Słowacki na nowo
OSTATNIA w tym sezonie premiera szczecińskich teatrów dramatycznych, "Balladyna" w reżyserii Augustynowicz, nie jest na pewno takim zaskoczeniem - jak poprzednie, mocne premiery Teatru Współczesnego. Nie spotkała się także - przynajmniej w samym Szczecinie - z takim zainteresowaniem, jak w swym czasie kontrowersyjna "Młoda śmierć" czy łatwiej się podobająca "Iwona księżniczka Burgunda". Swoje zrobił tu na pewno maj, początek upałów, pora komunii... Ale do tego spektaklu wróci się zapewne w rozmowach i emocjach jesienią, z początkiem... roku szkolnego. Taką mam nadzieję. Bo "Balladyna" Anny Augustynowicz - nowe odczytanie Słowackiego, nowe, acz nie tyle przeczące mu, co wydobywające zeń to, co w nas, dzisiejszych, wyraźniejsze nawet niż dawniej - jest spektaklem z tezą śmiałą, urodą ostrą, estetyką dostosowaną do wrażliwości dzisiejszego, młodego na ogół, widza. Ale ta "Balladyna" widzowi się nie przypodchlebia. Sądzę też, że nie przypochlebia się krytykom. Choć oni sami zaczynają na premiery Współczesnego ściągać z całej Polski - przeświadczeni już (oby długo trwali w tym przeświadczeniu), iż premiery teatru tej rangi oglądać trzeba. A że teatr ten nie popadł z tego powodu w samouwielbienie - pozostaje szczery i żywy artystycznie - widać było i w tym przypadku. Cokolwiek zostanie jeszcze powiedziane i napisane o jego ostatnim w tym sezonie przedstawieniu.