności. W oczach społeczeństwa porzucenie męża czyni Hankę niegodną dalszego życia i pozbawia prawa do dziecka, czego ta nie jest w stanie zaakceptować. Głód życia, który nieprzerwanie pcha ją naprzód, jest tym, co ostatecznie ją unicestwia. Wszelkie drogi ratunku są dla niej zamknięte, a ucieczkę w kochające i bezpieczne ramiona Wacława uniemożliwia gwałt dokonany przez Janotę, plugawiący i pozbawiający ją godności.

Dramat Stanisława Przybyszewskiego uświadamia, jak ogromną władzę nad jednostką posiada społeczeństwo. Z lekkim zaskoczeniem, bo przecież czasy się zmieniły, nastąpiła liberalizacja obyczajów, a problemy przecież dziś już inne niż sto lat temu, odkrywamy oto bezwzględność wiecznych zasad. To zbiorowość warunkuje nasze jestestwo, a wszelki bunt i odstępstwa od tego, co powszechnie przyjęte, piętnuje z sumiennością urzędnika skarbowego. Głód życia nie zawsze prowadzi do godnego życia, a "Gody życia" są wybitnym tego przykładem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji