Artykuły

Studium głupoty

"Dożywocie" w reż. Bartosza Zaczykiewicza w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Iwona Kłopocka w Nowej Trybunie Opolskiej.

Geniusz Fredry i mistrzostwo aktorskie opolskiego zespołu splotły się idealnie w "Dożywociu", które jest jednym wielkim fajerwerkiem dowcipu i humoru.

Fakt, zwykle u Fredry osią intrygi tej komedii są pieniądze. Szczególne pieniądze. Tytułowe dożywocie (które współczesnym kojarzy się jedynie z surowym wymiarem kary) to rodzaj renty czy też pensji ze spadku, wypłacanej spadkobiercy regularnie, do końca życia. Odkupione dożywocie dla jego nabywcy stanowić mogło niezły dochód - tym większy, im dłużej żył pierwotny właściciel.

To dlatego największą troską Łatki, bezwzględnego lichwiarza i skąpca, który podstępnie wykupuje dożywocie Birbanckiego, staje się zdrowie i jak najdłuższe utrzymanie przy życiu młodego hulaki i utracjusza. To, do czego jest zdolny, aby ten cel osiągnąć, dowodzi tyleż jego upodlającej miłości do pieniądza, co nieogarnionej głupoty. I właśnie studium tej głupoty uczynił Bartosz Zaczykiewicz kluczem do swej interpretacji.

Zaślepiony żądzą pieniądza Łatka, raz popełniwszy głupstwo, jakim było kupienie dożywocia utracjusza i suchotnika, uruchamia całą lawinę kolejnych głupstw. Każe pilnować Birbanckiego swemu gamoniowate-mu służącemu, a jednocześnie prowadzi targi z innym lichwiarzem, by kłopotliwego dożywocia się pozbyć. Za każdym razem, gdy jest już tego blisko, pada ofiarą podjętych wcześniej własnych zabiegów opiekuńczych wobec Birbanckiego. W końcu daje się i jemu samemu wystrychnąć na dudka - traci na jego rzecz Rózię, której rękę odkupił od jej ojca za długi i pieniądze. Lawina chciwości i głupoty prowadzi go do całkowitej klęski.

"Dożywocie" jest jedną z najdowcipniejszych, ale i najtrudniejszych komedii Fredry. Boy-Żeleński nazwał sztukę jego "najgenialniejszą koncepcją". Żeby ten dowcip i geniusz zajaśniał pełnią blasku, trzeba reżysera żelazną ręką prowadzącego aktorów przez trudy wspaniałego ośmiozgłoskowca i zawiłości psychologiczne postaci. Trzeba też aktorów, którzy tym trudom podołają. W opolskim przedstawieniu niczego nie zabrakło. Wiersz Fredry płynie - a raczej pędzi w dynamicznej inscenizacji - ze swobodą i logiką w pełni zrozumiałą dla współczesnych, nie tracąc przy tym nic ze swej staroświeckiej urody. Postaci zostały, wyraziście i precyzyjnie nakreślone, zgodnie z trafną oceną Miłosza, że twórczość Fredry to "komedie temperamentów".

Aktorsko "Dożywocie" to zespołowy popis na najwyższym poziomie. Uroczy jest Michał Majnicz w roli niezbyt rozgarniętego Filipka. Cudownie zabawny duet tworzą Leszek Malec i Bogdan Zieliński, jako bracia Lagena. Arleta Los-Płaszewska w roli Rózi po raz kolejny okazała się niezrównana w budowaniu skończonej postaci zaledwie mimiką, gestem i spojrzeniem. Doskonały jest Michał Świtała, który swego Twardosza - sztywnego, opanowanego, z rzadka przemawiającego nieprawdopodobnie głębokim, niewzruszonym basem - stworzył poprzez kapitalny kontrast, dokładne odwrócenie cech Łatki. W tym wielogłosowym koncercie Łatka Andrzeja Czernika stanowi absolutnie rewelacyjną, mistrzowską solówkę. Fredro sugerował, by odrażającej osobowości jego bohatera towarzyszył równie niemiły wygląd. Aktorzy grający tę rolę zwykle byli mocno ucharakteryzowani. Czernik zaufał własnej powierzchowności, wiedząc, że potrafi nią wyrazić wszystkie przemiany wewnętrzne - bezwzględnego skąpca, czułego i troskliwego opiekuna, piewcy urody życia i przyjaźni, romantycznego kochanka - by tę kaskadę metamorfoz na koniec spuentować pełną bezbrzeżnego zdumienia maską głupca, który padł ofiarą własnej głupoty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji