Artykuły

Taniec pełen napięć

Podziałów na męskie i żeńskie nie da się uniknąć, ale można sprawić, by nie były one budowaniem murów - o spektaklu "nano" Lubelskiego Teatru Tańca w choreografii Ryszarda Kalinowskiego pisze Katarzyna Piwońska z Nowej Siły Krytycznej.

Opowiedzieć o relacjach pomiędzy kobietą i mężczyzna to zadanie z gatunku ekstremalnie trudnych, ale jak się okazało wykonalnych. Podjął się go Ryszard Kalinowski w choreografii zatytułowanej "nano", wybierając jako język przekazu taniec. Nie przytacza nam konkretnej historii pary: na pustej scenie prezentuje damsko-męski duet, by sprawdzić, co wyniknie z ich spotkania.

Dwójki, którą widzimy na scenie, nie opisuje nic poza płcią - brak charakterystyki każe nam skupić uwagę na tym, co się pomiędzy nimi dzieje. To proces, który nie osiąga stanu spokojnego constans. Ruch tancerzy (Beata Mysiak, Ryszard Kalinowski) zdominowany jest przez wzajemne dopasowywanie się, układanie dwóch ciał w sposób wygodny dla obojga, szukanie punktu oparcia w partnerze. Wpisany w ich zachowania erotyzm w żaden sposób nie gorszy, ani nie prowokuje: zmysłowe napięcie budzi dotyk i przerwa w nim. Nagość okazuje się zbędna - wystarczą łączące się i odrywające od siebie ciała.

Momenty przeobrażeń zachodzących między tańczącymi może wychwycić tylko uważny obserwator, bo na kształt interakcji rzutuje każda nanosekunda. Mamy więc rozstania (gdy ktoś obiera inny krok, brakuje mu sił) i powroty (kiedy pojedynczość przestaje wystarczać i rodzi się potrzeba kontaktu). Czasami ich zgodność prowadzi do pełnej synchronizacji, to znowu każde jest zajęte sobą. Można stwierdzić - to wszystko już było. Ale może artyści chcą wskazać na fakt, że właśnie tak zawsze było, jest i będzie - nie ma innych ścieżek, które prowadzą do siebie mężczyznę i kobietę.

Kostiumy przygotowane przez Elbruzdę dla wykonawców to ubrania podkreślające fizyczne atrybuty płci - garnitur zaznacza szerokie męskie ramiona, z kolei lejąca się suknia uwypukla miękką linię kobiecego ciała z jej wszystkimi krągłościami. Stroje różnią się kolorem - ona nosi na sobie krwistą, jarzącą się w świetle czerwień, on - poszarzały brąz. Tkanina sprawia wrażenie pociętej żyletką, a z powstałych w ten sposób pęknięć prześwituje czerwona podszewka - sygnał tego, że w mężczyźnie odnajdziemy uczucia, namiętności, pragnienia, które żywi kobieta, tylko dobrze zamaskowane pod powłoką trzeźwego myślenia, racjonalności. To, co w kobiecie widoczne natychmiast, czyli emocjonalna strona jej natury, mężczyzna skrywa głęboko, ujawnia sporadycznie - w gruncie rzeczy ta sfera nie jest przynależna żadnej z płci, ale stanowi element człowieczeństwa - a do niego równe prawa mają ona i on.

Próba sprawdzenia się w roli przedstawiciela płci przeciwnej zaznaczona jest przez zmianę strojów. Jednak już sam sposób nałożenia ich na ciała tancerzy jest wymowny. Ona ubiera się "tyłem na przód" i dzielnie próbuje ruchu w tym przydużym, niedopasowanym do jej sylwetki garniturze. W życiu często się zdarza, że kobieta z jakichś względów musi lub chce przyjąć na siebie rolę, którą zwykliśmy przypisywać mężczyźnie i wychodzi jej to świetnie. Mężczyzna nie ma odwagi na przebranie się - opasuje sukienką biodra: nie wiadomo, czy to ze strachu przed śmiesznością w przyciasnym odzieniu, czy opór dotyczy zanegowania męskości, utraty pozycji? Transformacja z męskiego w żeńskie w naszej kulturze znamionuje upadek, wybór gorszego. Kobiety otrzymały kulturowe przyzwolenie na przekraczanie granicy między płciami niegdyś wyznaczanej strojem. Podobny gest w wykonaniu mężczyzn wywołuje śmiech czy niesmak. Przyjmowanie tak zwanych żeńskich ról społecznych zdarza się nadal niezwykle rzadko i bywa odczytywane jako oznaka życiowej nieporadności lub uległości.

Podziałów na męskie i żeńskie nie da się uniknąć, ale można sprawić, by nie były one budowaniem murów. Receptą są akceptacja, chęć poznania i zbudowania czegoś wspólnymi siłami. Tak dzieje się w przypadku zapewniającego na żywo muzyczną oprawę duetu damsko-męskiego. Piotr Kurek odpowiada za elektroniczne dźwięki, natomiast na wiolonczeli gra Karolina Rec. Muzycznie to dwa światy, ale ich współbrzmienie jest możliwe, a do tego interesujące. Efekt ich współpracy intensyfikuje napięcie, które wywołuje już sam taniec.

Według mnie, twórcy spektaklu stawiają hipotezę o możliwości istnienia wspólnego rodzaju, by ją obalić. "Nano" wydaje się więc nie być wyabstrahowaną syntezą płci, ale tym, co wynika ze spotkania dwóch wzajemnie szukających się i zafascynowanych sobą światów. Na interesujący trop naprowadza plakat reklamujący wydarzenie: zestawione zostały na różne sposoby litery wchodzące w skład tytułowego słowa. Płynnie układają się w wyrazy on/ona; gdzieś na ich styku rodzi się trzeci rodzaj, nowy byt - ono. I nie jest to forma pośrednia, kompromis - ale owoc, to co mogą ona i on osiągnąć dopiero razem, zachowując jednak swoją tożsamość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji