Artykuły

Łódź zawsze mile wspominam!

- Teatr Nowy, z którym jestem emocjonalnie związany, nie ma takiego szczęścia. Ciąży nad nim chyba jakaś klątwa. Bez przerwy coś tam się "dzieje" - WOJCIECH BŁACH wspomina swoją Łódź.

Anna Gronczewska: Ile lat mieszkał Pan w Łodzi?

wojciech Błach: Mieszkałem w Łodzi dwukrotnie. Raz między 1999 a 2003 rokiem. A potem jeszcze w 2008 i 2009 roku. A więc w sumie około cztery lata.

Jak Pan wspomina łódzkie czasy?

- Bardzo dobrze. Teatr Nowy był moją pierwszą pracą po ukończeniu krakowskiej szkoły teatralnej. Można więc powiedzieć, że w Łodzi rozpocząłem swoje dorosłe, zawodowe życie.

To angaż w Teatrze Nowym sprawił, że przeprowadził się Pan do Łodzi?

- Moja historia jest bardziej skomplikowana. Próbowałem zdawać do łódzkiej szkoły filmowej. Prawie się do niej dostałem, ale otrzymałem też indeks w Warszawie. Musiałem dokonać wyboru między Łodzią i Warszawą. Wybrałem więc stolicę, choć ostatecznie szkołę skończyłem w Krakowie. W końcu jednak i Łódź mnie nie ominęła. Dostałem angaż do Teatru Nowego, gdzie dyrektorem był Mikołaj Grabowski. Ściągnął do Łodzi grupę absolwentów krakowskiej szkoły teatralnej. Byłem wśród nich i ja. I w takiej fajnej grupie trafiliśmy do Łodzi. O czymś takim marzy wielu młodych aktorów. Nam się to udało. Było to w sumie dwanaście osób. Aktorzy, dwóch reżyserów, Mikołaj Grabowski jako dyrektor i Tadeusz Słobodzianek jako dramaturg. Nastąpił taki krakowski przeszczep do Łodzi!

Jak się Pan odnalazł w Łodzi?

- Pochodzę z Katowic, a więc robotniczego miasta. Łódź ma podobny charakter. W obu miastach nie ma rynku, jak w Krakowie. Łódź stała mi się bliska. Przypominała mi śląskie krajobrazy, klimaty. Wcześniej przed tym uciekałem ze Śląska. W Łodzi to wszystko wróciło. Ale mieliśmy wtedy wielką energię na teatr. Zamykaliśmy się w Teatrze Nowym. Bardzo dobrze było w Łodzi nie tylko mnie, ale i kolegom. Niestety, potem nastąpiła zmiana władzy w mieście. Nastały rządy pana Jerzego Kropiwnickiego. Zmieniono dyrekcję Teatru Nowego. Generalnie, moim zdaniem, Łódź straciła dziesięć lat w różnych dziedzinach. Całą swoją pozytywną, kolorową energię.

Za Pana czasów łodzianie chodzili chętnie do teatru?

- Niewątpliwie najsilniejszą pozycję ma Teatr imienia Jaracza. Jest on bardzo stabilnie prowadzony. Teatralna Łódź jest zawsze z nim kojarzona. Ja nawet teraz często przyjeżdżam na premiery do "Jaracza". Natomiast Teatr Nowy, z którym jestem emocjonalnie związany, nie ma takiego szczęścia. Ciąży nad nim chyba jakaś klątwa. Bez przerwy coś tam się "dzieje". Byłem przecież w zespole "Nowego" dwa lata temu. Za czasów dyrektora Zbigniewa Brzozy. I powtórzyła się historia. Prezydent znów zmienił dyrektora! Jednak Łódź dalej kojarzy mi się bardzo dobrze, z pozytywną energię. Przecież tu w 2009 roku dostałem Złotą Maskę dla najlepszego aktora łódzkich scen. Pod koniec szkoły teatralnej nagrodę też dostałem w Łodzi. Widzę, że co dziesięć lat coś dobrego mi się przytrafia w tym mieście. Liczę, że jeszcze osiem lat i znów dostanę jakąś nagrodę. Znowu w Łodzi.

A ma Pan w Łodzi swoje ulubione miejsca?

- Są tu takie miejsca, których nie spotkałem w żadnym innym mieście. Jest oczywiste, że ulica Piotrkowska ma swoistą energię. Wchodząc na nią człowiek czuje się jak Lucky Lukę, facet z westernu. Z jednej strony wjeżdża się do miasta, przechodzi przez Piotrkowską i wyjeżdża się z Łodzi. Ma ona coś takiego, że człowiek czuje, iż jest ciągle w drodze. Nie kręci się w kółko, tylko idzie, idzie... Wiem też, kiedy zaczyna się wiosna w Łodzi.

Kiedy?

- Gdy w parku imienia Klepacza, koło łódzkiej katedry, zakwitają cebulice. To takie piękne, niebieskie kwiatki. Kwitną bardzo wczesną wiosną. Tam witałem każdą łódzką wiosnę wychodząc na spacer z psem, potem sam. Ziemia robi się nagle niebieska. To niesamowite wrażenie! Lubiłem też chodzić na spacery po parku na Zdrowiu. Zwłaszcza ten fragment koło lunaparku i klubu kolarskiego. Można było tam pojeździć na rolkach. Fantastycznie wspominam też niedzielne wypady na obiad do podłódzkich Żabiczek! Jadąc tam mogliśmy odczuć domową, niedzielną atmosferę. A przecież byliśmy z dala od rodzin. Gdy teraz przyjeżdżam do Łodzi, to staram się odwiedzać te miejsca.

Często przyjeżdża Pan do Łodzi?

- Jeszcze rok temu przyjeżdżałem tu bardzo często, bo dogrywałem spektakl. Odwiedzam też Łódź, gdy odbywają się tu ciekawe koncerty. Jak na przykład Tomasza Stańki. Nie jest dla mnie problemem, by przyjechać na koncert do Atlas Areny czy Wytwórni. Jadę tu jak do siebie. Łódź traktuje jak bardzo bliskie mi miasto.

Gra Pan w popularnych serialach. Łodzianie rozpoznają Pana na ulicy?

- Tak. Jurka Tosika z "Plebanii" zacząłem grać w 2000 roku. W tym samym czasie rozpoczynała się moja przygoda z Teatrem Nowym. Musiałem wsiadać wcześniej rano w pociąg i jechać na zdjęcia do stolicy. Tak więc bardzo dobrze znam trasę pociągu na linii Warszawa-Łódź. O ile pamiętam, to Zbigniew Zamachowski śpiewał o tym, że jedzie pociąg z Łodzi do Warszawy i wiezie aktorów. Tak więc ten temat zawsze istniał. Zresztą teraz często w Warszawie widuje kolegów z "Jaracza".

Jest jakaś szansa, że znów zamieszka Pan w Łodzi?

- Dopiero co ustatkowałem się w Warszawie. Niedawno urodził mi się syn Bruno. Jeszcze dwa lata temu nie miałbym problemu z tym, by na rok zamieszkać w Łodzi. Teraz patrzę na to przez inny pryzmat. Gdy dziecko jest małe, to jeszcze można z nim pojeździć. Gdy urośnie, będzie kłopot. Już teraz gdy chodzę na spacer z synem, to rozglądam się czy w okolicy są jakieś przedszkola, szkoła. Łódź nie jest daleko od Warszawy. Jak będzie potrzeba, to mogę do niej dojeżdżać. Nie muszę od razu kupować domu w Łodzi. W 1999 roku myślałem, że fajnie by mieć duże mieszkanie na Piotrkowskiej. Dziś takich pomysłów już nie mam. Ale Łódź zawsze będę mile wspominał. Kazimierz Dejmek miał trzy powroty do tego miasta. Może ze mną będzie tak samo?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji