Artykuły

Rozterki artysty

Wacław Niżyński to postać wciąż fascynująca i tragiczna

Co właściwie dziś wiemy o nim? Przede wszystkim chcielibyśmy, by świat przestał go traktować jako tancerza rosyjskiego. Jego matka, Eleonora Bereda, także tancerka, urodziła się przecież w rodzinie warszawskiego stolarza, ojciec - Tomasz Niżyński rozpoczął naukę w szkole baletowej przy Teatrze Wielkim w Warszawie i na tej scenie zadebiutował w 1880 r. w szkolnym przedstawieniu. Potem oboje wyjechali na występy do Rosji, tam się poznali, pokochali i pobrali. Ich syn urodził się 12 marca 1889 r. w Kijowie, ale dwa lata później Niżyńscy przyjechali do Warszawy, by tu ochrzcić swoje dzieci - Wacława i Bronisławę. Niezależnie od tych szczegółów biograficznych najważniejsza jest jednak wyjątkowa pozycja Wacława Niżyńskiego w historii tańca. Im więcej lat mija od jego występów, tym większą mamy świadomość roli, jaką odegrał. Rzadko przydarza się to artystom, których kariera trwała tak krótko i którzy na dodatek pozostawili po sobie niewiele z dziedziny sztuki tak ulotnej jak taniec. Zadebiutował na początku XX wieku w carskim Teatrze Maryjskim w Petersburgu, potem został gwiazdą Baletów Rosyjskich Sergiusza Diagilewa, dzięki którym zyskał światową sławę. Jego kariera trwała krótko, po raz ostatni wystąpił w 1919 r. w Szwajcarii. Nieuleczalna choroba wyłączyła go z aktywnego życia na następnych trzydzieści lat. Zmarł 8 kwietnia 1950 r. w jednej z londyńskich klinik, trzy lata później jego prochy spoczęły na paryskim cmentarzu Montmartre.

Pozostało po nim trochę zdjęć, rysunki i portrety tworzone przez najwybitniejszych artystów, także trzy zeszyty dzienników pisanych w Szwajcarii w okresie, gdy już zaczął oddalać się od bliskich, kryjąc się we własnym, wyimaginowanym świecie. I pozostała legenda najwybitniejszego tancerza XX wieku, oryginalnego choreografa, który wyprzedził swój czas i został doceniony dopiero znacznie później. Właśnie na dziennikach Wacława Niżyńskiego Krzysztof Zaleski oparł spektakl "Święta wiosna", którego jest autorem i reżyserem. To połączenie monodramu z przedstawieniem baletowym. W rolę tancerza-narratora wcieli się Krzysztof Kolberger. Autorami choreografii są Emil Wesołowski i Sławomir Woźniak.

- Myślę, że jest to opowieść nie tylko o tancerzu, lecz w ogóle o artyście, także o aktorze, który poprzez możliwość uprawiania zawodu ma szansę opowiedzenia prawdy o sobie - mówi Krzysztof Kolberger. - Chcę opowiedzieć o rozterkach każdego artysty, ba, człowieka. Tak naprawdę więc widz, który nie będzie wiedział nic o pierwowzorze mojego bohatera, z równym zainteresowaniem powinien śledzić jego losy.

Tłem muzycznym dla tej teatralno-baletowej opowieści jest "Święto wiosny" Igora Stawińskiego. W 1913 roku Wacław Niżyński przedstawił w Paryżu swój balet do tej właśnie kompozycji i wywołał jeden z największych skandali w dziejach sztuki. Dopiero po latach okazało się, jak nowatorskie były choreograficzne wizje Niżyńskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji