Artykuły

Wojna jak matka

"Utwór o Matce i Ojczyźnie" w reż. Jana Klaty z Teatru Polskiego we Wrocławiu i "Niech żyje wojna" w reż. Moniki Strzępki z Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu na na XVII Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Na Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych (4 marca - 6 kwietnia), po raz siedemnasty organizowanym przez Teatr Powszechny, zestaw przedstawień jest do bólu ambitny. Scena walcząca o polską komedię - organizując ogólnopolski konkurs oraz repertuarowo - tą imprezą prezentuje inne oblicze. Nawet gdy przedstawienia prowokują do śmiechu, to nie po to, by bawić, ale przerażać tym, do czego nasze zwyrodniałe czasy doprowadziły nas, nasze reakcje i myślenie. Trudno nie przyznać, że wszystkie propozycje mają swój ciężar gatunkowy, sławę i są warte uwagi.

Po "Naszej klasie", "Bogu mordu", "Migrenie", "Białym małżeństwie", "Zmierzchu bogów", "Opowieściach Lasku Wiedeńskiego", Jan Klata (inscenizatorska markowa firma) z aktorami Teatru Polskiego we Wrocławiu pokazał "Utwór o Matce i Ojczyźnie" [na zdjęciu].

Autorka tekstu Bożena Umińska-Keff uwielbia długie wywody naszpikowane symboliką (książka, według której powstało widowisko, określana jest mianem poematu). Klata przekłada je na intrygujący język scenicznych obrazów, zmienia w rodzaj operowego libretta, zderzając banał z podniosłością. Już pierwsze słowa: "odwieczna skarga" zapowiadają matczyne udręki i echa nieustających dramatów w ojczyźnie. Rozpisana na sześć głosów płynie opowieść, w której echa Holocaustu ("odbija mi się trupami" - mówi matka) nie dadzą się wyciszyć, o macierzyństwie i cierpieniu, o nakręcaniu spirali winy. Tą, którą za uciekające życie i samotność obarcza, jest córka. Broni się, krzycząc: nie nazywam się Adolf Hitler. Matka i ojczyzna, mając swoje prawa, dręczą tych, dla których są i których kochają.

Klata buduje całą filozoficzną konstrukcję - wpisuje matki i córki w różne światy, zmienia totemy, uwzniośla muzyką, próbuje przeszłość upychać w szafach, by za chwilę okazało się, że nie da się ich zamknąć. Czerwone szpilki podkreślają wieczną kobiecość, a finałowe dworsko-ope-rowe kreacje dodają groteskowego wymiaru temu, co wzniosłe i podniosłe. Spektakl pełen emocji. Przytłaczający. Uznanie dla aktorów: Pauliny Chapko, Dominiki Figurskiej, Anny llczuk, Kingi Preis, Haliny Rasiaków-ny, Wojciecha Ziemiańskiego.

Za buntowników wobec historycznej spuścizny, nakazów społecznych, politycznej poprawności chce uchodzić modny duet: autor tekstu Paweł Demirski i reżyser Monika Strzępka - sprawcy przedstawienia "Niech żyje wojna!!!" Teatru Dramatycznego z Wałbrzycha. Kultowy serial "Czterej pancerni i pies" oraz powieść Przymanowskiego stały się pretekstem do pokazania, że sielanka, na której wychowały się pokolenia, to kit i mydlenie oczu. Znane postacie jawią się w nowych wcielę-niach. Są ludzkimi potworami. Historia (w osobie Janka) jest naga. Dobrze wytresowany Szarik to gruby stary człowiek w mundurze, który strzela do upadłego. Lidka może być wredną sąsiadką, a Marusia, ozdoba armii, pijaczką...

Zabawianie przez obrzydzanie to sposób, w jaki twórcy odbrązawiają nasze dzieje, wychowanie, prostactwo (kopulowanie z akordeonem, brak umiejętności posługiwania się nożem i widelcem), udawanie i zgrywanie się na lepszych od innych. Prowokują (skutecznie) do rechotu, by dowodzić przewrotnej tezy, że tylko wojna... czyni z nas ludzi - jest matką, żywicielką i wychowawczynią. Ponury, przerażający pastisz, za często mylący myśli z efekciarstwem. Bardziej wydumany happening niż przestrzeń dla myśli i refleksji. Teatralne doświadczenie, które jednak warto mieć na koncie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji