Artykuły

Hamlet

Wyobrażam sobie rok 30-lecia PRL przede wszystkim jako rok wielkich wydarzeń artystycznych, będących miarą osiągnięć naszego kraju w rozwoju kultury i sztuki. Albowiem na razie nie w pomnażaniu dóbr materialnych lecz duchowych - nasze szlachetne górowanie nad krajami, w których rządzą prawa kapitalizmu, zakładające m.in. rentowność sprzedawanych tam - jak każdy inny towar - wartości kulturalnych.

Pierwszym telewizyjnym ewenementem na miarę roku jubileuszowego Polski Ludowej była ostatnia premiera Teatru TV. To nic, że był to SZEKSPIR, a nie któryś z naszych wybitnych autorów współczesnych. Wielki stratfordczyk jest dramaturgiem uniwersalnym i ponadczasowym, a jego "Hamlet" to śmiała, ambitna próba sił dla wszystkich realizatorów i wykonawców telewizyjnej inscenizacji. Najtrudniejszy, jaki sobie można wyobrazić, sprawdzian osiągniętych możliwości.

Sama telewizja mocno podkreśliła rangę tego wydarzenia. Kilkakrotnie ukazały się w porze szczytu rzadko stosowane, jeśli chodzi o Teatr TV, "zwiastuny" "Hamleta" w formie najciekawszych fragmentów spektaklu. Reżyserowi pozostawiono całkowitą swobodę w dysponowaniu czasem antenowym. Było to pierwsze w historii naszej sceny telewizyjnej tak długie przedstawienie. Trwało ponad trzy godziny, przekraczając normy czasowe nawet spektakli w teatrach żywego planu. Słusznie podzielono widowisko na dwie części z przerwą na rozprostowanie nóg, zrobienie orzeźwiającej herbaty, aby nikt nie musiał się odrywać od telewizorów w trakcie spektaklu, którego każda scena była ważna.

Dobór obsady należy w Teatrze TV do reżysera, co nie zawsze jest przywilejem reżyserskim w "normalnych" teatrach. Wielką, wspaniałą rolę Hamleta powierzył HOLOUBEK utalentowanemu aktorowi młodego pokolenia - JANOWI ENGLERTOWI. Ileż czasu musiałby dawniej czekać na taką rolę aktor w wieku Englerta, z jego skromnym jeszcze stażem scenicznym? Hamletami bywali zwykle mocno już podtatusiali wykonawcy. Sam zresztą HOLOUBEK grał na scenie Teatru Dramatycznego w Warszawie młodzieńczego księcia z Elsynoru jako dojrzały mężczyzna. W telewizji byłoby to niekorzystne dla spektaklu, bo mały ekran nie znosi teatralnej umowności, dopuszczającej nieadekwatny do wieku postaci wiek wykonawcy. Syn nie może być rówieśnikiem matki, gdyż za zbliżeniach byłoby to szokujące.

Autentycznie młody Hamlet - to pierwszy, wielki atut Holoubkowej inscenizacji arcydzieła Szekspira, podobnie jak podniosło walory przedstawienia tego samego dramatu w Teatrze Narodowym obsadzenie przez HANUSZKIEWICZA w tej roli DANIELA OLBRYCHSKIEGO. Englert i Olbrychski to dwie równe może talentem, ale różne pod wieloma innymi względami, indywidualności aktorskie. Olbrychski jest spontaniczny, żywiołowy, niezwykle sprawny fizycznie. ENGLERT jest bliższy Holoubkowemu aktorstwu intelektualnemu. W jego grze było więcej skupienia, refleksyjności. Najlepszy był wtedy, gdy kpił, ironizował. Jeśli można mówić o grze inteligentnej, świadczącej o tym, że aktor buduje postać z pełną świadomością tego, co chce o niej powiedzieć - to właśnie taka była gra Englerta. Odniósł on sukces artystyczny, liczący się może bardziej niż gdyby zagrał Hamleta na swojej macierzystej scenie Teatru Współczesnego w Warszawie, gdzie oglądałoby go w najlepszym wypadku kilkadziesiąt tysięcy widzów w ciągu kilku sezonów utrzymywania się sztuki na afiszu. W TV jego kreację podziwiało równocześnie pół Polski - na pewno więcej widzów niż jakikolwiek inny spektakl telewizyjny. Bo choć znajomość Szekspira nie jest u nas jeszcze powszechna - nawet ludzie o niewysokim wykształceniu wiedzą, że "Hamlet" jest szczytowym dziełem światowej dramaturgii. Wszyscy więc byli ciekawi tej sensacyjnej premiery. Wiem z prywatnie przeprowadzonej sondy, że część tele-publiczności wykruszyła się po pierwszej części. Ale byli to ludzie nawykli do wczesnego udawania się do snu i nie wytrzymujący tak długich seansów nocnych przy telewizorze.

Oceniając całość inscenizacji - był to bodaj pierwszy w pełni udany Szekspir w naszej TV. Nie jest to bowiem autor "telewizyjny". Szekspirowi było zawsze za ciasno na małym ekranie, brakowało mu powietrza, przestrzeni w szklanym prostokąciku. A już najgorzej czuły się w telewizji szekspirowskie kroniki królewskie, jego Ryszardy i Henryki. Myślę, że i w tym pomyślnym przejściu przez próbę Teatru TV przejawia się genialność "Hamleta", który przemawia do widza z każdej sceny, nawet tak miniaturowej i ograniczonej do dwóch wymiarów. Oczywiście pod warunkiem, że spektakl jest dziełem znakomitego reżysera i świetnych wykonawców, jakich znalazł Holoubek m.in. w ZOFII MROZOWSKIEJ, ZBIGNIEWIE ZAPASIEWICZU, ZDZISŁAWIE MROŻEWSKIM i dotrzymującej kroku tym znakomitościom, doskonale poprowadzonej ręką reżyserską, MAGDALENIE ZAWADZKIEJ.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji