Artykuły

II ranking trójmiejskich aktorów

W rankingu uwzględniono wszystkie premiery teatrów repertuarowych roku 2010. Obiektywnie zabrakło wyróżnionych w zeszłym roku Piotra Domalewskiego i Grzegorza Falkowskiego, subiektywnie nie wszyscy odtwórcy dużych ról znaleźli miejsce w zestawieniu - piszą Katarzyna Wysocka i Piotr Wyszomirski w Gazecie Świętojańskiej.

Do opisu aktorów i aktorstwa Wielkiego Miasta powrócimy w osobnym artykule, bo bardzo subiektywny siłą rzeczy ranking zdecydowanie nie wyczerpuje zagadnienia.

DOROTA ANDROSZ, Teatr Wybrzeże - Poczekalnia

Aktorka wzbudzająca różne opinie. Bardzo pracowita, bardzo sprawna fizycznie i warsztatowo prowadzi swoje postacie na skraj perfekcji charakterologicznej. Uznanie wzbudziła w "Orgii" dynamicznością i wulgarnością biorącymi swój początek z niezgody na zło i niezawinione cierpienie. W "Zawiszy Czarnym" zadziwiała sprawnością fizyczną i swobodą nieokrzesanego Manduły. Wciąż jednak nie czerpie z grania energii do tworzenia postaci wyjątkowych dramaturgicznie, przyciągających uwagę głębią, nie tylko fizycznością.

***

MIROSŁAW BAKA, Teatr Wybrzeże - Poczekalnia

Nadal w poczekalni rankingowej. Nie czuje się w jego grze świeżości i czaru, dla którego przychodziło się niegdyś na spektakle z jego udziałem. Gra poprawnie, z lepszymi momentami, jak w "Balu manekinów", jednak nie urzeka.

***

LESZEK BZDYL, Teatr Dada von Bzdulow - Mistrzostwo

Jak głosi legenda Charlie Chaplin wziął kiedyś udział w konkursie na sobowtóra siebie samego i zajął w nim... trzecie miejsce. Nie dość tego - jego ciało zostało po śmierci wykradzione z grobowca. Odnalazło się po trzech miesiącach, a Chaplin został pochowany ponownie, tym razem w pancernej trumnie, zalanej dla pewności betonem. Nieskończona ilość anegdot i możliwości współgra z faktem, że najlepszą rolą roku była rola niema w wykonaniu tancerza, który zagrał oczywiście... Charlie Chaplina. Leszek Bzdyl, choć przebywał na scenie, a właściwie ringu, tylko kilkanaście minut, był przez kwadrans na poziomie zarezerwowanym dla legend. Do tego "Le sacre" macierzystej Dady von Bzdulow oraz "Makbet Remix".

***

RENIA GOSŁAWSKA, Teatr Muzyczny - Schody w dół

W ostatnim sezonie jako Izabela Łęcka u Kościelniaka nie przekonała do swojej roli, stojąc trochę z boku, jakby przyglądając się tej postaci. Aktorka, która powinna znajdować się już w innym miejscu artystycznych odsłon, nie rozwinęła w zeszłym roku skrzydeł, angażując się powierzchownie, choć poprawnie. Potencjał tej uzdolnionej, energetycznej aktorki czeka na wybuch.

***

SYLWIA GÓRA-WEBER, Sopocka Scena Off de Bicz - Schody w górę

Aktorka poszukująca, angażująca się w różne przedsięwzięcia teatralne. W offowym Teatrze Stajnia Pegaza zagrała studium przypadku Marilyn Monroe, gasnącej już i wypalonej artystycznie, która dramatycznie poszukuje akceptacji. Umiejętności wyniesione zapewne od Piotra Tomaszuka z teatru Wierszalin, zbudowane na grze ciała, na przepływie energii, wydobywanej z intuicyjnego przeżywania roli , pozwoliły aktorce stworzyć kreację zasługującą na uznanie. Niespokojny duch aktorki znalazł wyraz w założeniu Fundacji BOTO, której jednym z założeń jest aktywna realizacja twórcza, w tym aktorska.

***

EDYTA JANUSZ-EHRLICH, Teatr Miniatura - Schody w górę

Uzdolniona i poszukująca aktorka Teatru Miniatura stworzyła bajkowo demoniczną i niezapomnianą rolę królowej Mordeny w "Dzikich łabędziach" Krystyny Jakóbczyk. Umiejętnie sportretowała zło, pozwalając sobie na sceniczną swobodę. W świetle wielu przykładów aktorów wywodzących się z teatru lalkowego, można śmiało powiedzieć, że wielu z nich ma znacznie wykraczające ponad przeciętność uzdolnienia i wizje artystyczne, które powinny znajdować ujście w teatrze dramatycznym.

***

JERZY JESZKE - Mistrzostwo

Choć możemy go zobaczyć tylko w jednej roli (króla Artura w "Spamalocie"), nietrudno zrozumieć dlaczego chłopak z Bytowa zrobił międzynarodową karierę i osiągnął największy sukces w historii polskiego musicalu. Profesjonalne podejście do zawodu widoczne jest w każdym calu. Jako jeden z bardzo niewielu aktorów, nie tylko musicalowych, radzi sobie z językami obcymi, w czym może być, jak na razie, niedościgłym wzorem dla większości młodszych koleżanek i kolegów.

***

MAREK KALISZUK, Teatr Muzyczny - Poczekalnia

Rekordzista facebookowych znajomości. Rozpoznawalny dzięki małym scenkom i etiudom. W "Spamalocie" błysk rzucił na granego przez siebie Herberta, geja o czarującej aparycji, walczącego o rację bytu w nieprzychylnym świecie konwenansów. Zbyt mało, aby powiedzieć, że po "Majferce" rozwinął skrzydła, a może tylko nie ma szczęścia w obsadach rzadkich przecież premier w Muzycznym.

***

WIOLETA KARPOWICZ, Teatr Miniatura - Nadzieja

Po premierze "Nie strzelajcie do pianistki" pisaliśmy: budzi szacunek solidna praca całej ekipy, a jej zwieńczeniem jest kreacja Wiolety Karpowicz, która potwierdza, że w niektórych aktorach po wydziale lalkarskim drzemią wielkie możliwości. Aktorka przykuwała uwagę skromnymi środkami wyrazu, nie potrzebowała rekwizytów, by wyzwolić ekspresję czy "zaczepić się" scenicznie.

Kolejna aktorka z teatru dla dzieci, która ma ambicje i której możliwości są zdecydowanie większe, niż szanse, jakie uzyskuje w macierzystym teatrze. Nie poddaje się, walczy, poszukuje - mamy nadzieję, że wygra.

***

DOROTA KOLAK, Teatr Wybrzeże - Mistrzostwo

Zamknęła sezon dwiema znakomitymi rolami. Jako matka Evity w "Evie Peron" zagrała przejmująco samotną kobietę, obarczoną własnym rozgoryczeniem i dyktatorskimi skłonnościami córki. Przykuwała uwagę przygotowaniem roli zbudowanej na różnorodności i przemienności stanów emocjonalnych, na wydobyciu z postaci tragizmu. W spektaklu "Nasi najdrożsi" jako Dulcie Barker, ponownie jako matka, dotarła do swoistej granicy, kiedy widz odczuwa współczucie dla postaci, której przeznaczono życie obarczone wiecznym cierpieniem i niepokojem. Widać dojrzałość i dbałość zawodową aktorki oraz stałą ochotę do poszukiwań środków wyrazu.

***

RAFAŁ KOWAL, Teatr Miejski - Poczekalnia

Rafał Kowal stawał na głowie ("Scenariusz dla trzech aktorów"), by jego Teatr Miejski wybił się na oczekiwany oraz zapowiadany poziom i pierwszą połowę roku zamknął bardzo dobrą rolą Ficsura w "Liliomie". To, co się stało w ciągu trzech, jesiennych tygodni 2010 roku, czyli w ostatnim akordzie agonii Miejskiego Villqista, powinno być przestrogą dla dyrektorów, reżyserów i aktorów. Kowal zagrał dwie duże, bardzo zbliżone do siebie role (Henryka w "Ślubie" Gombrowicza i główną we "Wszystko, co chcielibyście powiedzieć po śmierci ojca, ale boicie się odezwać" Bogacza). Włożył równie ogromny, co daremny wysiłek, powielał się, wypalał, konał na oczach garstki widzów.

***

DOROTA LULKA, Teatr Miejski - Schody w górę

Lubi tworzyć postacie wyróżniające się precyzyjnym doborem szczegółów i tworzące aurę scenicznej tajemniczości. W "Liliomie" wykreowała postać skupioną na własnych doznaniach i koncepcjach świata, w "Fantazym" "kąsała" tekst, w obu spektaklach rozsmakowując się w postaciach wycofanych i trudnych do jednoznacznego zdefiniowania. Przez cały sezon, szczególnie latem, utrzymywała teatr przy życiu, przypominając nieśmiertelne piosenki Edith Piaf.

***

PIOTR MICHALSKI, Teatr Miejski - Schody w górę

Piotr Michalski, ku uciesze okolicznych, ale ze stratą dla swego talentu, kolejny rok spędził nad morzem. W złożonej sytuacji Teatru Miejskiego był postacią najjaśniejszą - obie swe role, niezasłużenie niezauważone, może zapisać po stronie zysków. "Kamienie w kieszeniach", solówka w duecie z Grzegorzem Wolfem, to kawał dobrej roboty aktorskiej, a rólka w finale "Liliom" to smakowity deserek. Warto jeszcze odnotować głos w "Makbecie Remiksie" Roberta Florczaka, lokalnej superprodukcji na okazję Festiwalu Szekspirowskiego. W drugiej połowie roku wypadek unieruchomił tego jednego z najzdolniejszych aktorów naszych scen.

***

RAFAŁ OSTROWSKI, Teatr Muzyczny - Poczekalnia

Aktor obsadzony w spektakularnej dla historii musicalu "Lalce" w roli Wokulskiego zagrał miękko, choć pokazał ostatecznie człowieka silnego, który nie pogodził się z kołtunerią i zakłamaniem bogatych. To jedna z najciekawszych i najtrudniejszych ról w historii polskiego musicalu. Aktor budował rolę na znakomitej koncepcji Kościelniaka, przez co nie mógł zmierzyć się w pełni z wyzwaniem, jakim mogła być postać kupca - w teatrze muzycznym przedstawiona dramatycznie. Zabrakło odwagi i rozmachu, które dominowały w poprzednim sezonie. W "Koncercie sylwestrowym" bawił się i widzów, choć roli wiodącej nie dostał. Czekamy na słuszne i krzepiące objawienia tego utalentowanego wszechstronnie solisty gdyńskiego teatru.

***

SASZA REZNIKOW, Teatr Muzyczny - Nadzieja

Przebojem wdarł się do Teatru Muzycznego w Gdyni, powiększając międzynarodową kolonię wykonawców i szybko zaskarbił sobie sympatię widzów i uznanie krytyki (m.in. Jacka Sieradzkiego). Wszystkie role (Suzina w "Lalce" oraz Historyka w "Spamalocie" i epizod w "Zdrowie na budowie", czyli II części Koncertu Sylwestrowego) wykorzystują to, co Polacy uwielbiają: komplikacje obcokrajowców z językiem polskim. Reznikow jest jednak zdecydowanie wszechstronniejszym aktorem i z wielkim zainteresowaniem czekamy na "nierosyjskie" role. Co nieczęste i warte podkreślenia: to także artysta zaangażowany: aktywnie działa i śmiało zabiera głos na temat aktualnych wydarzeń politycznych w swojej ojczyźnie, czyli Białorusi.

***

DARIUSZ SIASTACZ, Teatr Miejski - Schody w górę

Jeden z aktorów, na których "się chodzi" jubileusz pracy twórczej obchodził przy okazji "Fantazego", ale to rola w niesprawiedliwie niezauważonym "Liliomie" wykatapultowała go do stołecznego Teatru Powszechnego i Siastacz, niczym bohater "Leniuchów z żyznej doliny", opuścił miejsce, które od dawna opuścić powinien. Czekamy na doniesienia, że głos, który zniewalał nad Bałtykiem, przyspieszy pulsowanie krwi w stolicy.

***

MARTA SMUK, Teatr Muzyczny - Schody w górę

Popisowo zaśpiewała w "Spamalocie", bawiła publiczność, uwodząc dziewczęco i dojrzale. Smakowicie skalowała głos, wcielając się w różne postaci polskiej i światowej sceny muzycznej, a timbre jej głosu znakomicie nadawałby się na scenę nowoorleańską.

***

BERNARD SZYC, Teatr Muzyczny - Schody w dół

Aktor zdecydowanie nietuzinkowy, który przyzwyczaił nas do ról charakterystycznych. Jako pierwszoplanowy król Artur w "Spamalocie" nie zaskoczył, ani nie przeskoczył wysoko zawieszonej poprzeczki montypythonowskiej, folgując przyzwyczajeniom i ogranym gestom. Więcej było w królu Tewjego niż mitycznego rycerza, którego mistrzowsko zagrał w innej obsadzie gdyńskiego "Spamalota" Jerzy Jeszke. Niezauważenie zagrał w "Lalce" Kościelniaka. Jako reżyser i choreograf "Koncertu sylwestrowego", ale tylko drugiej jego części, zasługuje na najwyższe laury i laudacje. Z wielkim wyczuciem muzycznym i tanecznym stworzył niepowtarzalne przedstawienie w oparciu o znane polskie szlagiery, poddające rozbudowę Teatru Muzycznego zabawnie w wątpliwość.

***

ANDRZEJ ŚLEDŹ, Teatr Muzyczny - Mistrzostwo

Andrzej Śledź niczym Tommy Lee Jones w Batmanie Forever po uzyskaniu najwyższego stopnia wtajemniczenia w Ministerstwie głupich kroków wskoczył, po wielu uroczych upadkach i powstaniach, na pudło mistrzowskie, robiąc sobie samemu najlepszy prezent na jubileusz 30-lecia pracy twórczej. Jako jeden z niewielu lokalnych aktorów, a w tym wieku absolutnie poza konkurencją!, Śledź wykorzystuje z perfekcją zapomniany przez wielu aktorów instrument, jaki posiadają, czyli... ciało. Łęcki Śledzia w arcydziele Kościelniaka to nie aktorstwo gadane, psychologia stołowa i łamanie się ze zwietrzałymi mitami czy aniołami-nielotami, ale nasza, rewelacyjna odpowiedź na "Adrenalinę", to aktor pod wysokim napięciem, haj woltydż nadbałtyckich scen.

***

MAREK TYNDA, Teatr Wybrzeże - Schody w górę

24 kwietnia, dwa tygodnie po tragedii smoleńskiej, odbyła się premiera "Orgii" Pasoliniego/Rubina. Marek Tynda potwierdził w niej opinię aktora, który potrafi unieść największe ciężary. Świetny głos, kontrolowana nonszalancja, wyobcowanie, ale i dyscyplina oraz uważność - na naszych oczach rozwija się wielki dramatyczny talent, który może sprostać największym wyzwaniom i od którego można rozpoczynać budowę obsady nowoczesnego spektaklu. Oby tylko miał godne propozycje. Do najlepszej w sezonie dramatycznym roli w "Orgii" dorzucił zauważalną w "Zawiszy Czarnym" i baletową w "Charlie bokserem".

***

KRZYSZTOF WOJCIECHOWSKI, Teatr Muzyczny - Schody w górę

Aktor z ogromną sceniczną energią, zdominował spektakl "Gdyby do szkoły chodziły anioły". Popisowo uwodził widzów śpiewem i zaangażowaniem, z lekkością wchodził w różne tonacje i rytmy. Komiczny pazur pokazał również w "Spamalocie", grając Concorda i giermka Lancelota. Intuicyjnie wyczuwa scenę, pozwalając sobie na swobodę i lekkość wpisane w konwencję przedstawienia.

***

KRZYSZTOF ŻABKA, Teatr Muzyczny - Schody w górę

Aktor wyróżniony i wyróżniający się w "Lalce" Kościelniaka (Magazynier vel Bies). Znakomicie poradził sobie w roli łącznika scen i personifikacji dylematów Wokulskiego. Odegrał decydującą rolę kontekstową spektaklu. Widać u niego zdolności improwizacyjne oparte na komediowym zacięciu. Pokazał je szczególnie w "Spamalocie" jako arturiański rycerz nie radzący sobie ze strachu z fizjologią. Żabka przykuwa uwagę na scenie, dlatego z dużą przyjemnością wyszukuje się tego aktora w obsadzie spektakli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji