Artykuły

W płomieniu miłości

Bo rzecz stawiając przed wami najprościej, Wszyscy są równi w płomieniu miłości. (przekład Aleksandra Maliszewskiego)

Zespół Telewizji Łódzkiej wystąpił w drugie święto z aż dwoma widowiskami teatralnymi; dla dzieci zaprezentowano "Pana Kleksa" Jena Brzechwy z Andrzejem Zarneckim, zaś dla dorosłych widzów "Dziewczynę z dzbanem" Lope de Vegi. Przyjmujemy sam fakt z dużym zadowoleniem, od dawna bowiem uważamy, że udział Łodzi w programach teatralnych TvP jest nie na miarę aspiracji, możliwości i tradycji naszego środowiska.

Wybierając "Dziewczynę z dzbanem", klasyczną komedię późnego renesansu hiszpańskiego, programowcy łódzcy zakładali z góry zrealizowanie pozycji rozrywkowej, dającej szansę zamanifestowania rzetelnego warsztatu artystycznego, ale też nie pretendującej do miary wydarzenia telewizyjnego. To z mej strony nie zarzut, tylko konstatacja.

Lope Felix de Vega Carpio (gdyż tak brzmi pełne nazwisko pisarza) urodził się w Madrycie w 1562 roku a więc na dwa lata przed Szekspirem. Obaj odegrali w rozwoju teatru w swych krajach jak i teatru światowego ogromną rolę, z tym że po Mistrzu ze Stratfordu zachowało się 37 sztuk dramatycznych i brak jest jakichkolwiek przesłanek, by sądzić, że napisał ich więcej, natomiast ze spisu tytułów dokonanego przez samego de Vegę wynika, iż miał on w swoim dorobku około 1.700 sztuk, z czego do naszych czasów dotrwało prawie 500 tekstów.

Był więc de Vega swoistym rekordzistą, co nie mogło pozostać bez wpływu na poziom jego utworów. Nie brakło wśród nich przeróbek i adaptacji, a choć większość stanowiły dzieła oryginalne, to przecież o bardzo nierównej wartości literackiej i nie zawsze najwyższym ładunku myślowym. Duża z nich część, to tak zwane comedias de la capa y espada - komedie płaszcza i szpady, pełne romantycznych powikłań i ekscytujących wydarzeń. Niektóre zasiedliły trwale repertuar naszych teatrów. Zaliczyć do nich można m.in. "Owcze źródło", "Psa ogrodnika" czy też właśnie "Dziewczynę z dzbanem".

Warto tu może gwoli podtrzymania naszej lokalnej tradycji wspomnieć, że w 1953 roku "Dziewczyna z dzbanem" wystawiona w Teatrze Nowym w reżyserii Hanny Małkowskiej biła rekordy powodzenia (170 przedstawień, ponad 100 tysięcy widzów), a odtwórczyni tytułowej roli Hanna Bedryńska zaskarbiła sobie wielką popularność u publiczności.

"Dziewczyna z dzbanem" ma jako tekst dramatyczny wiele zalet, ale nie brak jej i słabości. Jest w niej zawarty dystych, który uznać można za posłanie tej sztuki.

Przyjmując nieprzemijającą prawdę tego morału, pamiętajmy, w jakich czasach został on wypowiedziany. Ówczesny kodeks społeczny zakładał nieprzekraczalne bariery, które przez sam fakt urodzenia czyniły ludzi nierównymi sobie i uniemożliwiały swobodną realizację uczuć miłosnych. Szlachta i gmin to były dwa zamknięte w stosunku do siebie światy, a surowa obyczajowość stała na straży ich granic.

Jeżeli nawet de Vega pozwala młodemu szlachcicowi zakochać się w pięknej dłużącej, spotykanej wieczorami gdy dążyła z dzbanem po wodę do studni, to przecież szczęśliwe zakończenie tej opowiastki umożliwia dopiero fakt, że rzekoma prosta dziewczyna okazuje się ukrywającą swe pochodzenie szlachcianką. W tej sytuacji głoszona przez pisarza równość w obliczu miłości jest tylko pozorna. De Vega cofa się w ten sposób przed konsekwentną obroną nieograniczonego prawa do miłości.

Jeszcze jeden zarzut chciałoby się postawić autorowi, tym razem czysto dramaturgiczny. Otóż de Vedze zabrakło konceptu, by szlachetne pochodzenie bohaterki ujawniło się poprzez akcję. W określonym momencie dziewczyna po prostu przyznaje się do mistyfikacji, tak więc rzecz rozwiązuje się w sposób czysto werbalny. Te moje grymasy nie są jednak w stanie odmówić uroku, jakim nacechowana jest komedia de Vegi. Ewokowany przez niego sceniczny światek nasycony jest liryką i humorem, postaci ledwie naszkicowane nabierają przecież życia i niosą w sobie materiał dla aktorskich popisów. Najwięcej z niego przypada senioricie Marii, z czego w pełni skorzystała Małgorzata Rogacka-Wiśniewska. Aktorka ta, o której tak wiele dobrego mieliśmy już okazję napisać, potraktowała swą "dziewczynę z dzbanem" nowocześnie, z humorem, nie przerysowując jej w kierunku liryki, ani stylizacji. Uważam, że szczególnie w telewizji taka interpretacja sprawdziła się w pełni.

Z dyskrecją i kulturą partnerowała protagonistce Mirosława Marcheluk-Poulain. Słowa uznania należą się również innym wykonawcom, a zwłaszcza Andrzejowi Mayowi, Januszowi Peszkowi, Łucji Żarneckiej, Łukaszowi Dembińskiemu i Bogdanowi Baerowi, który całość widowiska ze smakiem wyreżyserował. Nienaganna reżyseria telewizyjna spoczywała w doświadczonych rękach Mieczysława Małysza, zaś scenografia była autorstwa Iwony Zaborowskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji