Szekspir i awangarda
Właśnie zrobili przerwę w "Hamlecie" i babcia poszła przygotować kanapki. W pokoju nastrój panował jakiś minorowy. Może ze względu na późną porę, a może z powodu tragicznych wydarzeń w państwie duńskim, na które z woli Szekspira, od bez mała 400 lat nikt nie ma żadnego wpływu.
- Szekspir to Szekspir - zauważył filozoficznie Żorżyk, nasz rodzinny spec od zagadnień kultury. - Ale to już nie to.
- Nie co? - zainteresował się dziadek. - Szekspir ci się nie podoba? A może Zawadzka?
- Dlaczego pani Zawadzka gra zawsze jak reżyseruje pan Holoubek? - zapytała Lila, ale jej pytanie pozostało bez odpowiedzi.
- Wolę awangardę - odpowiedział Żorżyk - daje więcej emocji,
- Zapewne masz na myśli awangardę japońską? - spyta! dziadek, który uważnie czyta prasę.
- Chociażby - przyznał Żorżyk.
- Podoba ci się jak aktorzy drą szaty? - dochodził dalej dziadek.
- Aktorzy drą na sobie szaty od wieków, jeśli tego wymaga rola - wtrącił wuj Anastazy.
- Ale awangardowi aktorzy drą szaty na widzach. I to w dodatku płci odmiennej - z niesmakiem wyjaśnił dziadek. - Rozebrali jedną kobietę na widowni.
- Gdzie się odbywają takie przedstawienia? - ożywiła się nagle ciocia Helenka.
- Tylko jedno się odbyło - wyjaśnił dziadek. - Teatr japoński wystąpił w Warszawie. A ta co ją rozebrali, oddała sprawę do sądu.
- Miała rację - z przekonaniem powiedziała Lila. - Na pewno włożyła do teatru najlepszą suknię.
- Nie o suknię chodzi, tylko o straty moralne - wyjaśnił Żorżyk.
- Powinni dać jej za to jakieś kimono - zdecydowała Lila.
- Dlaczego kimano? - dziwił się wuj Anastazy.
- Można przerobić na szałową suknię balową - rozmarzyła się Lila.
- Bzdury pleciesz - skarciła ją babcia, która weszła z kanapkami i od kilku chwil przysłuchiwała się rozmowie. - Koniec świata! Sala pełna ludzi, wszyscy patrzą i nikt nie wystąpi w obronie napadniętej kobiety.
- Z patrzeniem to było gorzej - powiedział Żorżyk. - Bo na sali było ciemno jak w kominie nocą. Tylko krzyk było słychać.
- Może ludzie myśleli, że ona należy do tych aktorów, a ten krzyk należy do awangardy - wyraził przypuszczenie wuj Anastazy.
- E, tam - wtrącił się Jacek. - Pewnie się wstydzili, żeby ktoś nie powiedział, że nie rozumieją teatru awangardowego.
- A ty co tu jeszcze robisz? - przypomniała sobie babcia. - Marsz spać, jest już późno!
- Przecież "Hamlet" się jeszcze nie skończył - jęknął Jacek.
- Przeczytasz sobie zakończenie w książce. Albo opowiemy ci jutro resztę. I niech ktoś otworzy okno, bo nadymiliście jak w kurnej chacie.
- Czytałem, że w Los Angeles wymyślili popielniczki, które kaszlą przez pół minuty, kiedy ktoś rzuci na nie popiół. Żeby obrzydzić palaczom papierosy.
- To ciekawe - zainteresował się dziadek.
- Mało mi twojego kaszlu, jeszcze będę słuchała popielniczki - zdenerwowała się babcia. - Ty po każdym papierosie kaszlesz dziesięć minut.
- Jak bym miał taką popielniczkę, to może bym się odzwyczaił od kasłania - zamyślił się dziadek.
- A z tą rozebraną, to jak się skończyło? - wróciła do tematu ciocia Helenka.
- Przerwali sprawę, bo muszą przeprowadzić badania psychiatryczne - wyjaśnił Żorżyk.
- A kogo będą badać? - spytała babcia, ale nie otrzymała odpowiedzi, bo właśnie zaczęła się druga część "Hamleta".