Artykuły

Sekrety kobiecej duszy w rytmie Maybe Theatre Company

"Rattlesnakes" w reż. Pawła "Grzyba" Drożdża w Maybe Theatre Company w Gdańsku. Pisze Łukasz Rudziński w portalu trojmiasto.pl.

W zwariowany świat pięknych, pragnących czułości kobiet, wściekłych i uzbrojonych facetów oraz pewnego rezolutnego przystojniaka zabiera nas tym razem Maybe Theatre Company. "Rattlesnakes" pełen jest niespodziewanych zwrotów i przekonuje, że Maybe wciąż się rozwijają.

Absurdalny dramat obyczajowy Grahama Farrowa - "Rattlesnakes" - przypomina popularne komedie salonowe, chętnie grywane przez profesjonalne sceny komediowe. Wymuskany goguś wpada w pułapkę zastawioną przez wściekłych facetów w kominiarkach, naprawdę mających powody do złości. Ich żony znalazły odskocznię od swojego nudnego życia w ramionach przystojnego Roberta McQueena, który za swoje usługi pobiera niemałe wynagrodzenie. Chłopak, widząc w jakiej sytuacji się znalazł, zaczyna mężom swoich kochanek mówić prawdę...

Maybe Theatre Company wracają do tego, co jest ich firmowym znakiem - do słowa. Obszerny tekst sztuki, jak zawsze prezentowanej po angielsku, podają bardzo czysto, przeważnie ze świetną dykcją. Dzięki prostocie przekazu, na jaki zdecydował reżyser (i zarazem aktor) spektaklu Paweł "Grzyb" Drożdż, spektakl ogląda się bardzo dobrze.

Całe przedstawienie rozgrywa się w podrzędnym motelu, stworzonym na Scenie Kameralnej Teatru Miniatura naprawdę studenckim sumptem. Do zbudowania całej scenerii "Rattlesnakes" posłużyły znaleziony na śmietniku fotel, lodówka pożyczona z akademika, stare łóżko, szafa, kilka butelek z alkoholem, nóż, scyzoryk, zdezelowany kapiszonowiec i parę krzeseł.

Kontrast między bohaterami podkreśla ich ubiór - nieszczęśliwi mężulkowie ubrani są przeciętnie (ciemna bluza, spodnie dżinsowe, wygodne buty), podczas gdy Robert nosi niezłą marynarkę i koszulę z krawatem. Shelly, żona jednego z nich, przypomina raczej doświadczoną ukraińską prostytutkę niż gosposię prowadzącą dom bezbarwnego faceta.

Nieznośna, infantylna i przewidywalna fabuła "Rattlesnakes" w takim wydaniu ani trochę nie nuży. Wszyscy aktorzy Maybe Theatre są całkowicie autentyczni - nawet jak gubią rekwizyty, czy po raz piąty z krzykiem przykładają nóż do szyi pojmanego kochasia. Bowiem nowy spektakl Maybe Theatre Company to przede wszystkim zaangażowane i zdecydowanie wykraczające poza miano "amatorskiego" aktorstwo.

Zarówno Paweł Kaczmarek w roli kochającego każdą kobietę świata Roberta, jak i nienawidzący go za to mężowie (Tomasz Łapiński, Paweł "Grzyb" Drożdż i Konrad Daniel) oraz Sandra Szwarc czyli frywolna Shelly dobrze się rozumieją. Grają odważnie, a dramaturgię spektaklu budują za pomocą słów, mimiki i drobnych gestów. Dzięki nim prawie półtoragodzinne przedstawienie jest raczej gorzką niż słodką lekcją savoir vivre'u wobec płci pięknej. I nikomu nie przeszkadza, że głębia tych mądrości nie przekracza poziomu Harlequina.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji