Artykuły

Ideał zstąpił do toalety

Oglądając w sobotę premierę "Hundebaru" Przemysława Nowakowskiego w kieleckim Teatrze im. Stefana Żeromskiego, nieodparcie przychodziło mi na myśl zdanie, które powiedział kiedyś Francisco Goya, genialny hiszpański malarz z XVIII wieku: "Kiedy rozum śpi, budzą się demony".

Akcja sztuki Nowakowskiego dzieje się we współczesnym Berlinie, w barze prowadzonym nielegalnie w opuszczonym lokalu przez Tarika, arabskiego imigranta (w tej roli Grzegorz Artman). W noc Walpurgii, podczas której według mitologii germańskiej duchy schodzą na ziemię, spotykają się tam Bi - wieczna kontestatorka (Joanna Kasperek), Sławek - niespełniony plastyk z Polski (Michał Michalski) i Martin - stateczny nauczyciel plastyki (Mirosław Bieliń-ski). Wszyscy pokiereszowani przez życie. W "Hundebarze", w obskurnej toalecie każde z nich spotyka swoje demony, ideały, wartości, w które kiedyś wierzyli: dla Bi jest to Gudrun (groteskowo drapieżna Ewelina Gronowska), nieżyjąca terrorystka, dla Tarika - średniowieczny arabski filozof, matematyk i przyrodnik (z lubością oddający się ironii Edward Janaszek), dla Sławka - Matka Boska (Maria Wójcikowska ciepła i wyrozumiała, jak ciocia Marysia z szarlotką). Dlaczego w toalecie? - Bo tylko tu możesz być zupełnie sam - wyjaśnia Bi. A może dlatego, że każda z ich wartości została zdegradowana do takiego miejsca.

Najwięcej energii ma w sobie Bi, wiecznie niezadowolona, poszukująca, zmieniająca kochanków - "kolejne mroczne przedmioty współczucia". To symbol współczesnej Europy, która według Nowakowskiego przygarnia wszystkich życiowych nieudaczników, daje im szansę, jak bajkowej żabie, która po pocałowaniu miała zmienić się w królewicza (lub królewnę), ale - jak gorzko konstatuje autor - nadal pozostaje żabą, tyle że zyskuje na wartości, bo nosi na sobie dotknięcie Europy. Kreacja stworzona przez Kasperek jest najbardziej przekonująca, z jej neurastenicznymi rozterkami, histeryczną fascynacją każdą nową zabawką, pragnieniem zachowania własnej tożsamości i niezależności. Niepotrzebnie tylko w finale wpada w patos, kiedy ponownie spotyka Tarika i Sławka, którzy po pocałunku Europy przeszli metamorfozę i zostali gangsterami. Ciężarna Bi, która wybrała wygodne życie w kapciach, u boku wzorcowo pospolitego Martina, nie może znieść, że stworzyła potwory i krzyczy jak heroina z greckiej tragedii. Nie pasują te greckie koturny do luźnych dżinsów założonych przez konformistycznych Europejczyków i łamią groteskowość całej sytuacji. Jakoś trudno uwierzyć w tę boleść i poczucie klęski.

Bardzo dobrze wypada również Michał Michalski (Sławek). Jego niedorajda o twórczych ambicjach, silący się za wszelką cenę na oryginalność (choćby i podłączyć Matkę Boską do prądu) jest przekonująco irytujący. W roli terrorysty z przypadku autentycznie śmieszny. Natomiast Grzegorz Artman ma problem z naszkicowaniem postaci Tarika. Jego arabski adept filozofii dopiero w drugiej części spektaklu zyskuje na wyrazistości, staje się pragmatyczny, cyniczny. W pierwszej części tylko sygnalizuje swoją obecność. Jeśli to miał być sposób na pokazanie dystansu filozofii Wschodu do cywilizacji Zachodu, to leży on tak głęboko w Tariku, że nie sposób go uchwycić.

Sztuka Nowakowskiego, naszpikowana zgrabnymi tekścikami w stylu: "jeśli ta kobieta nie jest jego żoną, to po co się z nią kłóci", "zajmuje się sztuką, to takie wielkie nic, które się dobrze sprzedaje", "ta bomba jest wystarczająca do wszystkiego, co można uzyskać za pomocą bomby", może podobać się młodzieży, co zresztą słychać było na widowni. Ale dorosły widz po trzecim podobnym grepsie jest już znudzony. Zwłaszcza że akcja na początku wlecze się okrutnie. Drażni popis aktorów w języku arabskim. Publiczność nie rozumie nic z powitalnego dialogu między Tankiem a duchem filozofa, nie wydaje się on również uzasadniony z punktu widzenia dramaturgii utworu. Być może reżyser Piotr Szczerski miał na ten temat inne zdanie, nie jest ono jednak do końca czytelne.

Całość jest ciekawym eksperymentem młodego twórcy (Nowakowski ma 35 lat), ale oczekiwałam po tym spektaklu czegoś więcej niż obudzenia demonów, lęków i frustracji współczesnego Europejczyka, które zostały już dawno odkryte i nazwane. Jeśli miały dać nam do myślenia, to jakoś umknął w tym wszystkim rozum. Widocznie rzeczywiście zasnął.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji