Artykuły

Spektakl jak sen...

Szef artystyczny Teatru "Wybrzeże" Stanisław Hebanowski

nie ustaje w zabiegach, by wyszperać gdzieś (i wysta­wić na naszej scenie) jakieś dzieło zapomnia­ne, nie sprawdzone, al­bo rzadko grane - najchętniej rodzimego pió­ra, co nie wyklucza także i pozycji obcych (zresztą sam dokonuje nowych przekładów sztuk - np. Eury­pidesa). Ostatnim jego odkryciem jest "Sen" Felicji Kruszewskiej - sztuka którą wziął także na war­sztat reżyserski. Autorka (urodzona w r. 1897 zgi­nęła w r. 1943 podczas "łapanki") była poetką - autorką kilku tomików wierszy, zamiłowanym filologiem, trochę dziennikarką. Z twórczości dramaturgicznej zachował się w całości tylko "Sen" - utwór jakby z kręgu Młodej Polski, wyraźnie pozostający pod wpływem Wyspiańskiego. Tu także - jak w "Weselu" - przewija się stałe pytanie: co robić? Tytuł sztuki odpo­wiada jej formalnemu założeniu, bohaterką jest bo­wiem "Dziewczynka, któ­rej się śni" - i akcja to­czy się we śnie, choć ma wyraźne odniesienia do rzeczywistości. Dziewczynka otrzymuje od Wysłań­ca misję obudzenia zasty­głego na pomniku Księ­cia, by ten ocalił Miasto przed zalewem Czarnych Wojsk. "Czarne Wojska wyruszyły w pochód! Już są blisko! Zaleją całe Miasto" - uprzedza Wysłaniec. "Co pan mówi? Jakie Czarne Wojska? To jest dwudziesty wiek! To jest życie! Nie ma żadnych Czarnych Wojsk!"

Zbliżały się. Polska by­ła w tym czasie rozdarta wewnętrznie. Piłsudski szyykował się do zamachu majowego. "Sen" powstał w listopadzie 1925 r. Czar­ne Wojska mogły wówczas być przez autorkę potraktowane jako zapowiedź, ostrzeżenie przed wstecznymi siłami. Dziś możemy je w wyobraźni swojej bar­dziej skonkretyzować - od owego czasu nasze do­świadczenia narodowe sta­ły się bogatsze...

Pokazuje Kruszewska w swym utworze mechanizm działania uzurpatorów władzy, którym nigdy nie brak haseł-sloganów. "Rodacy! Zgromadził nas tu, zebra­nych na tym placu w ser­cu stolicy wielki i uroczy­sty dzień! Oto przybywamy ze wszystkich stron Polski rozległej, oto zlatujemy się jak ptaki, aby przy dźwiękach dzwonów i szumie sztandarów świę­cić ten dzień uroczysty! Jakaż niezmierna radość, jakiż wielki zapał przenika nasze serca" - powie Wódz Czarnych Wojsk, a w głoszeniu tej tyrady nie prze­szkodzi mu fakt iż od słuchających "rodaków" odgradza go krata...

Wypełnia Kruszewska swój "Sen" galerią postaci ni to ze snu, ni z jawy: są tu więc polegli bohate­rowie, noszący wspólne imię "Nieznanego Żołnierza - a których ofiara życia okazała się ceną zbyt wysoką wobec efektów dla całej społeczności. "Zielo­ny Pajac, który powinien wisieć na lampie" - uosobienie zła, stanowiący przeszkodę w dążeniu do do­bra, są "bohaterowie zbio­rowi": tłum, miasto, urząd, uczestnicy balu. Ci są uosobieniem wad naro­dowych. Tłum jest przede wszystkim obojętny - nie chce przyjąć do wia­domości, że Polska chyli się ku upadkowi, że "sanacja" nic nie uzdrowi. "Czy panowie mówili o Polsce?" - zapyta tych ludzi Dziewczynka. "Nie, mówiliśmy o polityce" - padnie odpowiedź. "Prze­cież to niemożliwe, żeby wszyscy ci ludzie..." - "Ludzie? Tu są, proszę pani, wysoko postawione oso­by..." - padnie kolejna replika. W tym ponurym w sumie śnie symbolem postępu są czerwone kwiaty, i przewijające się przez cały tok akcji, a także Wy­słaniec, w zakończeniu sztuki przybierający postać robotnika o "nie nakrytej głowie" i "dobrej twarzy", który popycha stojący ze­gar; rusza czas i budzi Księcia - jest więc symbolem przeobrażeń społecznych. Ale - nawet ten optymistyczny akcent dzieje się... we śnie. Nie jest to więc szczęśliwe rozwiąza­nie konfliktu, dramatycz­na pointa dopiero nastąpi. Dziewczynka krzyczy: "Ja nie chcę się obudzić! Ja nie chcę się obu..." - i bu­dzi się.

Inscenizacja "Snu" w r. 1927 w wileńskiej "Redu­cie" (reżyseria Edmunda Wiercińskiego, scenografia Iwo Galla) zyskała większy rozgłos od samej sztuki - a na skutek niechętnego stosunku Osterwy do spektaklu spowodowała wyło­nienie "Sceny nowej", rozłam w "Reducie". Kryty­ka podkreślała, iż w spek­taklu "magnesem jest in­scenizacja pomysłowa i oryginalna, która na wą­tłym rusztowaniu literac­kim wznosi własną, zupeł­nie twórczą nadbudowę" (Witold Noskowski). Rzesz w tym, iż "Sen" nie jest literaturą wysokiej rangi - a jednak utwór ten dziwnie sugestywnie przemawia ze sceny, tam dopiero przekształca się w prawdziwy teatr. Oczywiście warun­kiem ku temu musi być znakomita inscenizacja. A taką właśnie zaprezento­wali twórcy gdańskiego przedstawienia: przede wszystkim Stanisław He­banowski, który z niezwykłym pietyzmem podszedł do tekstu i podtekstów, autor scenografii Marian Ko­łodziej, który zaprezento­wał wręcz kalejdoskopową machinę zmiennych sytuacji, nastrojów (wykorzystując doskonale światło), wreszcie Barbara Bittne­równa (układy taneczne) i Andrzej Głowiński (muzyka). Trudno by było wy­różnić kogokolwiek z trzy­dziestu niemal osób grają­cych w tym "spektaklu jak sen" - wszyscy bowiem znakomicie utrafili w na­rzuconą przez realizato­rów konwencję, szczere natomiast słowa uznania należy złożyć Wandzie Neumann za rolę Dziew­czynki - pełnej świeżości, ekspresyjności. Aktorka znana nam dotychczas głównie z filmu, a także gościnnych występów w ramach sopockiego lata w "Dziejach grzechu") de­biutuje na scenie Teatru "Wybrzeże". Cieszy, że de­biut ten jest jednocześnie pełnym sukcesem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji