Artykuły

Nie zabić Szekspira

Niepowtarzalne widowisko muzyczne powstało na deskach Bałtyckiego Teatru Dramatycznego. Spektakl "Romeo i Julia", przygotowany na Międzynarodowy Dzień Teatru, wyreżyserował Cezary Domagała. Do tytułowych ról zatrudnił nastoletnich amatorów wyłonionych w castingu, a skomponowanie muzyki zlecił zawodowcowi Pawłowi Steczkowi - tyle, że debiutantowi w tej roli - pisze Mirosław Ławrynow w Kurierze Szczecińskim.

Utrzymać widza w napięciu

- W mojej inscenizacji zależało mi, żeby nie zabić Szekspira, nie zabić języka szekspirowskiego, żeby nie stworzyć zupełnie nowej opowieści - współczesnej - mówi reżyser. - Tylko, by opowiedzieć historię szekspirowską, która dzieje się w Weronie, która mówi o wielkiej miłości Romea i Julii. Ale opowiedzieć ją współczesnymi środkami wyrazu, czyli współczesną inscenizacją, współczesną scenografią, kostiumem, współczesną muzyką. Chciałem zachować język Szekspira, 11-zgłoskowy. W tym celu przełożyłem troszeczkę ten język, upraszczając go, żeby był bardziej zrozumiały dla współczesnego młodego widza. Nie ukrywam, że taka jest polityka teatru, żeby docierać do jak najszerszego kręgu odbiorców i - mówiąc żargonem teatralno-aktorskim - żeby tego widza złapać za mordę i utrzymać w napięciu od początku do końca efektem inscenizacyjnym, ale również podać mu to językiem, który on zrozumie.

Młodzi nie czytają

Założenia reżysera nie wzięły się z powietrza. Jak sam przyznał, przymierzając się do adaptacji inscenizacji "Romea i Julii", obejrzał po raz kolejny film Franca Zeffirellego, jak i wiele innych na ten temat, m.in. "Zakochanego Szekspira", czy swój ulubiony "West Side Story" i film z Leonardem DiCaprio. Następnie, w trakcie castingu, przekonał się, że wiele z biorących w nim udział młodych osób nie czytało "Romea i Julii", choć "jest to pozycja lekturowa". I dopiero wtedy wykrystalizowały się wszystkie autorskie założenia inscenizacyjne.

- Zawsze staram się być wierny autorom, po których sięgam w swoich spektaklach - zapewnia C. Domagała. - Natomiast szukam współczesnych środków wyrazu, które w tym spektaklu zapewniła cała warstwa muzyczna, którą tworzę za pośrednictwem muzyki napisanej przez Pawła Steczka, młodego współczesnego kompozytora, który debiutuje w tej inscenizacji. Z tego debiutu jestem bardzo zadowolony. Tak samo jestem zadowolony bardzo ze współpracy, po raz pierwszy w moim przypadku, z Kasią Skawińską, która tworzy choreografię do tego spektaklu. Czyli są wszystkie te elementy, które wpływają na jakość przedstawienia. One powodują, że widz powinien siedzieć w napięciu.

Ubrać przedstawienie w dźwięki

- Pomysł Czarka był dla mnie ogromnym wyzwaniem - nie kryje zadowolenia Paweł Steczek. - Wcześniej miałem okazję pracować z nim przy dwóch spektaklach. Zrobiłem aranżacje do "Cafe Sax" i "Jesteśmy na wczasach", a tutaj samodzielna duża produkcja i bardzo krótki czas realizacji. Generalnie cały czas "wisieliśmy" na telefonach. Czarek mieszka w Warszawie, a ja w Katowicach, ale współpraca była świetna. Miałem twardy orzech do zgryzienia, bo musiałem połączyć wiele stylów muzycznych. Przede wszystkim zależało mi na tym, żeby zrobić coś, co spowodowałoby, że widz, który przychodzi na ten spektakl, miałby uczucie pewnego rodzaju świeżości. Wszystkie wątki, które są w dramacie, czyli miłość, śmierć, nienawiść - to bardzo trudne tematy. I żeby to ubrać w dźwięki, naprawdę trzeba się nakombinować. Do tego presja czasu, a ja oprócz kompozycji musiałem się zmierzyć jeszcze z przygotowaniem pełnych aranżacji. Teraz została ogromna przyjemność, że to nam się połączyło w piękną całość.

Do tego stopnia, że z 17 motywów muzycznych koszalińskiej wersji "Romea i Julii" 8 jest bardzo "mocnych" i - jak twierdzi kompozytor - ma problem z wyborem utworów do singla mającego promować płytę. Płytę, której wydanie już zapowiedział Cezary Domagała.

Zostaną w Koszalinie?

Na razie Koszalin ma trzy "produkcje" wspomnianego duetu artystycznego, który raczej na pewno nie zagości w mieście na stałe. Reżyser Domagała, uważany za "najlepszego specjalistę i reżysera spektakli dla dzieci i młodzieży", w Koszalinie robił "dorosłe" przedstawienia. Na jesień przygotowuje dla warszawskiego Teatru Rampa, wspólnie z Piotrem Rubikiem, premierowe widowisko i raczej w tym roku w Koszalinie C. Domagały nie zobaczymy. Nie wykluczył jednak, że w przyszłym roku przyjedzie z jakimś spektaklem z przypisywanej mu "specjalności".

Natomiast Paweł Steczek twierdzi, że "ma bardzo miłe wspomnienia z Koszalina, bo czuł się tu świetnie, a nawet bardzo zadomowił w mieście". Zdradził nam też swoją fascynację dużą formą i marzenie - "stanąć przed orkiestrą symfoniczną jako dyrygent". Koszalin ma znakomitych symfoników, a wśród nich Agnieszkę Tobik, grającą pierwsze skrzypce w orkiestrze i będącą koleżanką Pawła Steczka z okresu studiów w katowickiej Akademii Muzycznej. Więc może kompozytora debiutującego dużą formą w Koszalinie zobaczymy ponownie w mieście w roli dyrygenta?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji