Artykuły

Ballada o miłości i śmierci

Teatr Telewizji, F. G. Lorca: "Miłość don Perlimplina do Belisy". Przekład - T. Jakubowicz i A. Leonhard. Reż. - A. Bardini. Scenogr. - Z. Pietrusińska.

Garcia Lorca jest pisarzem bardzo trudnym. Jest poetą i to poetą hiszpańskim. Pamiętać muszą o tym wszyscy twórcy przedstawień jego sztuk. Będą one niezrozumiałe dla widzów, jeśli zabraknie w nich klimatu i atmosfery kraju grandów i hidalgów, dumnego ludu i pięknych kobiet, żaru południowego słońca, gwałtownych namiętności i pięknej muzyki. Ten kraj, w którym krzyżowały się wpływy rzymskie i mauretańskie, prądy artystyczne płynące z Europy i Afryki, wydał literaturę tak specyficzną, że kto nie znajdzie do niej klucza, kto jej nie rozumie, ten nawet nie powinien zabierać się do jej realizacji. Mało bardzo mieliśmy w naszych teatrach dobrych przedstawień sztuk Lorki. Obecna telewizyjna realizacja "Miłości don Perlimplina do Belisy" jednak do nich należy.

Jest w tej balladzie delikatne tchnienie poezji, które Aleksander Bardini przekazał widzom. Oprawił ją w stylową muzykę Tadeusza Bairda i efektowną scenografię Zofii Pietrusińskiej, podkreślającą hiszpański charakter tej romancy. I znalazł aktorów bardzo dobrze rozumiejących jego intencje. Więc przede wszystkim Bronisław Pawlik w roli tytułowej. Podziwiać można szerokość skali możliwości artystycznych tego utalentowanego aktora. Tym razem nie był ani przez chwilę śmieszny. Był tragiczny, chwilami tylko tragikomiczny. Wzbudzał sympatię i współczucie, jego gorzka mądrość górowała przez cały czas spektaklu nad naiwnymi mrzonkami i urojeniami Belisy. Tę postać z ballady zagrała wdzięcznie Barbara Wrzesińska. Chytrą starą i oddaną don Perlimplinowi służącą była Wanda Łuczycka. Grała ostro, precyzyjnie i długo można pamiętać wyraz jej twarzy. Z innego trochę wymiaru były recitativy Bożeny Brun-Barańskiej, ładne jako efekt muzyczny wprowadzony do tego pomysłowego przedstawienia złożonego ze słowa, dźwięku i kształtu.

Zastanawiam się nad tym, czego mi w tym subtelnym spektaklu zabrakło? I dochodzę do wniosku, że tym mankamentem był brak barwy. Lorca myślał barwami i każda z nich jest w jego sztukach żywa, namacalna, ma swoją funkcję dramaturgiczną i samoistne życie. Tak jest w "Miłości don Perlimplina do Belisy" z czerwienią płaszcza, w którym zjawia się jej domniemany kochanek, tak jest z bielą sukni Belisy. Tak jest z hiszpańskim kolorytem, w którym czerń, biel i czerwień, oraz odcienie tych kolorów odgrywają tak wielką rolę. Ale tu widz musi po prostu puścić wodze swej wyobraźni...

"Miłość don Perlimplina do Belisy" jest utworem bardzo literackim, pozbawionym gwałtownych spięć i efektów. Nawet śmierć następuje w tej poetyckiej balladzie w sposób łagodny, nawet samobójstwo oprawione jest w cudzysłów poezji. Jest to sztuka trudna i wymaga pewnego przygotowania literackiego i teatralnego. Czy było więc słuszne, że pokazano jej przedstawienie w poniedziałkowym Teatrze TV, a nie raczej na scenie "Studia 63"? Ale nie przesadzajmy. Poziom polskich widzów stale się podnosi, więc może znaczna ich część obejrzała przedstawienie wiotkiej sztuki Garcii Lorki z zainteresowaniem. Trudno było tylko podarować spóźnienie, zawinione przez aktora, czy aktorkę, która nie zdążyła do studia na czas. Takich "nawalanek" należy się wystrzegać, tym bardziej, że przedstawienie szło i tak o późniejszej niż zwykle porze.

Garcia Lorca zginął przed 30 blisko laty, zamordowany przez faszystów spod znaku gen. Franco. To dobrze, że Polska Telewizja pamięta o twórczości tego poety sceny. Należy on przecież do dorobku światowej literatury i jest nam bardzo bliski, choć tak daleki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji