Artykuły

Zabawy w gwałt

Taki teatr amatorski jest bardzo daleki od amatorszczyzny - o spektaklu "High School Pekin 3D" w reż. Łukasza Dudy z Teatru Odnalezionego z Jeleniej Góry pisze Kamil Radomski z Nowej Siły Krytycznej.

Jeleniogórski Teatr Odnaleziony działa już prawie cztery lata. Pozostając teatrem offowym, gra repertuarowo. Doczekał się nieoficjalnego miana trzeciej sceny, obok Teatru Norwida i Teatru Animacji. Produkcje tego sezonu związane są z nurtem brutalizmu i problemem banalności zła. Podobna tematyka będzie utrzymana podczas tegorocznego Festiwalu Teatrów Awangardowych PESTKA, który już po razy czwarty, od 25 do 29 maja, uczyni Jelenią Górę pulsującym punktem na teatralnej mapie Polski. Najnowsza produkcja Teatru Odnalezionego nosi tytuł "High School Pekin 3D". Skojarzenie ze znanym filmem młodzieżowym "High School Musical" jest jednak mylące. Podjęta tematyka jest daleka od tej znanej z disneyowskich produkcji. Łukasz Duda, reżyser i kierownik Teatru Odnalezionego, zdecydował się bowiem zrealizować własną wizję głośnych "Zabaw na podwórku" Edny Mazya. Tekst izraelskiej dramatopisarki opisuje gwałt dokonany przez kilku młodych chłopaków na 14-letniej dziewczynie.

Pekin, o którym mowa w tytule, to nie stolica Chin, a jeleniogórska dzielnica. Porównywana do warszawskiej Pragi, jednak dużo mniejsza. Umieszczenie historii w realiach konkretnego miasta nie jest jednak zabiegiem utrudniającym osobą spoza Jeleniej Góry odbiór spektaklu. Wydaje się raczej, że lokalny Pekin został użyty jako przykład dzielnicy, którą ma w swoich granicach prawdopodobnie każde polskie miasto.

***

Scena jest obudowana ze wszystkich stron wysokimi kratami. Tak więc jesteśmy odgrodzeni od aktorów. Podłoga i tylna ściana są białe. Na środku wisi zrobiona z opony huśtawka. Nagle z głośników rozlega się szlagier z lat 80-tych, "Self Control" Laury Branigan. Pojawiają się aktorzy i tańczą. Publiczność zachęcana jest do klaskania w rytm muzyki. Zapowiada się niewinnie, zabawnie i rozrywkowo. Jednak gdy utwór się kończy, Dvori (Agata Mamzer) wyznaje, że została zgwałcona. Akcja toczy się na zmianę w sądzie podczas procesu i na podwórku, gdzie doszło do tragedii. Spektakl przypomina popkulturowy teledysk, który momentami zmienia się w gorzki dramat. Udaje się to zgrabnie przeprowadzić między innymi dzięki wykorzystaniu muzycznych przejść między kolejnymi aktami. Utwory nadają spektaklowi klimat, jednocześnie są komentarzem scenicznych wydarzeń. Quentin Tarantino stwierdził w jednym z wywiadów, że odpowiedni dobór muzyki do filmu gwarantuje, iż widz już nigdy nie będzie mógł usłyszeć użytej piosenki bez myślenia o konkretnej scenie. Podobnie dzieje się po obejrzeniu "High School Pekin 3D".

***

Electroclash to nurt we współczesnej muzyce elektronicznej, najczęściej kojarzony z Kanadyjką Peaches. Twórcy utożsamiani z tym gatunkiem czerpią ze stylistyki punkowej i electropopowej. Ich sceniczny image opiera się często na epatowaniu kiczowatą seksualnością. Tak właśnie wygląda pani Prokurator (Alicja Perdion). Bezecnie wije się przy statywie, udając, że śpiewa electroclashową piosenkę Miss Kittin. Erotycznym głosem recytuje ustawy, ustępy i paragrafy - bardziej przypomina to nocne pasmo telewizyjne niż posiedzenie sądowe. Niesmak budzą prawnicze, beznamiętne definicje, według których gwałt to penetracja macicy, pochwy, narządów płciowych. Taki zabieg służy podkreśleniu alienacji prawa. Rzeczywistość wykreowana przez język przepisów i regulacji jest daleka od codziennych realiów. Danuta Drabińska napisała o fetyszyzmie towarowym: "towar panuje nad człowiekiem, a wytwory pracy ludzkiej mogą zniszczyć ich wytwórcę, gdyż po zakończeniu procesu wytwórczego zaczynają żyć własnym życiem i stają się fetyszami poprzez osiąganie mocy, która nie zawsze jest użyteczna dla człowieka". Tak dzieje się i z prawem. Św. Tomasz z Akwinu twierdził, że prawo jest rozumowo uzasadnionym zbiorem rozporządzeń ustanowionych dla dobra wspólnego przez osobę sprawującą nad nią pieczę. W świecie wykreowanym na scenie nie ma mowy o dobru wspólnoty. Prawnicy jawią się jako bezduszni, cyniczni gracze. Podczas gwałtu pani Prokurator odwraca się tyłem do zajścia, chwyta za pompony i tańczy niczym czirliderka. Kibicuje z szerokim uśmiechem. Proces jest przedstawiony jako gra. Mowę końcową jeden z obrońców, zagrany świetnie przez Wojciecha Sałaputę, kończy zamaszystym ruchem ręki i triumfalny okrzykiem "i backhand". Więc czy mamy do czynienia z prawnikiem czy graczem w tenisa? A może graczem prawnym? Gwałt to nie tylko zachwianie społecznego porządku, który należy przywrócić. Dla takiego sądu zbrodnie są pożądane, bo oznaczają upragnione procesy.

***

Andy McCluskey, wokalista Orchestral Manoeuvres in the Dark, śpiewa raczej niewyraźnie. W największym hicie OMD, "Enola Gay", z tekstu można usłyszeć pojedyncze wersy, jak na przykład: "aha this kiss you give, it's never ever gonna fade away" czyli w wolnym tłumaczeniu: "Twój pocałunek już nigdy nie zniknie". Ma się więc wrażenie, że to kolejna piosenka o niekończącej się miłości z lat 80-tych. Zwłaszcza, że melodia jest lekka i przyjemna. Znaczenie tych słów zmienia świadomość, że Enola Gay to nieoficjalna nazwa samolotu, który w 1945 zrzucił bombę atomową na Hiroszimę. Przy tej właśnie piosence odbywa się kulminacyjna scena spektaklu - gwałt. Ale nie wygląda on jak brutalny akt przemocy znany z filmów dramatycznych. Nad leżącą na ziemi Dvori chłopcy huśtają zawieszoną na linach oponę. Wspomniana pani Prokurator macha pomponami. Błyskają kolorowe światła, a wytrysk zastąpiony jest wystrzałem konfetti. Wygląda to naprawdę uroczo i cukierkowo. Reżyser zastawia w ten sposób na widzów pułapkę. Tak jak w przypadku piosenki w tle, daliśmy się zwieść niepozornej formie przekazu. Pod warstwą estetyczną kryje się bowiem opowieść o brutalności i ludzkim nieszczęściu. Przypomina nam o tym kolejna scena - monolog Dvori. Tym razem jest już poważnie. "Dvori to niegrzeczna dziewczynka" - mówi o sobie - "jednak chyba nie z powodu szczęśliwego dzieciństwa szuka bliskości na zapomnianych podwórkach". Łukasz Duda bez problemu manipuluje widzem, jednak cel jaki obrał, usprawiedliwia jego zabiegi. Zło jest banalne i to uświadamiamy sobie nader wyraźnie po obejrzeniu spektaklu. Jesteśmy bowiem przyzwyczajeni, że narracja jest jednoznaczna - jeśli coś jest straszne, zwyrodniałe, godne potępienia, pokazuje się to w półmroku, przy odpowiednio dramatycznej muzyce. Ale dobrze wiemy, że wcale tak nie jest. Że zbrodniarze nie zawsze mają twarz stereotypowego recydywisty. W spektaklu zbrodnia jest przedstawiona jak coś miłego i sympatycznego , co nie zmienia jej istoty.

***

"High School Pekin 3D" można potraktować jako brutalną komedyjkę dla fanów czarnego humoru, epatującą przemocą i wulgaryzmami. Jednak jest to historia o poważnych problemach. Nie tylko o samym gwałcie i zapomnianych podwórkach. Poruszone wątki zdegradowanego prawa i banalności zła sprawiają, że spektakl nabiera dodatkowej wartości. Czyni go propozycją dla różnego typu widza, od gimnazjalistów po dystyngowanych, acz otwartych dojrzałych odbiorców. Co więcej, mimo że Teatr Odnaleziony jest teatrem offowym, poziomem nie ustępuje produkcjom zawodowym. Przemyślana scenografia i wyrazista gra aktorów (zwłaszcza Alicji Perdion i Wojciecha Słaputy) powodują, że nie pojawia się ani przez chwilę potrzeba pobłażliwego traktowania ich sztuki. Bo taki teatr amatorski jest bardzo daleki od amatorszczyzny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji