Artykuły

"Sen" pokolenia STS-u

"Sen" Felicji Kruszewskiej wy­stawiono w dwudziestoleciu międzywojennym dwukrotnie. Oba przedstawienia (w Wil­nie i w Poznaniu), poddane ekspresjonistycznej deformacji, re­żyserował Edmund Wierciński. Po­etyka snu - to była wówczas prze­de wszystkim sprawa formy niosącej własne treści.

Można więc mówić o współczes­nej karierze tego wiotkiego, trochę dziecinnego utworu, skoro w ciągu ostatnich lat doczekał się również dwóch premier, a każda w innej poetyce. "Sen" nie dyktował teraz wizji artystom, lecz przyjmował nie­jako ich doświadczenia i niepokoje; okazał się sztuką pojemną.

Pierwszą premierę dał przed pa­ru laty w Teatrze Wybrzeże Stani­sław Hebanowski, namiętny tropi­ciel zacieranych przez czas śladów dawnej dramaturgii. Zainscenizował z wielkim rozmachem piękne, liryczne przedstawienie o niebez­pieczeństwach grożących Polsce w nieszczęśliwym biegu jej historii. (Kruszewska pisała "Sen" jako ostrzeżenie przed faszyzmem, zwanym tu czarnymi wojskami, które ataku­ją kraj, łamią i korumpują ludzi, bez żenady obwołując swymi patro­nami najpiękniejszych bohaterów sprawy ojczystej. Dziewczynce, któ­rej się śni, zdało się, że otrzymała polecenie, by zbudzić ks. Józefa z pomnika: on jeden może uratować kraj przed czarnymi wojskami. Złośliwość, niechęć, lenistwo, bier­ność ludzi, wreszcie jawna zdrada, tamują jej drogę. Gdy dociera do pomnika, do księcia, ten, martwy i kamienny, jest już tylko piedes­tałem dla Wodza czarnych wojsk. Zegar historii został wstrzymany, noc ma trwać. Czy zegar ruszy, jak tajemniczy Wysłaniec zapewnia Dziewczynkę, której się śni?)

Był w przedstawieniu Hebanowskiego (pisałem o tym obszerniej w nrze 9/1974 "ŻL") książę Józef na koniu, było widmo żołnierza poległe­go u progu niepodległości, a wresz­cie dyplomatyczny raut na cześć Wodza czarnych wojsk i obywatele pilnie składający nowej władzy hoł­downicze adresy. Był to "Sen" barwny (także w sensie dosłownym - dzięki scenografii Mariana Ko­łodzieja). Jego widma, lęki, nie­szczęścia miały sens i koloryt baśni, przypowieści. Gdy Dziewczynka, której się śni, zbudzi się, a my wyj­dziemy z teatru, świat wróci do nor­my, jest bowiem tworem logicznym i mądrym, rządzonym prawami, któ­rych nie potrafi zakłócić ludzka fu­ria i wrzask, zaledwie przyćmić je może na jedno okamgnienie czło­wieka lub - co, niestety, trwa dłu­żej - historii...

Druga premiera "Snu" odbyła się właśnie w warszawskim Teatrze Rozmaitości, kierowanym przez An­drzeja Jareckiego. Reżyserował Je­rzy Dobrowolski, dekoracje projek­tował Jan Polewka, kostiumy Mał­gorzata Treutler. Wspominam o tych kostiumach z naciskiem, ponieważ są to seryjne, powszednie stroje. Inny świat! Nawet nie z domów towarowych Centrum lecz z dawne­go CDT weszli na scenę ludzie, wśród których krąży, poprzez któ­rych przebija się - trochę bez sen­su, ku niczemu, z szarości w szarość, bez specjalnych i widomych prze­szkód, ale i bez wyraźnego dla nas, na widowni, celu - Dziewczynka, której się śni. Inny świat także w ujęciu Polewki: parę szarych płasz­czyzn dowolnie przesuwanych, żadnego tła, żadnego księcia na koniu, żadnego, choćby i nocnego nieba. Jakby autorzy przedstawienia pa­miętali ironiczne słowa poematu "...nasze niebo nie jest puste". Jak­by jeszcze pamiętali słowa wielkie­go pisarza "piekło to inni". Tak, te ostatnie to Sartre, to egzystencjalizm, to pierwsze poważne przeży­cie intelektualne pokolenia STS-u. Nie darmo wymieniłem nazwisko dyrektora Rozmaitości. Andrzej Ja­recki był jednym z twórców dawne­go studenckiego teatrzyku, którego dziś już nie ma, ale zapewne trwa w legendzie, na pewno zaś stał się jed­nym z najważniejszych doświadczeń artystów tamtego pokolenia.

Został więc nowy "Sen" sceniczny, zanurzony w dawności, świeższej jednak niż czas, dla którego pisała autorka. Egzystencjalizm przepędził z horyzontu duchowego Stwórcę, rze­czywistość ustawiła prelegenta: Zdzi­sław Maklakiewicz. Wódz czar­nych wojsk, to cudowne pomieszanie zażenowania wobec zgromadzo­nej publiczności i chytrego frazesu, którym należy słuchaczy obezwładnić. Tępym biurokratą był nie człowiek zawisły od każdego polecenia, lecz ten, kto sam siebie niejako napędzał: Andrzej Stockinger bezwstydnie imituje dzwonek telefonu i z lubością poddaje się wyimaginowanym dyspozycjom: "Ewa ma jutro egzamin z geometrii", powta­rza Dziewczynka, której się śni. Jak­że to dokuczliwe i wymowne; małe cele, egzamin co najwyżej z jednego przedmiotu i nie bardziej odległe niż jutro. Refren, który, w zamierzeniu autorki miał zapewne wskazywać na dziewczęcość i naturalne, przynależne wiekowi i zainteresowa­niom, ograniczenie bohaterki, staje: się nagle metaforą realności, opisa­niem sytuację powiedzmy aż tak dobitnie, egzystencjalnej. Trzeba gdzieś iść i trzeba coś zrobić, ale pomimo wypowiadania przepisanych przez autorkę słów nie wiadomo właś­ciwie ani gdzie, ani co. Bezradna Dziewczynka, której się śni, Elżbie­ty Starosteckiej, wiotka Ewa Magda­leny Załuskiej, przedstawiają obraz pokolenia zagadanego i zagubione­go, porywanego jak Ewa, mimo egzaminu z geometrii, we wszystkich kierunkach, na spacer, na wycieczkę, do tańca. Brną jak przez mgłę, nie znajdując oporu, poruszają się jak we śnie, z największym wysił­kiem lecz... tkwiąc w miejscu. Dokoła ni księcia ni konia, do których można by dotrzeć. Natomiast dużo, o wiele za dużo słów i o księciu, i o koniu, i o obowiązkach, i o prze­szkodach.

Takie wydaje mi się nowe odczytanie ,,Snu" w Teatrze Rozmaitości, obciążone STS-owskim grzechem pu­blicystyki, estradowości, skeczu. Au­torka dość nieoczekiwanie dostarczy­ła kostiumu literackiego dla wspo-mnień o młodzieńczym przeżyciu pokolenia.

Garniturków typu CDT nie uświadczy dziś na ulicach. Ale oni je pamiętają. A ponieważ są ostrożni i doświadczyli niejednego snu, przy­mierzają je - jak "Sen" Felicji Kru­szewskiej - na aktorów współcze­snych. Pytają, kto w takim odzieniu czuje się dziś swojsko...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji