Artykuły

Cricotage

Niedawna telewizyjna emisja "Wielopola, Wielopola" Tadeusza Kantora w Międzynarodowym Dniu Teatru wyzwoliła liczne kontrowersje. Nie trzeba nawet sondaży opinii publicznej, aby przekonać się, że znaczna część widowni przyjęła propozycję teatru "Cricot 2" niechętnie. Niechęć zresztą ma swoje uzasadnienie: umiejętność czytania spektaklu przekraczającego typowe wyobrażenia o cechach przedstawienia teatralnego należy do rzadkości. Nawet wśród tych, którzy zajmują się kształtowaniem gustów i nauczaniem sztuki interpretacji.

Nie ma w tym nic dziwnego ani nowego. Zawsze tak było, że dzieła wystające ponad akceptowany już kanon, łamiące reguły powszechnie przyjęte, miewały kłopoty z odbiorcą. Sytuacja jednak o tyle się zmieniła we współczesnym świecie, że twórczość awangardowa również uzyskała swoją widownię, o jakiej nawet nie śniło się choćby Van Goghowi. Że tak właśnie jest, świadczą spektakle teatru "Cricot 2", które staraniem Teatru Rzeczypospolitej zobaczyła publiczność warszawska w pierwszych dniach maja. Nie po raz pierwszy zresztą spotkaniu z teatrem Kantora towarzyszy ogromne zainteresowanie, bilety są nie do zdobycia, a sala przepełniona ponad miarę.

Trudno dociekać, co kryje się za tym zainteresowaniem, jak jest głębokie i w jakiej mierze problematyka Kantorowska dociera do każdego widza z osobna. Pozostaje jednak fakt bezsporny, że teatr ten ma swoją, wcale niemałą widownię. Jest to jednak salka nieporównanie mniejsza od widowni telewizyjnej, która przecież sama nie układa swego programu zainteresowań, ale korzysta (lub nie) z podpowiedzi oferowanych przez największe medium.

Rejestracja telewizyjna " Wielopola", wykonana zresztą z dużym pietyzmem i wyczuciem charakteru spektaklu Tadeusza Kantora, była pomysłem ze wszech miar trafnym. Jeśli wspominam o nader zróżnicowanym odbiorze, to dlatego, aby uzmysłowić, przed jakimi problemami stają twórcy programu Teatru Telewizji - najbardziej masowego teatru Rzeczypospolitej. Przy całym bowiem szacunku dla wysiłków dyrekcji Teatru Rzeczypospolitej - sceną o największej sile oddziaływania i możliwościach kształtowania gustu pozostaje teatr telewizyjny.

Prezentacja "Wielopola" w tzw. głównym paśmie oglądalności (jak to fatalnie brzmi), przy świadomości towarzyszącego temu ryzyka, była próbą pokazania najbardziej masowej publiczności jednego z najgłośniejszych i najbardziej oryginalnych teatrów europejskich. Z reguły jednak, i to jest słuszne, spektakle odbiegające od przyzwyczajeń znakomitej części publiczności pojawiały się niegdyś, a ostatnio znowu od czasu do czasu, w programie drugim, w porze dla szczególnie zainteresowanych. W ten sposób teatromani mogli obejrzeć zapis "Cervantesa" Józefa Szajny, a także świetny spektakl "Onych" Witkacego z Dorotą Stalińską.

Zajrzyjmy jeszcze na chwilę do sali warszawskiej "Stodoły", gdzie już tradycyjnie prezentuje swe spektakle Tadeusz Kantor. Tym razem przywiózł "cricotage" czyli rzecz będącą świadectwem jakiejś fazy poszukiwań jego teatru. "Gdzie są niegdysiejsze śniegi", nawiązujące do słynnego wiersza Franciszka Villona o przemijaniu, powstały w okresie po "Umarłej klasie" i przed "Wielopolem ". Rzecz więc pozostaje w kręgu teatru śmierci, tym razem "białej śmierci", będąc montażem sytuacji symbolizujących rytm przemijania. Całością, jak zwykle, dyryguje Tadeusz Kantor obecny na scenie i wciągany pod koniec w czarną czeluść kulis. Dusznej atmosferze widowiska, mimo kilku dowcipnych sytuacji, towarzyszy duchota panująca na sali. Myślę, że sugestywne i bardzo proste obrazy ruchome Kantora, pozostają w świadomości widza, odkładają się i łączą z innymi. Kantor wymusza pracę wyobraźni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji