Artykuły

Po pozorach nie oceniajcie!

"Brzydkie kaczątko" w reż. Czesława Sieńki w Teatrze Zdrojowym Animacji w Jeleniej Górze. Pisze Tejo w portalu jelonka.co.

"Brzydkie kaczątko" to baśń, której ponadczasowość i metaforyczność pozwala na dopasowanie treści do niemal każdej życiowej sytuacji. Ten uniwersalizm to cecha niemal wszystkich dzieł ulubionego przez dzieci Andersena. Ale to z "Kaczątkiem" zmierzył się Zdrojowy Teatr Animacji, który w niedzielę pokazał swoją pierwszą tegoroczną premierę.Streszczać "Brzydkie kaczątko" nie przystoi: to byłaby obraza dla każdego Czytelnika. Bo przecież nie ma chyba wśród nas nikogo, kto by w latach beztroski nie spotkał się z tą baśnią. W różnych wydaniach, choćby tym klasycznym z przepięknymi ilustracjami Jana Marcina Szancera.

Zdrojowy Teatr Animacji "pod batutą" Czesława Sieńki podjął się zadania niełatwego. Bo inscenizacja bajki bywa niebezpieczna. Łatwo popaść w nadgorliwy dydaktyzm, natrętny infantylizm, sztuczność czy też kiczowate uproszczenie. W przypadku tego przedstawienia tych wszystkich pułapek udało się uniknąć. Powstało barwne, skoczne muzycznie widowisko z elementami onirycznymi, wręcz poetyckimi obrazkami, które na długo zapadają w pamięć widzów.

Teatr Czesława Sieńki opiera się na widocznej dla widza animacji lalką (w zdecydowanej większości spektaklu nie ma parawanu). Jednak ta umowność nie razi: dopasowanie kostiumów aktorów i ich gra do odpowiedniej lalki wręcz jest atutem i pozwala na uzyskanie większej ekspresji i wymowności. Do tego wpadająca w ucho muzyka Mirosława Gordona. No i choreografia Małgorzaty Fijałkowskiej-Studniak, która nadaje sztuce dynamiki.

Dla dzieci to z pewnością świetna zabawa. Dla dorosłych (a pewnie i dzieci także) do tego elementu dodajmy jeszcze odniesienie do otaczającej nas rzeczywistości. Baśń, jak to często bywa, jest jej odbiciem w krzywym zwierciadle, co dobitnie pokazuje ostatnia sekwencja (bardzo pomysłowej zresztą) scenografii Izy Toroniewicz.

Za przygodami ptasiego "podrzutka", który - przez swą inność - zupełnie nie pasuje do reszty kaczej rodziny, idzie przypowieść o samotności, odrzuceniu, braku poszanowania odmienności, smutku. To rzecz o bezlitosnym losie i braku serca u wszystkich, których Kaczątko (świetnie zagrane przez Katarzynę Morawską) spotyka na swoim szlaku. Wreszcie iskierka nadziei i optymizmu: są też ludzie dobrzy, w przypadku widowiska to dzieci. I radosny finał z morałem: przeistoczenie się tego, co niedocenione, w symbol piękna i dostojeństwa: białego łabędzia królewskiego.

Brawa należą się dla całego zespołu ZTA. Dorota Bąblińska-Korczycka, Lidia Lisowicz, Dorota Fluder, Jarosław Binek, Sylwester Kuper, Jacek Maksimowicz, Sławomir Mozolewski oraz Rafał Ksiądzyna - wcielają się w role przeróżne całego baśniowego zwierzyńca, ale nie tylko.

Jest więc elastyczna kreacja Kota (Rafał Ksiądzyna) oraz dobitna rola Stracha na wróble (Sławomir Mozolewski). W pamięć zapada Kogut i Kruk Radosława Binka, czy też Kaczątka Sylwestra Kupera. Lidia Lisowicz "robi" doskonale za kaczą Mamę, a Dorota Bąblińska-Korczycka - (excusez le mot) - za rozgdakaną Kurę. Dorota Fluder to świetna Królowa Kaczek w hiszpańskim wydaniu, a Jacek Maksimowicz wzorowo indyczy się jako podwórkowy Indyk.

- Ten spektakl powstawał w partyzanckich warunkach - mówił po premierze Czesław Sienko. ZTA wciąż nie ma sceny remontowanego jeszcze przez kilka miesięcy Teatru Zdrojowego w Cieplicach. Próby odbywały się w świetlicy akademika "Pod Jeleniami", a premierowe przedstawienia miały miejsce w gościnnych wnętrzach pałacu Wojanów.

Reżyser podziękował w imieniu nieobecnego szefa ZTA Bogdana Nauki (jest chory) zespołowi teatru za wiele wyrzeczeń i dobrą pracę. Jej udane efekty oklaskiwali widzowie, którzy do ostatniego miejsca wypełnili pałacowe wnętrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji