Artykuły

Ostatni dzień Anny Kareniny

"Gdzie ja jestem? Co ja robię? Po co? Chciała się podnieść, uskoczyć na bok; lecz coś olbrzymiego, nieubłagane­go pchnęło ją w głowę i powlokło za plecy. Boże, przebacz mi wszystko - wyrzekła czując, że opór byłby darem­ny." To były ostatnie słowa, ostatnie chwile świadomości Anny Kareniny, tytułowej bohaterki wielkiej powieści Lwa Tołstoja. Większość adaptacji tej wspaniałej powieści kładzie najsilniej­szy akcent na wątek miłosny, romans An­ny z Wrońskim i jego konsekwencje dla życia rodzinnego i salonowego Kareninów. Marta Meszaros, znana węgierska reżyserka filmowa postanowiła inaczej spojrzeć na postać Anny. Obserwujemy ją ostatniego dnia życia. Chwile szczę­ścia ma już za sobą. Jest jak pień wiel­kiego drzewa, w którym szuka schro­nienia - wypalona wewnętrznie, pusta. Gdzieś w majakach pojawiają się tylko wspomnienia szczęśliwych chwil. Ale nie ma szans na ich powrót - fascyna­cja Wrońskim, zazdrość Anny okazały się tyle intensywne co niszczące, a wię­zy łączące ją z Kareninem zostały ze­rwane bezpowrotnie. Annie wręcz my­lą się obaj mężczyźni (obaj mają na imię Aleksy), wydaje się jej, że kocha się z oboma równocześnie. W tym ostatnim dniu odwiedza ją więcej zjaw i widm przeszłości niż żywych ludzi.

Takie neurotyczne spojrzenie na An­nę Kareninę, choć zaskakujące i łamią­ce stereotyp, jest w pełni uzasadnione.

Na kartach powieści Tołstoj pisał, że używała opium, a historia zawiedzione­go uczucia to perfekcyjny opis postę­pującej degradacji osobowości człowie­ka. I ukazanie tego procesu postawiła so­bie za cel Marta Meszaros. Powstał spektakl niełatwy w odbiorze, o bardzo poszarpanej strukturze, z częstymi in­wersjami czasowym. To bardziej waria­cje na temat życia i śmierci Anny K. niż sentymentalna opowieść o niej. Mesza­ros akcentuje wszystko to, co odmien­ne, niezwykłe w jej zachowaniu. I tu jest wierna przesłaniu Tołstoja, który w pierwszym zdaniu "Anny Kareniny" napisał: "Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśli­wa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób".

Cały pomysł takiego pokazania Anny Ka­reniny zależy od obsadzenia roli tytuło­wej. Marta Meszaros wybrała Ewę Isajewicz-Telegę. Wielkie, rozmarzone oczy, nietu­zinkowa uroda, wreszcie rodzaj aktorskiej ekspresji wydawały się predysponować aktorkę do tej roli. Pozostaje jednak pewien niedosyt. Wydaje się, że Isajewicz-Telega powinna bardziej rozciągnąć emocjonal­ną skalę Anny, zwłaszcza w retrospekcjach, wspomnieniach z chwil szczęścia powinna być osobą bardziej radosną. Tymczasem postać grana jest jakby na jednym tonie. Szkoda, że aktorka nie wy­korzystała szansy pokazania głębi kobie­cej psychiki, zwłaszcza że partnerzy - Jan Nowicki i Jerzy Radziwiłowicz usunęli się w cień, tworząc jedynie znakomite tło spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji