Artykuły

Ukąszenie

Reżyser nie podejmuje sporu o winę Marcella. Pozwala bohaterowi wykonywać rozkazy, dobierając retrospektywne, szybko cięte sekwencje, w których tłoczy mapę jego osobowości - o "Konformiście" w reż. Marka Fiedora w Teatrze Powszechnym w Warszawie pisze Mateusz Masłowski z Nowej Siły Krytycznej.

Narody Tunezji, Egiptu, a w ostatnich tygodniach Libii rozplątują węzeł konieczności utrzymywanej napędem terroru. Próbują wymienić fantom generalskich interesów na projekt, w którym czyn rozpoznaje tożsamość i podnosi rację jej obrony. Tętnem rewolucji w Afryce Północnej i krajach świata arabskiego jest młody człowiek dotknięty nadzieją, z jaką błysnął niespodziewanie i gwałtownie otwarty świat. Wyciągnięty z telewizyjnej transmisji człowieczy piksel przeszedł już do działania i nie pozna zagadki własnej determinacji. Państwa i trybunały zajmą się produkcją rozliczeń i raportów, w których dotkliwości i przykładności, odroczone zostaną pytania: Dlaczego dobrowolnie przekazujemy innym odpowiedzialność za własne czyny i myśli? Gdzie formują się energie sumienia, spalane w chwilach ostatecznych decyzji?

Ze świata, który zrodził wrzenie arabskiej ulicy już tylko krok w czasie i przestrzenni dzieli nas od realiów powieści Alberto Moravi "Il Conformista", którą w warszawskim Teatrze Powszechnym zrealizował Marek Fiedor.

Marcello (Michał Sitarski), tytułowy "Konformista", staje przed szansą kolejnego sukcesu w pionie faszystowskiej machiny prześladowań. Wystawienie egzekutorom byłego profesora Quadriego i jego partnerki to gwarant kolejnych grantów, zadowolenie głupiutkiej żony i uzasadnienie własnego istnienia. Niepewność pozostawia wrogom systemu, a własne odkupienie potrafi spreparować w triadzie: prawda (rozumiana jako aktualna koncepcja ciesząca się największym poparciem społeczeństwa) - konieczność - moment dziejowy.

Fiedor nie podejmuje sporu o winę Marcella. Pozwala bohaterowi wykonywać rozkazy, dobierając retrospektywne, szybko cięte sekwencje, w których tłoczy mapę jego osobowości.

Światło, rozproszone sitem trzech rozstawionych na scenie ekranów, ustanawia miejsca gry, a wraz z rytmem i przedmiotem należy do techniki montażu, zastosowanej przez Fiedora.

Sceny inicjacyjne przetasowane zostały z wątkiem osaczania profesora Quadriego i wieczorem upadku dyktatury Mussoliniego, na której szczątkach Marcello wynajduje racji dla brzasku nowej rzeczywistości. Ciągi obrazów i aktorskich interakcji skandują wyznanie wiary stłamszonego umysłu. Marcellowi dobierane zostają kolejne pułapki, w reakcji na które postać wyczynowo usprawnia swój instynkt adaptacyjny.

Daje się udławić dyktatorskim pohukiwaniem ojca-buhaja i zblazowanym erotyzmem matki. Milczy i dopełnia spustoszenia wiarą w niemożliwość przezwyciężenia obrazów przemocy i dominacji.

Jest naturą, która sama w sobie nie znajduje prawa do inność, mogącej dać odpór spętaniu. Ojciec, Ksiądz i Duce wchodzą w życie Marcella z wiązką rózg i każą wierzyć, że intymne tożsame jest perwersyjnemu. Maską ascety, uległością, subordynacją gestyki spełnia kolejne oczekiwania i tylko gdy powróci wrażenie dawnej kapitulacji, zdobywa się na słowo z głębi własnej osobności.

Kolejne kręgi inicjacji znaczone są relacjami Marcella z postaciami Lina, Księdza i Pułkownika. Słodycz upokorzenia i skuteczność dziecięcej kokieterii - równoczesny sukces i przerażenie nienormalnością - pozostają po spotkaniu z wyczerpanym pedofilską naturą Linem. Postać wyposażona przez Aleksandrę Bożek w namiętność zbitego psa i trans-erotyczne rozszczepienie.

Kapitulacja ufundowała życie i karierę wrażliwego Marcella. Ukąszony rozpaczą, spróbował ukryć się w równym rzędzie brunatnych falang, które zagłuszyłyby szept indywidualności. Schizofreniczne "Ja" - natura dwóch temp, uzyskana w rachunku piętrowego osaczenia i słabości, w afekcie na grozę rozpoznawanego świata.

Skojarzenia z ukąszeniem powracają jeszcze w scenie finalnej. Spacer nocnym parkiem przerwany snopem światła latarki rzuconym na Marcella. Panika, w której ostatecznie zaburza się osobowość bohatera. Jest maszyną ulegającą rozstrojeniu? Zawieszonym systemem? Rozedrgany opętańczą Tarantellą, bezwładnie trzepocze w zadzierzgniętej garocie lęku.

Ucieczka w montażowy skrót organizujący akcję "Konformisty", nie pozwala na aktorskie pogłębienie spraw, z którymi Moravia konfrontował skalane gniazdo włoskiej burżuazji. W efekcie waga tematu zasłużyła sobie na mniej lub bardziej sprawne realizowanie wokół niej aktorskiego warsztatu.

Wierzę w gotowość i biegłość w stosowaniu artystycznych środków, ale ich skuteczność przestaje nadążać za rzeczywistością człowieka, który opracował w sobie deterministyczną bez-nadzieję. Hiperdykcja i logiczne akcenty zamieniają dynamikę rozstrzygnięć w słuchowisko o niepokojach i konsekwencjach pewnej zwichniętej inicjacji. W Powszechnym, treść jest tak pozbawiona gorączki nieodzowności, że słowa Tony Judta - "Najlepszą miarą zniewolenia ludzi przez ideologię jest zbiorowa niezdolność do wyobrażenia sobie alternatywy" - zdają się przepracowanymi, a teatr powołanym do pieszczot z wiecznotrwałymi "cnotami" wyborców Hitlera i Mussoliniego.

Czekam na kolejne teatralne rozpoznania naszych zdolności do animowania i ulegania błogosławionym przez społeczeństwo formom opresji. Szansa może pojawić się wraz z zapowiadaną na kwiecień premierą pierwszej polskiej stand up tragedy Yacine Zmita.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji