Artykuły

Wymierający kuglarze

Nareszcie nawidowni śmiech! Autor wzruszony, reżyserzy wzruszeni, aktorzy wzruszeni... Aktorzy? Nie wszyscy. Część z nich tylko statystuje temu ogólnemu zbrataniu widowni i sceny. Kilku dobrych aktorów kłania się, bo tak wypada. No, bo dlaczego się kłaniać? Ich role są w tej farsie znikome. Role - a nie funkcje.

Zacznijmy więc od tych, którzy grają. Właściwie zacznijmy od ró1, które autor zechciał napisać. Tradycje serwilizmu wobec silniejszych są znane w naszym społeczeństwie. Jeżeli trójka głównych bohaterów Skowrońskiego ma grubo po pięćdziesiątce, ten serwilizm jest zaprawiony dużym doświadczeniem. Był demonstrowany wobec niejednego Pana. Nic więc dziwnego, że bohaterowie Skowrońskiego i pięknie deklamują i są cudownie lojalni i wszystko im się podoba.

Skowroński, wyznaje, że będąc zmuszony operować "łatwym śmiechem" oparł całą rzecz na ogranym pomyśle starej farsy sprzed lat kilkudziesięciu. Chciał przyłapać swoich bohaterów w życiu prywatnym. W sytuacjach takich, w których zostaną zmuszeni do zdjęcia maski codziennej obłudy.

Jeżeli tak jest jak powiada pisarz niemiecki Reinhold Schneider, że "przyczyną największych przewrotów jest zawsze zmiana sposobów myślenia", to niestety (to westchnienie odnieść należy do polityka, a nie do krytyka teatralnego) bohaterowie Skowrońskiego pozostali tacy sami kiedy z równym zapałem czapkowali przed panem starostą (jeszcze wcześniej przed urzędnikiem carskim), jak obecnie przed sekretarzem rady narodowej. Podpatrzeć to wymierające pokolenie współczesnych kuglarzy, przyłapać ich w życiu prywatnym, ukazać ich zakłamanie (jeden łga "z wdziękiem, drugi wulgarnie, tępo, grubo, trzeci z fantazją..."), ośmieszyć... ba, w tym cała rzecz!

Intryga nie jest zbyt skomplikowana. Ojcowie odmawiają zgody na małżeństwo swych dzieci nie zdając sobie sprawy, że matrimonium consummatum est nie tylko fizycznie ale i prawnie. Ten sam chwyt zastosował autor z "czarnym", z tą tylko różnicą, że wyjaśnienie roli Mr Jamosa Jeffersona (jako delegata i jednocześnie zięcia) ma stanowić punkt kulminacyjny zabawy.

Oczywiście nie jest grzechem wyciągać te same odwieczne motywy farsowe. W "Kuglarzach" nie trzeba do niczego dochodzić, wszystko jest rozwiązane z góry nikt nie martwi się nieporozumieniami ojców. Rola tych ostatnich sprowadza się przede wszystkim do tego, że odsłaniają oni na każdym kroku swoje najtajniejsze "ja". Komedia Skowrońskiego ma jedną niezaprzeczalną zaletę: dialog. Każda niemal kwestia demaskuje bohaterów. Ale jest to jednocześnie dialog, któremu nie można rokować długiego życia. Ukryte w słowach aluzje, zwroty wybrane zręcznie ze współczesnego języka sloganów politycznych, które w ustach kuglarzy nabierają osobliwego smaczku, odnoszą się do atmosfery dzisiejszego dnia. Jutro mogą być już całkowicie niezrozumiałe. Ale jest to przecież zabawa "na dzisiaj". Nie trze ba się zresztą w tego rodzaju sztuce doszukiwać specjalnych "pogłębień". Analiza współczesności nie sięga i nie może sięgać w "Kuglarzach" zbyt głęboko, jest ona wyłożona dosyć konwencjonalnie. Zakres środków farsowych, zademonstrowanych w sztuce dzięki współpracy doprawdy świetnych ojców (Zintel, Nowicki, Malawski, zwłaszcza Nowicki) oraz równie dobrego mgr Prota - Matera (recepcja - propaganda), który okazuje się kuglarzem już współczesnego chowu i trochę nieprawdopodobnym (zbyt "amerykańskim", ale do zabawy można go przyjąć) - wystarczą do obudzenia widowni. Jedyna postać w tej sztuce, wyjęta jakby z innego albumu nie potraktowana w konwencji farsy, bardzo dobra Barbara Rachwalska (jako teściowa i jako aktorka) psuje nieco umowność zabawy, lecz to już sprawa autora. Murzyn - W. Pilarski - świetny.

Dwa zdania o "nie grających". Do nich należą młodzi. Pełnią oni w sztuce zasadniczą funkcję - m. in. wokół nich zasadza się intryga, ale autor nie pozwolił im "zagrać". Bardzo żałowałem świetnej Horawianki i uroczej Chwiałkowskiej (proszę darować epitety) i ich partnerów (Mikuć i Płoszaj). Sytuacje, w których występują młodzi, ilustrują bieg zdarzeń, ale skala ilustracji jest zawsze bardzo szeroka. Tutaj możliwości pokazania swojego kunsztu okazały się bardzo niewielkie.

Lecz przecież autor osiąga na tym odcinku niezamierzony (wolno mi tak przypuszczać) efekt. Dopomogła w tym na pewno reżyseria. Mimo swoich śmiesznostek i naiwności świat młodych jest prawdziwszy niż świat kuglarzy. Co prawda cienką, anemiczną, ale wyraźną kreską w postawie młodych można odczytać protest przeciwko zakłamaniu starych. Mimo że wszystko jest farsą i zabawą.

Czy prapremiera nowej polskiej komediofarsy jest udana? Na pewno. Czy sztuka może być potraktowana jako jaskółka nowych wydarzeń na tym polu? Nie wiem.

Data publikacji artykułu nieznana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji