Artykuły

Krzysztof Babicki: Nie pożegnamy się na zawsze

- Definitywnie nic nie jest przesądzone. Nie mam podpisanej umowy w Gdyni. Ale nie ukrywam, że bardzo poważnie biorę taką możliwość pod uwagę - dyrektor lubelskiego Teatru im. Osterwy o swojej kandydaturze na dyrektora Teatru Miejskiego w Gdyni.

Andrzej Z. Kowalczyk: Nie ukrywam, że umawiałem się z Panem na tę rozmowę w nadziei, iż nie będzie ona pożegnalna, mimo świeżych wieści, że opuści Pan lubelski teatr.

Krzysztof Babicki: Pożegnalna na pewno nie będzie. Mamy przecież dopiero połowę sezonu. Kontrakt na stanowisku dyrektora artystycznego mam podpisany do 31 sierpnia i do tego czasu będę pracować w Lublinie. A pracy nie brak. Przed nami dwie prapremiery i to jest w tej chwili dla mnie najważniejsze. Zatem okazji do rozmów na pewno nie zabraknie.

Zapytam więc wprost: czy to ostatni Pański sezon w Lublinie i od 1 września obejmie Pan Teatr Miejski w Gdyni?

- Definitywnie nic nie jest przesądzone. Nie mam podpisanej umowy w Gdyni. Ale nie ukrywam, że bardzo poważnie biorę taką możliwość pod uwagę.

Gdyby do tego doszło, nie byłoby Panu żal odchodzić z Lublina?

- Przede wszystkim nie byłoby to ostateczne zerwanie z Lublinem. Nie ukrywałem i nie ukrywam, że zapuściłem tu korzenie, tu jest moje serce, a lubelski teatr zawsze mi będzie bliższy niż jakikolwiek inny w Polsce. Zresztą dyrektor Torończyk zapewnił mnie, że w każdym sezonie będę tu mógł reżyserować.

Ale spójrzmy na to również z takiej perspektywy: jestem w Lublinie już jedenaście lat; dłużej niż którykolwiek z dyrektorów artystycznych tego teatru. I bardzo się cieszę z tego, co udało się w trakcie tych lat zrobić. Uznałem jednak, że może nadszedł właściwy moment, aby trochę sobie od tego środowiska artystycznego odpocząć, a środowisku i widzom dać odpocząć od siebie. Myślę, że byłoby to dobre i dla teatru, i dla mnie. Propozycje z innych teatrów miałem już wcześniej, ale uważałem, że trzeba było zakończyć rozpoczętą pracę. Teraz mam świadomość, że nie pozostawiłbym po sobie zgliszcz. Udało się osiągnąć sukces frekwencyjny, jest bardzo dobry, "rozpędzony" zespół, jest też dokładnie zaplanowany następny sezon. A praca w Gdyni byłaby nowym wyzwaniem; zapewne nawet trudniejszym niż przed laty w Lublinie.

Ale jest też niebezpieczeństwo, że może się stać to, co z Teatrem Studio, z którego po odejściu Jerzego Grzegorzewskiego pozostała właściwie tylko nazwa

- Oczywiście, jakieś niebezpieczeństwo jest, ale nie sądzę, by w Lublinie było ono szczególnie poważne. Teatr Osterwy nie jest przecież "teatrem Babickiego". Przez cały czas pracowali tu i pracują znakomici reżyserzy. A gwarancją ciągłości dotychczasowej polityki repertuarowej i personalnej będzie dyrektor Krzysztof Torończyk, który z pewnością powoła takiego dyrektora artystycznego, który będzie tę linię kontynuował. A ja sam - powtórzę - mam nadzieję zrobić w Lublinie jeszcze niejeden spektakl.

Możemy zatem powiedzieć widzom, że jeśli nawet z końcem wakacji będziemy się żegnać, to nie będzie to pożegnanie ostateczne?

- Na pewno nie pożegnamy się na zawsze.

Na zdjęciu: Krzysztof Babicki podczas próby "Idioty".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji