Artykuły

Hamlet w oczach twórców i widzów

GUSTAW HOLOUBEK: Przystępując do pracy nad "Hamletem", nie miałem zamiaru naginać inscenizacji do jakiejś nowatorskiej koncepcji, lecz jedynie wykorzystać możliwość bardziej precyzyjnego uzasadnienia fabuły. Myślę, że wielka i różnorodna zawartość problemowa "Hamleta" jest niemożliwa do wypowiedzenia w jednej inscenizacji. Dostrzeganie w utworze Szekspira np. wyłącznie problemu walki o władzę byłoby spłyconym odczytaniem tego dyskursu o człowieku. Jeśli zaś uświadomimy sobie prawidła budowy sztuk teatralnych, obowiązujące w czasach Szekspira, zobaczymy, że rozgrywanie akcji w sferach królewsko-książęcych nie służy podkreślaniu niezwykłości prezentowanych zdarzeń, stanowi jedynie wymóg kanonów panujących wówczas w sztuce. Zmuszały one autora do przenoszenia do sal pałacowych problemów życia codziennego przeciętnych zjadaczy chleba. Proponując obsadę miałem na myśli dbanie o prawdopodobieństwo pokazywanych zdarzeń i związków między bohaterami. Tak więc Hamlet musiał być przede wszystkim człowiekiem zdolnym do miłości, walki i normalnego życia. Ustawiając tę rolę chciałem pokazać, że Hamlet nie był kimś niezwykłym, lecz jedynie przeciętnym chłopakiem, zdolnym i dobrym, a poza tym posiadającym cechę większości młodzieży - instynktowną uczciwość. W tym Hamlecie nie ma miejsca na chorobliwe przerosty intelektu nad wolą. Siłą napędową rozwoju akcji są związki uczuciowe między bohaterami. One motywują ich postępowanie. One też pozwalają im popełniać błędy, częściowo je tłumacząc.

FELIKS WOROSZYLSKI student Akademii Medycznej w Warszawie:

- Słyszałem, że Szekspir w swoich utworach jest rubaszny, ale że jest jawnie nieprzyzwoity, odkrył dla mnie dopiero spektakl telewizyjny. Przeerotyzowanie przedstawienia nie było, niestety, jedyną jego wadą. W całym przedstawieniu rozsiano elementy bliskie kiczu. Zaliczam do nich wszystkie sceny z duchem, sekwencję zmagań Hamleta z ciałem Poloniusza i konwulsyjne umieranie mordowanych bohaterów. Wiemy przecież, że w sztukach Szekspira krew leje się obficie i trup ściele się gęsto. Wydaje mi się więc, że kolejne zgony są w zamyśle bardziej baletowe, ponieważ szybko zmieniające się sytuacje nie dają autorowi czasu na delektowanie się śmiercią kolejnych bohaterów. Nie podobały mi się także dekoracje, które miały być chyba ucieczką od przepychu i wystawności w sferę symbolu, a stały się tylko tandetą. Obok tych braków były i momenty wyśmienite, do których mogę zaliczyć przede wszystkim aktorstwo Jana Englerta, Jana Kobuszewskiego, Krzysztofa Kolbergera, sceny z aktorami, rozmowę z grabarzem i finałowy pojedynek.

ADAM GRABOWSKI, student Uniwersytetu Warszawskiego: - Hamlet w wykonaniu Jana Englerta był wyśmienity. Ten absolutnie współczesny chłopak, który na scenę przyszedł prosto z Nowego Światu, przebierając się jedynie po drodze, przemawiający językiem różnym o parę epok od reszty bohaterów dramatu, był nerwem przedstawienia. Tylko jemu i chwilami Krzysztofowi Kolbergerowi udawało się przełamywać statyczność spektaklu. Swoboda i bezpośredniość Hamleta stonowała nieco istniejącą u Szekspira jego społeczną i intelektualną wyższość okazywaną w kontaktach z partnerami. Właściwie wyłącznie aktorstwo Englerta było elementem trzymającym mnie w stanie niesłabnącego zainteresowania przez całe długie i - moim zdaniem - niezupełnie udane przedstawienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji