Artykuły

Fascynująca opowieść o szalonym uczuciu

- Tekst zafascynował mnie już parę lat temu. Przede wszystkim jakąś niezwykłą baśniowością, oniryzmem, a także pytaniem o naturę miłości, naturę naszych uczuć - mówi reżyser KRZYSZTOF REKOWSKI przed jutrzejszą premierą "Kasi z Heilbronnu" w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.

Popełnił samobójstwo w wieku 34 lat, zanim włożył lufę do ust, strzelił do swojej kochanki, nieuleczalnie chorej Adolfiny Henrietty Vogiel. Tak zginął dramaturg i poeta niemiecki Heinrich von Kleist - zagubiony w swoich czasach, zbuntowany przeciw temu, co one niosły, gdy w huku armat historia burzliwa i krwawa przetaczała się nad Europą, wciągając w swój wir tego potomka pruskich junkrów.

W teatrze Wybrzeże w piątek premiera "Kasi z Heilbronnu" w reżyserii Krzysztofa Rekowskiego. - Tekst zafascynował mnie już parę lat temu. Przede wszystkim jakąś niezwykłą baśniowością, oniryzmem, a także pytaniem o naturę miłości, naturę naszych uczuć - mówi reżyser. - Na ile one od nas zależą, a na ile jakieś siły decydują o tym, w kim się zakochujemy. Sam Kleist w przedziwny sposób pragnął miłości i jednocześnie przed nią uciekał.

- Dziś ten dramat wydaje mi się dużo bardziej niepokojący - dodaje Krzysztof Rekowski. - Jest coś szalonego w głodzie miłości, który ogarnia bohaterów, niebezpiecznego w uniesieniach Kasi, jej snach i wizjach, które okazują się realne. Ta baśniowość jest jednak zwodnicza, ale także trudna inscenizacyjnie. Kleist rozpaczliwie szukał sensu życia i miłości, nie znajdując, tworzył niezwykle piękną literaturę. W swojej twórczości odważnie zagłębiał się w mroki ludzkich namiętności.

Część tej historii rozgrywa się we śnie, a losy rycerza Fryderyka i zakochanej w nim Kasi w dużej mierze zależą od ingerencji sił nadprzyrodzonych bądź od aniołów zesłanych przez bogów na ziemię. Mamy w tej sztuce sąd kapturowy, porwanie, zdobywanie zamku, klasztor, gospodę i chatę węglarza w lesie. Są prorocze sny, cudowne ocalenie i podstępna rywalka Kunegunda. Dziwna to sztuka, podobnie jak inne, które wyszły spod pióra Kleista, dziwna, tajemnicza, ale wyjątkowo piękna...

Prapremiera "Kasi z Heilbronnu" odbyła się w 1810 roku w Wiedniu. Rok później poeta dramaturg popełnił samobójstwo nad jeziorem Wannsee. Nie wiadomo, co było powodem - niezaspokojona ambicja, wyrzuty sumienia wobec rodziny, którą w swoim mniemaniu zawiódł, niepokój o los ojczyzny ogarniętej chaosem wojen napoleońskich, depresja?

Być może, wszak już kilka lat wcześniej pisał: Nie mam innych pragnień, jak umrzeć, gdy oto spełnią się trzy życzenia: pragnę doczekać się dziecka, stworzyć piękny wiersz i dokonać wielkiego czynu. Życie bowiem nie zna nic wznioślejszego niż je wzniośle odrzucić.

- "Kasia z Heilbronnu, czyli próba ognia" jest w Polsce mało znana, dlatego że dopiero w latach dziewięćdziesiątych pojawiło się dobre tłumaczenie Jacka S. Burasa - dodaje reżyser. W roli Fryderyka zobaczymy Michała Kowalskiego, Kasię zagra Katarzyna Kaźmierczak, a Kunegundę von Thurneck Małgorzata Brajner.

Premiera, 4.02, Gdańsk, teatr Wybrzeże, Targ Węglowy, godz.19.00.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji