Umiłowani!
Żegnaj Rycerko Rzeczpospolitej, żegnaj poetko, twoja śmierć poruszyła wiele serc - w felietonie dla e-teatru pisze Małgorzata Sikorska-Miszczuk.
Jak to się mówi, Bóg dał, Bóg wziął. Nie ma jej wśród nas. Nie ma tej świetlistej postaci, która wiele serc skostniałych i wystygłych powróciła do życia swoim pisaniem. Nie ma tej wielkiej Autorki, której liczne dramaty wystawiał nasz Teatr z Krypty, zwany poprzednio Teatrem Na Klęczniku. Jak bardzo ją szkalowano! Jak okrutnie tzw. polskie mass-media poczynały sobie z jej osobą. Bo i cóż było jej winą? Że odmawiała bohatersko wzięcia udziału w nikczemnej zmowie tzw. "kolegów po piórze", tzw. "dramatopisarzy", którzy uważają, że polszczyzna jest rynsztokiem, do którego mogą sobie śmiało pluć i rzygać?
Żegnaj Rycerko Rzeczpospolitej, żegnaj poetko, twoja śmierć poruszyła wiele serc, czasami wydawałoby się, niezdolnych do niczego, nawet do poruszenia się niewyraźnego jak na zdjęciu. Ty pisałaś o dziedzictwie narodowym, o historii naszej prawdziwej. W twych utworach ułani byli ułanami, a nie gejami, zoofilami, seksoholikami, lekomanami, narkomanami i mordercami koni. Polscy włościanie, którymi licznie zapełniałaś swoje sztuki, pielęgnowali w sobie prostotę obyczajów i urodę swoich czystych dzikich serc. Dzielni wieśniacy uprawiali rolę ze śpiewem na ustach, rodzili pszennowłose dzieci w trakcie dożynek i dzielili się z każdym obcym gejem, zoofilem, lekomanem, narkomanem i mordercą koni czym chata bogata, tym rada. Gdy ciebie zabrakło, kto się za tym ludem ujmie? Już słychać głosy, że lud ten się czaszeczkami zabawiał, w ziemi je grabiami szturkał, żeby z nich złote ząbki wyleciały. To się nazywa u nas, ten proceder szkalowania, "szakaladzio", po watykańsko-włosko-klechicku - a znaczy to, że zagryźć na żywca lud chcą jego wrogowie, którzy są dookoła i wszędzie.
Odeszłaś. Bieg ukończyłaś, wiary ustrzegłaś. Bóg tak chciał. Wyroki jego niezbadane. Tak wcześnie, tak nagle, tak boleśnie. Piękno języka jaśniało w twoich sztukach, czy one tragediami były czy komediami na odwrót. Odeszłaś i z kim nas zostawiłaś? Gdzie ci, którzy będą nas wzruszać i śmieszyć? Kto został? Apel ogłaszam, apel żywych. No i kogo tu mamy? Że niby na przykład jest ten żenujący autor tzw. komedii, szczególnie tej ostatniej o żenującym tytule "Amazonia" (niepolski tytuł)? A kim on jest, ten piewca wulgaryzmu, zboczeniec, zoofil, lesbijak, waleń, karzeł dramaturgii, karykaturzysta polskiego ducha, obrzygiwacz polskości, szuja, dyndus, koperczak śmierdzący, brudnomajtek, fetyszysta, ździr, analfabeta, agent, tyfus, rusek z Sanu wyłowiony, sikacz, wielbiciel kurew, przekleństwomaniak, krzywonóg, stylokichacz, powierzchowny kicuś, dramatodudek, iluzjonista niedorozwinięty, kretyn niedouczony, jednozwojowiec, żenadodawca, spermofan, niedoróbek, literkostawiacz, ryj niedomyty, prymityw, producent papierowych dialogów i odmóżdżeniec? Ja, jako kapłan, nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. I jestem w rozpaczy - co to będzie? Czemu odeszłaś, czemu się w ziemi chcesz rozłożyć, kiedy tyle roboty dramatopisarskiej jest do zrobienia? Wróć, nie rozkładaj się, wypluj z ust robale, otrząśnij się i pisz, bo czym zasłużył sobie ten kraj, żeby go takie kreatury pisarskie oblazły jak mrówki fokę?
Stanowiłaś harmonijną całość: twa osoba i twa twórczość. Nie wiadomo, skąd czerpałaś do tego siłę i natchnienie. Zrobiłaś to wbrew swemu dziedzictwu genetycznemu. Twa siostra, półślepa i półgłucha zdziwaczała baronowa nawet teraz, w trakcie pogrzebu, czochra się i wydaje obrzydliwe pomruki. Ona jest taka niekobieca i pierwotna, mówi, że sobie pompuje pompką energię ze środka ziemi i rozdaje wszystkim, a najbardziej chomikom. O zwierzętach trzeba pamiętać, jest na to czas w sierpniu, są msze ze zwierzętami, ale teraz trwa pogrzeb, o czym ty polska zulusko zdajesz się nie pamiętać! Zaborcy trzej szarpali sukno naszego kraju na szmaty, a najbardziej te czerwone świnie ze wschodu, opamiętaj się, kobieto, przestań się czochrać!